Przegląd nowości

Lady i wiedźmy

Opublikowano: piątek, 11, marzec 2016 15:18

W spektaklu Makbeta Giuseppe Verdiego, który obejrzałam w Operze Wrocławskiej największe wrażenie robił mocny sopran Elizy Kruszczyńskiej jako Lady Makbet, oraz sceny zbiorowe z udziałem baletu, chóru i statystów.

Makbet,TWON 1

W tym pierwszym przypadku śpiewaczka nie pozostawiła cienia wątpliwości co do decyzji obsadowej. To głos typowo Verdiowski, dźwięczny, słyszalny nawet przy tutti orkiestrowym, choć w wysokich partiach nieco zbyt ostry, świdrujący. Może to tylko kwestia urody głosu, ale chyba zbyt forsownego atakowania tonów. Śpiewaczka dała jednak dowody prawdziwego mistrzostwa w końcowej części opery, gdy jako złamana psychicznie kobieta idealnie poprowadziła sopranowe piana i mezzopiana w całej, obszernej skali, jaką przewidział kompozytor.


Jej zagraniczny partner Vladimir Chmelo nawet w połowie nie dorównywał swojej scenicznej małżonce, śpiewał głosem bez blasku, zduszonym, tylko na wysokich tonach stawał się bardziej interesujący barwowo i poprawny intonacyjnie. A przecież to on miał być ozdobą premiery, jako solista nowojorskiej Metropolitan.

Makbet,TWON 2

Głos Makbeta ginął niemalże w duetach z pięknie brzmiącym Makarym Pihurą, który stworzył przekonującą postać Banka. Dobrze spisał się także inny wrocławski solista Nikolay Dorozhkin w roli Makdufa. Prowadzący zwycięskie wojska Malkolm, czyli Aleksander Zuchowicz wypadł raczej blado, choć zupełnej plamy nie dał. Wśród pozostałych solistów w pamięć zapadła dobrze brzmiąca Katarzyna Haras-Kruczek, jako Dama.

Makbet,TWON 3

O reżyserii Bruno Berger-Gorskiego nie można powiedzieć wiele dobrego, choć pojawiające się widziadła zabitego Banka jak też procesja urojonych młodocianych następców tronu robiła wrażenie przypominając nieco halucynacje w Borysie Godunowie. Scenografia i reżyseria świateł Pawła Dobrzyckiego trafnie tworzyła ponury i opresyjny nastrój całego przedstawienia. Wykorzystano tutaj liczne możliwości sceny, zapadnie, dymy, kolorowe reflektory.


Można się natomiast zastanawiać, jak podzielili się zadaniami twórcy kostiumów. Zapewne Małgorzata Słoniowska przygotowała zbliżone do amerykańskich horrorów stroje wiedźm i quasi-historyczne szaty głównych bohaterów dramatu, natomiast Bruno Berger-Gorski zapewnił współczesne panterki i kominiarki dla żołdaków Makbeta.

Makbet,TWON 4

Nowoczesne pistolety w ich rękach jakoś nie chciały się pogodzić z archaicznymi karabinami w jakie wyposażono lud, ani tym bardziej wyobrażeniami o uzbrojeniu średniowiecznych bohaterów tej krwawej historii. Samo zabójstwo Duncana trwało niepokojąco krótko, to samo można powiedzieć o akcji Lady Makbet, która wyszła by pomalować krwią służbę króla i wróciła po paru sekundach.


Te drobne reżyserskie niekonsekwencje zostały zrównoważone przez niezłe rozegranie scen zbiorowych z chórem, tancerzami, ruchomą ogromną kukłą i statystami. Ciekawy układ tańca wiedźm przygotowała odpowiedzialna za choreografię Bożena Klimczak. 

Makbet,TWON 5

Nie bardzo jednak wiadomo, dlaczego czarownice sadystycznie znęcały się nad wleczonymi na sznurach potępieńcami. To Makbet miał być tyranem a nie wiedźmy z lasu. Zresztą przykładów nadmiernej brutalności w spektaklu było więcej.

Makbet,TWON 6

Bardzo solidnie został przygotowany od strony głosowej i ruchowej chór operowy kierowany przez Annę Grabowska-Borys. Jak powiedziała po premierze kierująca spektaklem dyrygent i dyrektor Ewa Michnik – chór w Makbecie Verdiego jest trzecim co do ważności solistą, po parze głównych morderców. Świetna muzyka w dużym stopniu łagodziła kanciastości inscenizacji, choć przedstawienie jako całość do największych sukcesów wrocławskiej sceny trudno zaliczyć.

                                                                                  Joanna Tumiłowicz