Przegląd nowości

Stanisław Bursztyński – baryton z Witkowic na Podkarpaciu

Opublikowano: czwartek, 04, luty 2016 22:40

Stanisław Bursztyński urodził się 16 sierpnia 1923 roku w Witkowicach w powiecie ropczyckim jako syn Stanisława i Wiktorii z domu Kramarz. Ojciec jego był legionistą. Zawsze marzył, aby wychować swojego syna przede wszystkim na wzorowego Polaka, wielkiego patriotę. 

Bursztynski 1

Stanisław Bursztyński należał do pokolenia ludzi naznaczonych dramatem II wojny światowej. Pochodził z Podkarpacia, gdzie jego rodzina od połowy XVIII wieku osiadła w miejscowości Witkowice koło Ropczyc. Naukę, przerwaną w roku 1939, kontynuował w okresie okupacji niemieckiej na kompletach tajnego nauczania. W celu uniknięcia wywozu na roboty do Niemiec, w latach 1941-1944 pracował jako przymusowy robotnik w Zakładach Przemysłowych w Sędziszowie, fabryce produkującej wówczas sprzęt wojenny. Jako żołnierz Armii Krajowej, zaprzysiężony przez dowództwo obwodu AK powiatu dębickiego, został przydzielony do konspiracyjnej grupy dywersyjnej, wykonującej zadania sabotażowe w zakładzie pracy (m.in. opóźnianie produkcji i załadunku broni na front wschodni) oraz na terenie powiatu (transport broni do oddziałów partyzanckich).


Po zakończeniu wojny Stanisław Bursztyński rozpoczął studia w krakowskim konserwatorium w klasie fortepianu, a prócz tego w zakresie gry na perkusji i organach. Równolegle pracował w zespole chóru Filharmonii Krakowskiej, gdzie za namową matki słynnej pianistki Haliny Czerny-Stefańskiej podjął naukę śpiewu solowego w klasie profesora Józefa Gaczyńskiego. Po dwuletnim angażu na stanowisku solisty w Centralnym Wojskowym Zespole Pieśni i Tańca kierowanym przez Leopolda Kozłowskiego, w roku 1955 został zatrudniony w Państwowej Operze Śląskiej w Bytomiu na stanowisku śpiewaka solisty. Stanisław Bursztyński pracował tam nieprzerwanie do roku 1981, a w latach 1982-1986 występował gościnnie. Okresowo w latach 60. i 70. pracował również w krakowskim Teatrze Operowym.

Bursztynski 2

Dorobek artystyczny śpiewaka, dzięki nieprzeciętnej muzykalności i wrażliwości muzycznej, popartej pracowitością, stwarzał możliwość wykonywania przez niego bogatego i różnorodnego repertuaru. Wykonywał on bowiem czołowe partie z repertuaru światowej literatury operowej od opery klasycznej po XX-wieczną (K. Szymanowski, J.Gablenz, J. Świder).


Artysta dał się poznać melomanom opery w kraju jak i poza jego granicami z jak najlepszej strony. Koncertował m.in. w byłej Jugosławii, Włoszech, Bułgarii, Rumunii, Niemczech, byłej Czechosłowacji oraz krajach byłego Związku Radzieckiego (Litwa, Ukraina, Białoruś, Rosja, Łotwa), na Węgrzech, we Francji oraz Wielkiej Brytanii. Jego stałym repertuarem wykonawczym była opera romantyczna, późnoromantyczna i werystyczna. Zdolności aktorskie Bursztyńskiego, bogata skala głosu, pozwalały kreować mu postacie charakterystyczne, wyraziste, o pełni dramatycznego napięcia zarówno w ariach solowych, jak i scenach zespołowych. Artysta dysponował ponad czterdziestoma pierwszoplanowymi partiami solowymi.

Bursztynski 3

Wykonywał m.in. partię Henryka z Łucji z Lammermooru G. Donizettiego, Walentego z Fausta Ch. Gounoda, Zurgi z Poławiaczy pereł oraz Escamilla z Carmen G. Bizeta. Należał do znakomitych odtwórców oper G. Verdiego. Do jego niezapomnianych kreacji należały: tytułowa partia błazna w Rigoletcie, Luny w Trubadurze, Jagona w Otellu, Renata w Balu maskowym, Posy w Don Carlosie, Don Carlosa w Mocy przeznaczenia, Amonastra w Aidzie. W operze R. Wagnera Holender tułacz wykonywał partię tytułową. W Pajacach R. Leoncavalla śpiewał prolog i partię Tonia, zaś w Tosce G. Pucciniego w sposób znakomity kreował postać barona Scarpii. Stanisław Bursztyński nie stronił od wykonywania repertuaru komedii muzycznej, choćby w operach W. A. Mozarta, a te, jak wiadomo, wymagają od śpiewaka wirtuozerii i znakomitej gry aktorskiej. Wykonywał Wesele Figara, flet Cosi fan tutte, Czarodziejski flet. Uzupełnieniem opery komicznej był Cyrulik Sewilski G. Rossiniego, Marta F. V. Flotowa, Don Pasquale G. Donizettiego. Romantyczna opera słowiańska  w jego wykonaniu to: Dama Pikowa P. Czajkowskiego, Sprzedana narzeczona B. Smetany, Rusłan i Ludmiła M. Glinki. Polską operę romantyczną reprezentował takimi partiami jak: Marcin Pakuła z Verbum nobile oraz Miecznik i Maciej ze Strasznego dworu St. Moniuszki.


Oprócz opery uprawiał lirykę wokalną. W szczególności były to pieśni okresu romantyzmu i neoromantyzmu: F. Schubert, R. Schumann, J. Brahms, C. H. Gounod, H. Wolf, R. Strauss, P. Czajkowski,  M. Musorgski. Nie stronił też od wykonywania repertuaru francuskiego impresjonizmu jak choćby: C. Debussy, H. Duparc, G.Faure. Dużym uznaniem cieszyły się w jego wykonaniu pieśni F. Chopina oraz arcydzieła liryki muzycznej pochodzące ze Śpiewników domowych St. Moniuszki.

Bursztynski 4

Stanisław Bursztyński był osobowością o silnym poczuciu społecznego posłannictwa i pragnął obdarowywać swym talentem wielkie rzesze odbiorców. Od samego początku swojej działalności artystycznej dawał własne recitale oraz koncertował zespołowo. W ciągu 25-letniego pobytu na Śląsku koncertował niezliczoną ilość razy w placówkach edukacyjnych, ośrodkach leczniczych, domach opieki społecznej, w domach kultury. Swój repertuar wykonywał w klubach inteligencji katolickiej oraz kościołach regionu śląskiego. Po powrocie do Krakowa w roku 1987 kontynuował działalność społeczną.


Nieprzerwanie przez wiele lat odwiedzał skupiska Polaków z tzw. „Kresów Wschodnich”.  Bursztyński, jako pierwszy, po latach radzieckiej cenzury, przez miejscową ludność uznany został za posła polskości i patriotyzmu, za łącznika z Macierzą. Niestety, śmierć artysty w dniu 27 października 2001 roku w Krakowie przerwała serdeczne więzi z rodakami zza Bugu i Niemna.

Bursztynski 5

Stanisław Bursztyński był człowiekiem wykształconym, kompetentnym i zaangażowanym, dla którego praca to nie tylko wyzwanie, ale przede wszystkim powołanie. Swoją osobą ubogacał panteon wielkich śpiewaków operowych jak i estradowych, o czym nie mogą zapomnieć szczególnie młodzi artyści pochodzący z Podkarpacia. Bowiem naszym to zadaniem jest ciągłe przypominanie jakże ważnej historii kultury naszego regionu. W myśl słów: „Człowiek, który nie ma szacunku dla przeszłości, nie jest godzien teraźniejszości”. Dziś, pisząc to wszystko o osobie Stanisława Bursztyńskiego, przychodzą nam na myśl słowa Seneki: „DOCENDO DISCIMUS (Ucząc innych uczymy się sami) (Epistulae 7,8)”.


Niniejsze opracowanie ma na celu przybliżenie priorytetowych pól artystycznej aktywności artysty: kultywowanie śpiewu operowego oraz wokalistyki o tematyce sakralnej i patriotycznej. Wszystko to było dla niego zajęciem wręcz inspirującym.

Bursztynski 6

To, co otrzymywał od losu, wymagało jednocześnie ogromnego zaangażowania i nieustannego pilnowania wysokiego poziomu. Dziś w przestrzeni publicznej odwaga przestała być dobrem duchowym, o które się dba, pielęgnuje i które zostawia się wnukom. Odwaga, o której mowa, może mieć wiele odcieni – może być bezpośrednia na polu bitwy, czy też cywilna. Stanisław Bursztyński swoim śpiewem dawał wyraz troski o piękno muzyki wokalnej, o piękno języka ojczystego i kultury polskiej. To, co chrześcijańskie, musi być profesjonalne. Muzyka sakralna, jaką uprawiał, często służyła modlitwie, refleksji i zadumie. Osoba Stanisława Bursztyńskiego, wywodząca się z Witkowic koło Ropczyc, to chlubna postać zarówno człowieka jak i artysty.

Jacek Ścibor 


 

Wspomnienia o Mężu

Stanisław Bursztyński, najstarszy z trojga rodzeństwa, urodził się w Witkowicach; w osadzie powstałej prawdopodobnie w XIII w. Od 1986 roku jest to administracyjna część powiatowego miasta Ropczyce, położonego w zachodniej części województwa podkarpackiego. Parafia w Witkowicach została po raz pierwszy wzmiankowana w spisie świętopietrza z 1326 roku. Jan Długosz wymienia ją w 1420 roku. Pierwszy drewniany kościółek parafialny miał za patronkę św. Dorotę. Nowy kościół, pod wezwaniem św. Michała Archanioła, powstał w XVIII stuleciu z fundacji Michała Sołtyka, kanclerza sandomierskiego. Kościół ten spełnił ważną rolę kulturotwórczą w życiu przyszłego artysty – śpiewaka Stanisława Bursztyńskiego.

Bursztynski 7

Jego ojciec Stanisław należał do Legionów Józefa Piłsudskiego. Walczył w Brygadzie Piechoty. 16 sierpnia 1920 roku brał udział w rozstrzygającej operacji ataku wojsk polskich na tyły zachodniego skrzydła Armii Czerwonej, otaczającej Warszawę. W bitwie tej, zwanej „Cudem nad Wisłą”, zaliczonej przez historyków wojskowości do 18-tej, przełomowej bitwy w historii świata, został ciężko ranny. Wówczas złożył ślubowanie Matce Bożej, że jeśli dane mu będzie wrócić do domu i mieć syna, to wychowa go na Polaka. Dokładnie w trzy lata później, 16 sierpnia 1923 roku przyszedł na świat pierworodny syn. Nadano mu starosłowiańskie imię Stanisław. Jest to dwuczłonowe imię złożone, tzw. życzeniowe i oznacza „stań się sławny”. Oboje rodzice, skromni i bogobojni rolnicy, urodzeni jeszcze w dobie narodowej niewoli, mieli rozwinięte poczucie polskości, a w związku z tym świadomość obowiązków moralnych i obywatelskich. 


W ich domu prenumerowano pisma katolickie m.in.: „Lud Katolicki”; „Chorągiew Maryi”, „Gazetę Niedzielną”, które wieczorami po zakończeniu prac w gospodarstwie chętnie czytano przy lampie naftowej. W okresie jesienno-zimowym dyskutowano z sąsiadami na tematy gospodarcze i społeczne dotyczące spraw publicznych odrodzonej Polski. W takiej atmosferze dorastał ich syn. Pewien wpływ mógł także odegrać dwór w Witkowicach, którego właścicielem był profesor KUL-u, historyk Henryk Dembiński.

Bursztynski 8

Jego syn Ludwik, urodzony w Witkowicach, prawnik, dyplomata i działacz katolicki jako podrostek zimową porą jeździł na nartach ze Stanisławem pośród okolicznych wzgórz. Jeden na sprzęcie zagranicznym, drugi na nartach wykonanych własnoręcznie przez ojca. Przy pożegnaniu często wymieniali się kanapkami: chlebem z chłopską słoniną na dworską bułkę z szynką. Życie Stanisława było od chwili narodzin naznaczone muzyką. Zachowała się rodzinna opowieść o powitaniu świata przez noworodka tak donośnym krzykiem, że akuszerka autorytatywnie orzekła: „mamy nowego organistę!”. Mały Staś dorastał. W wieku 6-7 lat zaczął pasać krowy na pobliskich błoniach.


Słoneczne ranki letniej pory witał dziecięcym sopranem gdzieś zasłyszaną melodią; pieśnią Stanisława Moniuszki „Po nocnej rosie” do słów Władysława Syrokomli. Nie mógł mieć świadomości, że był to początek Jego artystycznej pasji, której poświęcił życie. Wówczas Jego głos tak donośnie rozlegał się po wsi, że bywał pobudką dla gospodarzy i wezwaniem do rannego wypuszczania bydła z obór.

Bursztynski 9

Po latach wspominał, że grało mu całe otoczenie: odgłosy domowych prac, gęganie gęsi, poszum wiatru; wchłaniał sobą całą kakofonię dźwięków. W świecie tym był zanurzony, dopełniając go nadwrażliwą, dziecięcą wyobraźnią. Pytał siebie: jak mogą w Niebie śpiewać i grać aniołowie? Być może był obdarzony rzadkim słuchem absolutnym. Nie chciał jednak tego badać, nie lubił tego określenia, a słuch i muzykalność miał nadzwyczajną. Może o tym świadczyć choćby pewien drobny epizod. Gdy był już uznanym artystą, zdarzyło Mu się spotkanie z kosem, który zadomowił się na krzaku przy oknie i śpiewał. Stanisław mu odpowiadał. I tak dialog obu powtarzał się przez kilka dni. O czym rozmawiali? Być może była to pora tokowania ptaka przed przystąpieniem do lęgu. Była to przepiękna melodia duetowa człowieka i ptaka.


Dziecięce Niebo zostało przed Nim odsłonięte. Zanurzył się w nie w parafialnym kościółku Witkowic. Od ówczesnego organisty otrzymał przywilej kalikowania w piszczałkowych organach podczas nabożeństw. Niedziela stała się dla kilkuletniego chłopca najbardziej oczekiwanym dniem tygodnia. Nie opuszczał ani jednej mszy. Po latach wracał często do rodzinnego kościoła, by na tychże organach akompaniować sobie do śpiewanych przezeń pieśni.

Bursztynski 10

Z imieniem Stanisława związany jest dość ważny, nieznany fakt dotyczący świątyni witkowickiej. Dla dorastających chłopców chór i wieża kościelna były tajemniczym, zabronionym miejscem odkryć. Między porzuconymi przedmiotami Stanisław odnalazł zagubioną zabytkową figurę św. Doroty. W latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku proboszcz ks. Józef Wójcik zabiegał o rozbudowę kościoła. Polityka władz PRL-u nie sprzyjała tego typu przedsięwzięciom. Ale dzięki porozumieniu między wojewódzkim konserwatorem a proboszczem, który poinformował o bezcennym, średniowiecznym znalezisku, otrzymano zezwolenie na rozbudowę świątyni. W latach 1972-1974 została ona przedłużona z zachowaniem części pierwotnej. A św. Dorota wróciła na należne miejsce w kościele.


Ponury okres okupacji lat 1939-1945 był dla Stanisława, wchodzącego w dorosłe życie, okresem próby charakteru. W 1941 roku, dla uniknięcia wywozu na roboty do Niemiec, został robotnikiem w sędziszowskiej fabryce zbrojeniowej, która była zapleczem dla niemieckich dostaw na front. Pracował na dwie zmiany, dzienno-nocne, po 12 godzin.

Bursztynski 11 

W Sędziszowie były mocno rozwinięte struktury podziemnego ruchu oporu. W 1942 roku, w wieku 19 lat, Stanisław został zaprzysiężony do oddziału Armii Krajowej Obwodu Dębica. Jako żołnierz został skierowany do pracy sabotażowo-dywersyjnej na terenie fabryki oraz do grupy zabezpieczeń zrzutów zachodnich aliantów. Odbywał nocne szkolenia, tłumacząc rodzinie późne powroty potrzebą życia towarzyskiego. Pod naciskiem wymówek matki zdekonspirował się wchodząc do domu z pistoletem i nabojami. Odtąd matka błogosławiła syna przed akcjami. A Jego oddział zaopatrzyła w uszyte własnoręcznie opaski o narodowych barwach. Stanisław miał przyjaciela. Obaj przed poważnymi akcjami, niepewni życia, udawali się do proboszcza Jana Jarosza w Witkowicach dla otrzymania generalnej absolucji.


Nie chcieli żywi poddać się Niemcom. Nosili przy sobie granaty. Przysięgli polec w potyczce z wrogiem z odpalonym granatem w dłoni. Obaj przeżyli. Przyjaciel po wojnie został zamęczony w komunistycznym więzieniu pod zarzutem współpracy z Niemcami. Spoczął w nieznanym grobie. W 1946 roku Stanisław wyjechał do Krakowa. Rozpoczął studia w Państwowym Konserwatorium Krakowskim w klasie fortepianu, organów i perkusji. Przybył z amatorskim przygotowaniem muzycznym. Pierwszym Jego instrumentem był akordeon, którym w czasie okupacji zarobkował grając na weselach. Dlatego przyszło Mu pokonać gigantyczną pracę dla uzupełnienia braków.

Bursztynski 12

Pracował po kilkanaście godzin dziennie żywiąc się w kuchni dla ubogich, prowadzonej przez ss felicjanki. Z upływem czasu wycieńczenie nie pozwoliło Mu pokonać odległości 1,5 km na obiady. Nadal ćwiczył w domu i w szkole. Jedynym posiłkiem stała się bułka i wrzątek. Bez środków do życia, w dziurawym obuwiu, maskowanym „łatami” z czarnego tuszu, ostatecznie załamany podjął decyzję rezygnacji z wymarzonego zawodu muzyka. Odbył ostatni, pożegnalny spacer po Głównym Rynku Krakowa, gdzie odnalazł na bruku banknot. Fakt ten odczytał jako pomyślny znak. Część kwoty przeznaczył na ofiarę do kościoła, za resztę po raz pierwszy od długich miesięcy najadł się do syta. Wydarzenie to było punktem zwrotnym w Jego życiu. Pozostał. Nadal studiował. Trzeba było z czegoś żyć. Terminalnie chory ojciec nie mógł Mu pomóc. Filharmonia Krakowska ogłosiła nabór do chóru. Stanisław podjął tam pracę. Podczas prób zwrócił swym głosem uwagę pianistki, matki przyszłej sławy światowej pianistyki, Haliny Czerny-Stefańskiej. Zaczął bywać w domu pp Czernych. Ci uznali, że ma talent śpiewaczy i skłonili do podjęcia nauki śpiewu. Ich opinię potwierdził wybitny otolaryngolog, prof. Jan Miodoński, który stwierdził, że doskonale ukształtowane struny głosowe pacjenta należą do rzadkości.


I tak Stanisław kończąc Konserwatorium podjął studia wokalne. Jego profesorem został znakomity bas – baryton Józef Gaczyński, kształcony we Włoszech i Austrii w technice wokalnej bel canto. Jako pedagog kładł nacisk na wokalną wirtuozerię i wydobycie piękna ludzkiego głosu. Uczniowie tej techniki, dla osiągnięcia efektów, winni charakteryzować się znakomitym słuchem oraz wyczuciem rytmiki.

 Bursztynski 13

Walory te posiadał Stanisław. Do grona Jego kolegów należeli tak wybitni, późniejsi soliści jak Kazimierz Pustelak, czołowy tenor Opery Narodowej czy Bolesław Pawlus, tenor Opery Śląskiej, zdobywający sławę w teatrach operowych Niemiec. Adam Duliński został solistą oper wrocławskiej i łódzkiej. Do uczennic prof. Gaczyńskiego należała Wanda Polańska, przyszła diva polskiej operetki. Profesor traktował młodzież jak własne dzieci. Poświęcał się im bez reszty. Przy ustawianiu emisji głosu rygorystycznie przestrzegał spełniania wymagań. Nie zezwalał na żadne występy prywatne czy udział w konkursach. Nieraz godzinna lekcja przeciągała się do późnego wieczoru, przekształcając się w rodzinne spotkania. Często dokarmiał swoją zabiedzoną gromadkę i „zapominał” o honorarium.


W dzisiejszych czasach trudno o taki typ pedagoga. Stanisławowi było trudniej dostosować się do wymagań profesora. Był starszy od kolegów i niełatwo Mu przychodziło rozluźnianie mięśni przy otwieraniu szczęk. Dlatego musiał godzinami mieć szeroko otwarte szczęki przytrzymane kneblem. Taka „gimnastyka” była niezwykle bolesna.

Bursztynski 14 

Stanisław mógł częściowo odwdzięczać się profesorowi finansowo. Za postępy w nauce otrzymał bowiem stypendium. Ale trwało to niedługo. Na podstawie donosu został aresztowany na sali w czasie zajęć, skuty kajdankami i wywieziony na przesłuchanie. Otrzymał zarzut współpracy z niemieckimi faszystami. Przesłuchanie trwało ponad dobę. Przesłuchujący kierował lusterko w oczy i raził Go odblaskiem słońca. Przy zamykaniu oczu Stanisław był bity po twarzy. Nie został jednak uwięziony. Pozbawiony stypendium studiował nadal. Dla utrzymania się i pomocy młodszemu rodzeństwu zaczął grać dorywczo na zabawach tanecznych oraz weselach. Najlepszy zarobek uzyskiwał na wieczorkach, gdzie bawiło się środowisko robotniczego półświatka. Uczestnikami byli ludzie najczęściej wykolejeni przez wojnę, bez rodzin, nękani poważnymi powojennymi chorobami, skonfliktowani z prawem.


Jednak ci ludzie marginesu czuli się Polakami. Do obyczaju zabaw weszło śpiewanie przez Stanisława pieśni Feliksa Konarskiego „Czerwone maki na Monte Cassino”. Pieśń ta w latach 40-50 stała się jednym z niepodległościowych hymnów, którym Polacy w czasach dyktatury stalinowskiej manifestowali swą podmiotowość. Jej wykonywanie było zakazane i objęte karą więzienia. Stanisław nigdy nie odmówił śpiewu. 

Bursztynski 15 

W 1953 roku dziennik „Echo Krakowa” ogłosił konkurs młodych talentów wokalistyki. Stanisław wyśpiewał wówczas drugie miejsce arią Igora Światosławowicza z opery Aleksandra Borodina Kniaź Igor. Siódme miejsce zajęła wówczas Danuta Smykla, znana później piosenkarka Danuta Rinn. W tym także roku Stanisław został zaangażowany na stanowisko solisty do Zespołu Pieśni i Tańca Wojska Polskiego, kierowanego przez Leopolda Kozłowskiego. Występował na poligonach wojskowych całego kraju z repertuarem pieśni patriotycznych, żołnierskich, ludowych, utworów Moniuszki i Chopina. Zespół był miejscem, gdzie można było, przy liberalnym zwierzchniku, pielęgnować bezkarnie własny talent. W różnym czasie solistami tego Zespołu byli tak znakomici śpiewacy jak Bernard Ładysz, Bohdan Paprocki, Andrzej Hiolski. 


Doświadczenia w Zespole Wojskowym stały się dla Stanisława wstępem do pracy zawodowej, trwającej nieprzerwanie w latach 1955-2000. Macierzystą placówką została Państwowa Opera Śląska w Bytomiu. Kierował nią wówczas dyrektor naczelny Włodzimierz Stahl oraz kierownik artystyczny i dyrygent Włodzimierz Ormicki. W czerwcu 1955 roku do przesłuchań konkursowych zgłosiło się 19 kandydatów. Angaż na stanowisko śpiewaka – solisty otrzymał Stanisław Bursztyński.

Bursztynski 16

Komisję konkursową ujęła w Jego wykonaniu aria Miecznika ze Strasznego dworu Stanisława Moniuszki, odśpiewana pięknym, dramatycznym głosem barytonowym o idealnym brzmieniu wokalnym. W owym czasie praca w Operze Śląskiej była marzeniem wielu śpiewaków. Była to bowiem czołowa placówka operowa w kraju. Powołana w 1945 roku przez światowej sławy basa, Adama Didura, w latach 40-60 ub. wieku skupiała najwybitniejszych śpiewaków przedwojennego oraz młodszego pokolenia. Niezapomniane kreacje światowego repertuaru, które weszły do historii opery polskiej, tworzyli tak wybitni artyści jak: Andrzej Hiolski, Jadwiga Lachetówna, Wiktoria Calma, Olga Didur, Bohdan Paprocki, Krystyna Szczepańska. 


Tu rozpoczynał swą karierę w latach 1960-1963 tenor światowej sławy Wiesław Ochman. Ze Stanisławem Bursztyńskim występował w tym czasie w premierowej obsadzie kilku oper. M.in. w Tosce G. Pucciniego obaj stworzyli znakomite kreacje Cavaradossiego i barona Scarpii.

 Bursztynski 17

Ale nim doszło do wykonywania przez Stanisława czołowych ról światowego repertuaru czekała go długa droga pracy i wyrzeczeń. Już sam fakt zatrudnienia w „świątyni sztuki” rzucał na kolana każdego debiutanta, onieśmielonego i przytłoczonego wielkością miejsca i kolegów. Do pierwszego wkroczenia w światła jupiterów jesienią 1955 roku Stanisław przygotowywał się długo i starannie. Było to nieme wejście w operze Piotra Czajkowskiego Eugeniusz Oniegin, gdzie w drugiej odsłonie II aktu sługa podaje sekundantom pistolety przed pojedynkiem Oniegina z Leńskim. Przeżycia i duma z męża młodziutkiej studentki musiały być ogromne, skoro podziwiała Go aż 17 razy! Z latami repertuar i miejsca wykonania w kraju i za granicą poszerzały się. W prywatnych wspomnieniach nie czas na analizę i ocenę twórczej drogi artysty. 


Wykonywał wiele czołowych partii. Wyrywkowo wymienię: z opery klasycznej to m.in. Wesele Figara, Cosi fan tutte, Czarodziejski flet. Opera włoska to: Cyrulik sewilski, Don Pasquale, Łucja z Lammermooru; opera francuska: Faust, Poławiacze pereł, Carmen, Fra Diavolo. W stałym repertuarze były ciężkie, wymagające ogromnego kunsztu artystycznego i fizycznej kondycji czołowe partie z oper Giuseppe Verdiego: Rigoletto, Bal maskowy, Moc przeznaczenia, Trubadur, Otello, Aida, Don Carlos, Falstaff. Richard Wagner był prezentowany tytułowym Holendrem tułaczem. Ulubionego Miecznika ze Strasznego dworu Moniuszki wykonał kilkaset razy, wliczając też wykonania estradowe. W ciągu lat pracy dysponował ponad czterdziestoma czołowymi partiami. Odrębną dziedziną było wykonywanie pieśni solowej.

Bursztynski 18

Z perspektywy upływu czasu można stwierdzić, że praca w Operze Śląskiej przez długie dziesięciolecia, do lat 80-tych ub. wieku, sprzyjała artystycznemu rozwojowi. Soliści, chórzyści, balet tworzyli zgrane środowisko ludzi, którzy wiedzieli, po co się tam znaleźli. Ten czas, zgrzebny finansowo, był pozbawiony komercji, opartej na regułach rynkowych. Konsumpcyjny styl życia jeszcze się nie upowszechnił. Dlatego przejawiano skłonność do zawiązywania towarzyskich kontaktów i wzajemnej pomocy. Znajdywano czas dla spotkań, dla słuchania trudno dostępnych nagrań i prowadzenia merytorycznych dyskusji. Wreszcie była to pora społecznego oczekiwania na dobrą muzykę. Śląsk stanowił region wyjątkowo chłonny muzycznie, miał wyrobionego słuchacza. Tradycja ta wywodziła się jeszcze z czasów zaborów, kiedy powstawały liczne amatorskie zespoły śpiewacze i orkiestrowe. Dlatego i potem było zapotrzebowanie na imprezy z udziałem wysokiej klasy artystów. Stanisław wypełniał repertuarem śpiewaka setki spotkań w Domach Kultury, szkołach, na państwowych uroczystościach, w klubach Inteligencji Katolickiej.


Zresztą, trudno wymienić miasta i prowincję Śląska, dokąd docierał. Chętnie był przyjmowany w Domach Opieki Społecznej, a nawet w psychiatrycznych lecznicach. W jednej z nich usłyszał - jak wspominał – najwdzięczniejszą recenzję. Na pierwszomajowym poranku dla lżej chorych, po wykonaniu pieśni Granada i arii z Trubadura, padł okrzyk: „Ty, słyszałeś? Taki wariat, a tak pięknie śpiewa”. Po czym nastąpiły aprobujące gwizdy i tupania. 

Bursztynski 19 

W ostatnim etapie artystycznej kariery, w latach 1988-2000, priorytetem dla Stanisława stała się patriotyczna służba Polakom z Kresów, głównie z obecnych terenów zachodniej Białorusi oraz Ukrainy. Te lata uznał za najlepszą, najbardziej wartościową część życia artystycznego. Wypełnianie służby ludziom stało się możliwe dzięki polityce liberalizacji ZSRR, wprowadzonej w 1985 roku przez Michaiła Gorbaczowa pod hasłami przebudowy i jawności. Konsekwencją stało się budzenia się z letargu polskiej diaspory, poddawanej od 1945 roku uporczywej, komunistycznej indoktrynacji. Nastąpiła legalna możliwość komunikacyjnego przemieszczania się.


W 1988 roku, przy wybitnym wsparciu Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Krakowie, na Uniwersytecie im. Janki Kupały w Grodnie otworzono kierunek filologii polskiej, pierwszy i jedyny na ogromnych połaciach europejskiej i azjatyckiej części Związku Radzieckiego. Inaugurację tego wydarzenia, dziś już historycznego, uświetnił recital Stanisława Bursztyńskiego. Koncertową salę Muzeum Ateistycznego, dawnego refektarza klasztoru bazylianów, wypełnili goście, w większości Polacy. Po raz pierwszy od zakończenia działań wojennych w 1945 roku usłyszeli wówczas legalnie polski repertuar pieśni Karola Kurpińskiego, Stanisława Moniuszki, Fryderyka Chopina, Mieczysława Karłowicza, pieśni ludowych.

Bursztynski 20

Klamrą spinającą całość były dwa utwory: Jana Kochanowskiego Czego chcesz od nas, Panie oraz Ave Maria Charles’a Gounoda, wysłuchane na stojąco. Dla artysty był to koncert przełomowy, wyjątkowego napięcia psychicznej emocji. Dla słuchaczy również. Po opuszczeniu sali przed wejściem zebrała się grupa ludzi. Cierpliwie czekali; zziębnięci, w smagającym deszczu listopada, w kałużach, by podziękować za okruch polskości; za obcowanie z wartościami, jakich nie dane im było doznawać przez dziesięciolecia. Odtąd Stanisław począł koncertować nie tylko dla koneserów sztuki. Przyjął na siebie moralny imperatyw wypełniania posłannictwa artysty wobec tych, którzy czekali nie tyle na Niego, co na polskość. Docierał na prowincję, do odbudowywanych kościołów, do wiejskich szkół z małymi grupkami polskich dzieci, do wsi niemal pozbawionych komunikacji. Miejsca koncertów bywały różne. Zdarzało się śpiewać kolędy mroźnym styczniem w pomieszczeniach, ogrzewanych oddechem obecnych, odzianych w ciepłe okrycia, czapki, rękawice. Wszędzie odbierał wzruszające odruchy serca. Bywało, że proszono Go, by został z nimi na stałe jako organista. Zapewniano o dobrych warunkach pracy; gwarancji ciepłej izby oraz zaopatrzenia na zimę w kartofle i beczkę kapusty.


Bywało także, że nanabożeństwach wierni, nie obeznani z liturgią, bili brawa po odśpiewaniu każdej pieśni. A po zakończeniu obdarowywali owocami i warzywami z przydomowych ogrodów. Na spotkania byli przygotowani wcześniejszą zapowiedzią z ambony. Dlatego zdarzało się im przybywać do kościołów nawet z bardziej odległych miejscowości. Wobec niedoboru paliwa, bez własnego samochodu, nie było to łatwe. Dla odbiorców spotkania z artystą przybierały terapeutyczny charakter chwilowego odreagowania na dziesięciolecia człowieczej niedoli.

Bursztynski 21 

W Jego osobie do tych prostych ludzi docierała Polska. Łaknęli Ojczyzny. Ongiś, na pytanie, jak przetrwali jako Polacy, padła odpowiedź: „Tutejszy kąkol rzucony w ziemię wyrasta białoczerwonym kwiatem”. Bardzo rozległa dyspozycyjność artystyczna wymagała wyjątkowej pracowitości, wewnętrznej samodyscypliny i przesunięcia osobistego życia prywatnego na drugi plan.

Bursztynski 22

Stanisław żył sztuką. Stanowił jej cząstkę. Sztukę traktował jako dany Mu dar Nieba, czego nie wolno Mu zlekceważyć. Inaczej popełniłby profanację. Pragnął zwracać ludziom to, co sam otrzymał niejako w ziemską dzierżawę. Był człowiekiem dobrym; głębokiej, dziecięcej i ufnej wiary, bez zawiłych teologicznych odniesień. Taka postawa wspierała Go w wykonywaniu bardzo specyficznego, trudnego psychicznie zawodu, niejednokrotnie wypełnionego niezdrową i krzywdzącą rywalizacją. Dla utrzymania kondycji śpiewaka Stanisław pracował wiele w domu, każdego dnia przez kilkadziesiąt lat. Nawet uroczystości rodzinne, święta, czy dni urlopu nie zwalniały od rozśpiewania głosu odpowiednimi ćwiczeniami. Był kondycyjny fizycznie, nie chorował. Dlatego nie odczuwał szczególnego zmęczenia nawet po kilkunastogodzinnej pracy na próbach czy występach.


A przecież wykonanie partii pierwszoplanowej równało się utracie fizycznej energii górnika pracującego przez 8 godzin na przodku. Jeden z przyjaciół podsumował życie artystyczne i małżeńskie Stanisława jako prześpiewanie czterdziestu siedmiu lat. I tak było do końca. Chory terminalnie, jeszcze na dwa dni przed odejściem, porządkował taśmy z nagraniami, dedykując je jako pożegnalne pamiątki dla najbliższych. Odszedł, jak żył. Na pół godziny przed agonią, nocną porą 27 października 2001 roku, prosił o wyłączenie magnetofonu, którego przy Nim nie było. Być może słyszał wówczas wewnętrznie jakąś, już nie - ziemską melodię. Odchodził jak artysta. I jak człowiek wiary. Jego ostatnie słowa: „Jezus, Maria” były tymi, którymi otwierał sobie drogę do znanej Mu już rzeczywistości.

Bursztynski 23

Nie chciał spoczywać w Krakowie, chociaż to miasto wiązało go latami studiów, pracy, prywatnego zadomowienia. Jego życzeniem był powrót do ziemi, która Go wydała. Rodzinny grobowiec na wiejskim cmentarzu w Witkowicach jest usytuowany na wzgórzu. Widać z stamtąd rozległą okolicę – rodzinne gniazdo, domostwa sąsiadów, kościół – miejsce Jego chrztu. Tam spoczywają krewni, przyjaciele dzieciństwa, znajomi. I On.

                                                                                 Halina Bursztyńska