Najnowsza premiera Opery Krakowskiej przebiegała pod znakiem dwóch bardzo udanych debiutów. Reżyser, Laco Adamik, tą właśnie operą debiutował w 1977 roku jako reżyser operowy (było to w Teatrze Wielkim w Łodzi), a znakomita sopranistka Opery Krakowskiej, Iwona Socha po raz pierwszy zaśpiewała partię Mimi.
Przypomnijmy dzieje powstania tej opery. Niewątpliwy sukces Manon Lescaut zainspirował kompozytora do szukania libretta, które zjednoczone z muzyką zapewni kolejne uznanie dla kompozytora i jego dzieła. Wybór padł na autobiograficzną powieść Henri Murgera Sceny z życia cyganerii. Napisania libretta podjęli się dwaj wybitni autorzy Luigi Illica i Giuseppe Giacosa. Ten pierwszy pisał scenariusz, a drugi układał go w wiersz. Młodszy o 10 lat Illica wniósł dramatyczną żywotność zaś drugi poetyckie natchnienie. Libreciści wybrali cztery fragmenty powieści, z których każdy jest całością dla siebie.
To libretto znakomicie obrazuje życie cyganerii paryskiej. Premiera opery odbyła się w Turynie w Teatro Regio w lutym 1896 roku. Powodzenie opery było niewyobrażalne choć „okupione” konfliktem z Ruggero Leoncavallo, który równocześnie komponował swoją Cyganerię. Wystawił ją rok później w Wenecji.
Cyganeria Pucciniego stanowi pozycję podstawową w repertuarze każdego teatru operowego i winna się w nim znajdować. Dobrze więc, iż opera ta weszła ponownie do stałego repertuaru Opery Krakowskiej. Dotąd była wystawiana w Krakowie trzy razy (1957, 1982, 2000). Jako ciekawostkę można podać, iż Puccini za niezrównaną Mimi uważał polską śpiewaczkę Marcelinę Sembrich-Kochańską (podobno!).
W omawianym spektaklu na czoło wykonawców wysuwa się Iwona Socha debiutująca w tej roli. Głos jej ujmuje przede wszystkim bogactwem, szlachetnością i czystością brzmienia.
Jego ciepła, indywidualna barwa wzrusza liryzmem i naturalnością. Zalety te artystka ujawnia również w grze aktorskiej. Jest romantyczną postacią, bardzo autentyczną, kruchą i delikatną. Po prostu kocha, cierpi i umiera.
Partia Mimi mieści się w pucciniowskiej rodzinie tzw. „małych zakochanych kobiet”, którą wypełniają także Butterfly i Liu. Aktorsko Iwona Socha jest też przekonująca. W roli Rudolfa partneruje jej Tomasz Kuk.
Dla niego partia ta nie jest nowością, śpiewał ją także w już w trzeciej inscenizacji, w 2000 roku. Ale jakże inaczej, bowiem od tego czasu głos jego stał się dojrzały, nieco „cięższy” w brzmieniu, ale wciąż bardzo piękny, szczególnie w górze skali, całkowicie rozpoznawalny dzięki indywidualnej barwie. Jego interpretacja partii Rudolfa była wyjątkowo dramatyczna. Mariusz Godlewski (Marcello) jak zwykle bezbłędny, Katarzyna Oleś-Blacha (Musetta) znakomicie zaśpiewała swego walca.
Do wymienionych wykonawców dołączyli pozostali: Wołodymyr Pankiv (wzruszył słynną arią Do płaszcza), młody bas-baryton z Wrocławia Tomasz Rudnicki o miłym głosie, Jacek Ozimkowski (Alcindoro). Andrzej Biegun jako Benoit stworzył w tej wybitnie epizodycznej postaci całkowicie przekonującą scenkę dramatyczną. Doskonale zabrzmiały chóry (operowy i dziecięcy).
Laco Adamik (reżyser) i Barbara Kędzierska (scenografia i kostiumy) przenieśli akcję opery całkiem świadomie na przełom XIX i XX wieku. A całą konstrukcję reżyserską i scenograficzną tej realizacji utrzymali w tradycyjnej, konwencjonalnej, jednoznacznej treści. Muzyka Cyganerii tworzy specyficzny klimat. Dyrygent i równocześnie kierownik muzyczny inscenizacji, Tomasz Tokarczyk, dbał o niego konsekwentnie budując muzyczne wizerunki postaci, a także wydobywał szczegóły i niuanse muzyki przechodząc od beztroskiej radości do przejmującego dramatyzmu.
To przedstawienie trzeba oglądnąć.
Jacek Chodorowski