Przegląd nowości

Jonas Kaufmann „Nessun dorma”. Album Pucciniego na CD - Sony Classical

Opublikowano: sobota, 28, listopad 2015 20:48

Mniej więcej dziesięć lat temu na scenach światowych pojawiła się grupa śpiewaków mogących stanowić w przyszłości czołówkę tenorów w repertuarze włosko-francuskim: Rolando Villazon, Joseph Calleja, Juan Diego Florez, Jonas Kaufmann i Piotr Beczała. Byli już silnie obecni dwaj nieco starsi: Jose Cura i Marcelo Alvarez. Cura dość szybko zawiódł z braku dobrej techniki i rozdrabniania się na różne rodzaje aktywności, między innymi piosenkarskiej. Alvarez jest ceniony do dzisiaj, ale nigdy nie osiągnął statusu supergwiazdy. Z wymienionych na wstępie pięciu tenorów początkowo na prowadzenie wysunęli się obdarzeni wyjątkowej piękności głosami, w dodatku bardzo odmiennymi: Rolando Villazon i Joseph Calleja.

CD Jonas Kaufmann

Ale pierwszy przeżył bardzo poważny kryzys wokalny, po którym odnalazł się, lecz powrócił już tylko jako tenor o ograniczonym repertuarze lirico leggiero, głównie Mozartowski. Calleja od paru lat śpiewa źle (dowodem nagrania), bo charakterystyczne szybkie wibrato, które kiedyś było ozdobą jego srebrzystego głosu zamieniło się w wibracje przypominające groszek.


Juan Diego Florez zaczynał jako rewelacyjny tenor Rossiniowski z niebywałymi możliwościami koloratury i takim pozostał, a więc jest typowym tenore leggiero, a próby śpiewania nawet partii typu lirico leggiero jak Książę w „Rigoletcie”, czy Nemorino w „Napoju miłosnym” są moim zdaniem niezbyt udane. W ciągu ostatnich 5-7 lat na czoło wysunęli się stopniowo dwaj tenorzy: Piotr Beczała i Jonas Kaufmann. Pierwszy jest tenorem typowo lirycznym, drugi tenorem określanym we włoskiej terminologii jako lirico spinto, a w niemieckiej Jugendlicher Heldentenor. Kaufmann ma rozleglejszy repertuar: świetny jest zarówno w partiach włoskich i francuskich jak niemieckich (m.in. Wagnera).

Najnowsza płyta Kaufmanna, nagrana przez firmę SONY, jest doskonale zrealizowana dźwiękowo. Oddaje w naturalny sposób bogactwo jego głosu, którym zachwycałem się na przedstawieniach, a który we wcześniejszych nagraniach brzmiał bardziej matowo niż w rzeczywistości. Bo głos Kaufmanna jest ciemny, gęsty, ale ma wyjątkowy blask i jak się wydaje dość trudno (to znany w przeszłości przypadek także innych śpiewaków) uchwycić go w pełni przy pomocy mikrofonów. Tym razem to się udało. Brawa dla producenta i inżynierów dźwięku. Kaufmann postanowił przedstawić fragmenty wszystkich oper Pucciniego (oczywiście bez „Siostry Angeliki” ze zrozumiałych względów), są one jednak reprezentowane nierówno.

Z „Madame Butterfly” mamy tylko króciutką arię Pinkertona: „Addio, fiorito asil”, pewnie dlatego, że całą operę nagrał w 2008 roku z Angelą Gheorghiu dla firmy EMI. Partię tę zazwyczaj śpiewają tenory liryczne, ewentualnie typu lirico leggiero (niezrównani są Giuseppe di Stefano w nagraniu firmy EMI/RCA z 1954 roku, póżniej wydanym przez TESTAMENT, Nicolai Gedda - także EMI z 1955 roku i Luciano Pavarotii w nagraniu firmy DECCA z 1974 roku), ale są precedensy mocniejszych głosów: Richard Tucker (SONY 1949, RCA 1962) i Placido Domingo (SONY 1977). Podobnie jak oni, Kaufmann brzmi nieco zbyt heroicznie. Porównajmy jego interpretację ze wspaniałym Carlo Bergonzim (DECCA 1958, EMI 1966), także tenorem liryczno-dramatycznym, który jednak potrafi nadać swemu głosowi słodycz i bardziej niuansuje, wręcz pieści frazę.

Z „Manon Lescaut” mamy aż cztery fragmenty. Arie Kawalera des Grieux: „Donna non vidi mai”, „Ah! Manon, mi tradisce” i „Ah! Non v’avvicinate” oraz duet z Manon: „Tu, tu, amore tu”. W pierwszej, lirycznej arii, śpiewanej w świeżym miłosnym zachwycie, Des Grieux" Kaufmanna jest zbyt mało subtelny, ale w pozostałych fragmentach potężny głos śpiewaka oddaje wspaniale pasję i namiętności targające bohaterem. Kaufmann może tu konkurować z Mariem del Monaco (DECCA 1954) i Placidem Domingiem (EMI 1971, DG 1983). Niestety, towarzyszący Kaufmannowi sopran Kristine Opolais daleko odbiega od poziomu partnera.


„Tosca” reprezentowana jest skąpo, tylko przez jedną arię Cavaradossiego: „Recondita armonia” (arię „E lucevan le stelle” nagrał w 2007 roku dla firmy DECCA). Kaufmann śpiewa ją przepięknie, zachwycająco świeżo pod względem interpretacji. Ostatnią frazę: „Tosca, sei tu…” wszyscy prawie tenorzy wykonują forte, tylko Carlo Bergonzi (EMI 1964) zdobył się na inwencję i zaśpiewał ją pianissimo. Kaufmann odważa się na jeszcze coś innego: zaczyna forte i robi płynnie diminuendo do piana. Zachwycające!

Najlepsze są moim zdaniem dwie arie Księcia Kalafa z „Turandot”. Przepiękne cieniowanie fraz z doskonałymi, nienagannie opartymi na oddechu pianami w „Non piangere, Liu” i heroiczny blask głosu oraz poetycka wena w „Nessun dorma”, arii zwieńczonej triumfalnym wysokim „si naturale”, to interpretacje porównywalne z najlepszymi na płytach: Maria del Monaco (DECCA 1955), Jussi Bjoerlinga (RCA 1959), Franca Corellego (EMI 1965), Luciana Pavarottiego (DECCA 1972) i Placida Dominga (DG 1981). Prawie równie udane, chociaż mniej wyrafinowane interpretacyjnie są arie Dicka Johnsona z „Dziewczyny z zachodu”: „Or son sei mesi” i „Ch’ella mi creda libero e lontano”, obie poprzedzone recytatywami. W tej dramatycznej partii mahoniowo ciemny, ale lśniący blaskiem głos Kaufmanna jest idealny i wytrzymuje porównanie z Mariem dle Monaco (DECCA 1958) oraz Placidem Domingiem (DG 1977, SONY 1991). To samo dotyczy arii Luigiego: „Hai ben ragione” z „Płaszcza” (dla porównania znowu del Monaco DECCA 1962 i Domingo RCA 1971, SONY 1976)

Bardzo dobrym pomysłem było włączenie do repertuaru nieczęsto wykonywanych arii z najwcześniejszych oper Pucciniego: „Torna ai felici di” z „Willid” oraz „Orgia, chimera dall’occhio vitro” z „Edgara”. Kaufmann śpiewa je z wielkim wyrazem, konkurencję mając silną i dorównując jej („Willidy” - Placido Domingo, SONY 1979, „Edgar” -  Carlo Bergonzi, SONY 1977). Scena i aria młodziutkiego Rinuccia: „Avete torto! Firenze e come un’albero fiorito” z opery komicznej „Gianni Schicchi” w wykonaniu Kaufmanna zupełnie rozmija się z postacią, bo przecież ani to Lohengrin ani nawet Walter von Stolzing. Podobnie arii Ruggera z „Jaskółki”: „Parigi e la citta dei desideri” brakuje finezji. Wystarczy posłuchać  jak śpiewa  ją młody Roberto Alagna (EMI 1996).

Niezwykle pięknie wykonuje natomiast Jonas Kaufmann swoją partię w duecie Rudolfa i Mimi: „O soave fanciulla” z „Cyganerii”, niestety mając u boku nieszczęsny, płaczliwy sopran pani Opolais. Kaufmann wspaniale cieniuje frazy, niemal jak tenor liryczny i szczęśliwie nie kończy razem z sopranem na wysokim „c”, lecz schodzi w dół zgodnie z partyturą, co pozwala zachować namiętno-poetycki charakter tego duetu. Soliście znakomicie towarzyszą chór i orkiestra Akademii Świętej Cecylii w Rzymie pod dyrekcją swojego szefa, Antonia Pappana, który doskonale czuje styl muzyki Pucciniego. Pappano jest wrażliwym artystą. Nie narzuca się ze swoją interpretacją, lecz uwzględnia potrzeby śpiewaka, zgodnie ze starą tradycja włoską. 

W sumie bardzo udana płyta, warta posiadania. Będę do niej wracał.

                                                                                              Piotr Nędzyński