Przegląd nowości

Najtrudniejsza dyscyplina śpiewacza

Opublikowano: wtorek, 26, maj 2015 14:53

Żadne zadania wokalne nie mogą się równać z wykonawstwem pieśni, oczywiście na wysokim artystycznym poziomie. W celu podniesienia poziomu tej specyficznej sztuki wokalnej stworzono w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina Podyplomowe Studium Pieśni, w którym doświadczeni artyści starają się w przeciągu jednego roku akademickiego przekazać młodym adeptom sztuki wokalnej pewne podstawowe wskazówki. Lista mistrzów pieśni służących opieką dydaktyczną jest długa, są na niej zarówno nestorzy pieśniarstwa, tacy jak Jerzy Artysz i Jadwiga Rappe, są też młodsi artyści, którzy w dokonaniach pieśniarskich wspięli się na szczyty, jak Olga Pasiecznik czy Agata Zubel.

UM,Janasilk

Dobry śpiewak, który bierze na warsztat repertuar pieśniarski musi spełniać wiele warunków. Podstawowy to oczywiście doskonałe opanowanie głosu, możliwość swobodnego atakowania wszystkich dźwięków skali, od najwyższych do najniższych, bez wyraźnego wysiłku zwłaszcza w dynamice piano i mezzopiano, bo jednak trzeba wypełnić swym głosem wnętrze i być dokładnie zrozumianym przez słuchaczy. Wszelkie zniekształcenia głosek, tak częste u śpiewaków operowych tutaj nie wchodzą w grę. Dobra dykcja i perfekcyjna wymowa we wszystkich językach, w których się śpiewa, są tutaj kolejnymi podstawowymi warunkami.


Pomagają też w prawidłowym, bliskim prowadzeniu głosu. W liryce wokalnej mamy do czynienia z tekstami poetyckimi o rozmaitym stopniu konkretności i wyrafinowania, ale bez ich dogłębnego zrozumienia pieśni będą puste i nijakie. Trzeba wreszcie połączyć tkankę muzyczną, melodię i frazę pieśni ze znaczeniem słów, co niekiedy bywa trudne jeśli obie warstwy, literacka i muzyczna sobie przeczą, albo wcale się nie wspierają. Oczywiście najlepiej wybierać do śpiewania te pieśni, gdzie słowo i muzyka idą w parze, co najlepiej potrafili robić kompozytorzy epoki romantyzmu. Wcześniej melodia nie zawsze wskazywała na nastrój wiersza, podobnie jest we współczesności, gdzie praktycznie nie ma żadnych reguł, choć oczywiście mistrzowie trzymają się nieśmiertelnych kanonów – muzyka i słowa to jedna całość. A jeśli już pieśń jest muzykalnym recytowaniem poezji, to trzeba się najpierw nauczyć tej sztuki bez muzyki, z wykorzystaniem technik aktorskich. Nie wspomnieliśmy jeszcze o niezmiernie ważnym w wykonawstwie pieśni akompaniamencie fortepianowym, który powinien wspierać muzykalność śpiewaka.

UM,Hajduczenia

Podyplomowe Studium Pieśni uwzględniło wszystkie potrzeby wykonujących koncertowo lirykę wokalną. Były ćwiczenia aktorskie, praca nad repertuarem, nie zapomniano też o pianistach, którzy dopełniają i wzmacniają efekt artystyczny. Wyniki prac mogliśmy ocenić na koncercie pt. Najpiękniejsze Utwory Europejskiej Liryki Wokalnej. Przywitała wszystkich znakomita pianistka-akompaniatorka prof. Katarzyna Jankowska-Borzykowska, zapowiedziała też, że uczestnicy koncertu wykażą się zdolnościami recytatorskimi deklamując wiersze najwybitniejszych polskich poetów, Zbigniewa Herberta i Wisławy Szymborskiej. W tej dziedzinie doskonalili swoje umiejętności pod kierunkiem znanego aktora Andrzeja Ferenca. Niestety tylko troje artystów, w tym pianistka Sylwia Michalik, zdecydowało się wystąpić w roli recytatorów.


Bezkonkurencyjny okazał się tutaj Aleksander Rewiński, tenor, który w części koncertowej przedstawił też bardzo wysmakowany i trudny repertuar, od Beethovena po Poulenca, Brittena i Szymanowskiego. Wyrecytował z typowo aktorską swadą wiersz Zbigniewa Herberta Pan od przyrody.

W części śpiewanej koncertu młodzi artyści przedstawili szeroką gamę środków wyrazowych używanych w liryce wokalnej. Absolutną swobodę wokalno-aktorską zaprezentowała sopranistka Monika Cichocka w pięciu króciutkich scenkach pieśniarskich Leonarda Bernsteina pt. I hate music! Bezpretensjonalnej i żartobliwej treści utworów podporządkowała wszystko, barwę głosu, uczesanie, sukienkę, mimikę, ruchy głowy, rąk, całego ciała, nawet spojrzenie.

UM,Grabczuk

To był prawdziwy popis na najwyższym poziomie aktorskim, z pełną kontrolą warsztatu wokalnego. Dwie inne pozycje wybrane do mini-recitalu były już mniej efektowne, w klasycznej pieśni Beethovena dały o sobie znać trochę zbyt otwarte góry, podobnie w pieśni Rachmaninowa Poljubiła ja. Artystka swoją wysoką klasę ujawniła więc w pełni raczej w utworach charakterystycznych.

Kolejny wykonawca, tenor Michał Grabczuk dysponujący bardzo ładnym głosem o zdrowej, ciemnej barwie, po pierwsze cały repertuar, wyłącznie w języku francuskim (Ravel, Debussy), wykonywał zapatrzony w nuty, co ogromnie utrudnia wyrazistą realizację wyrazową pieśni.


Po drugie jego jedynym aktorskim środkiem wyrazu były nieśmiałe, subtelne ruchy rąk niekiedy przypominające rytmiczne taktowanie. W pieśniach Clauda Debussy’ego dały też o sobie znać niewielkie problemy wokalne, ściśnięty głos w górnych rejestrach.

Drugi z występujących tenorów Aleksander Rewiński dysponował głosem jaśniejszym, bardziej lirycznym, wykazał się dużą muzykalnością, potrafił np. w pieśni Brittena The Little Old Table dobrze współpracować słowami z dźwiękonaśladowczymi uderzeniami fortepianu.

UM,Rewinski

 

Narrację wspierał swobodną gestykulacją i widać było, że wykonawstwo pieśni, niezależnie od języka wypowiedzi nie sprawiało mu trudności. Prawdziwy test na wokalną sprawność przeszedł w klasycystycznej pieśni Adelaide Ludwiga van Beethovena i tylko w dosyć smutnej, dekadenckiej pieśni Karola Szymanowskiego Tyś nie umarła, był mało wyrazisty.

Baryton Łukasz Hajduczenia dysponujący dobrym głosem o ciekawej barwie całą grę aktorską skupił na mimice twarzy, w czym zresztą doskonale mu wtórowała pianistka Krystyna Raczyńska, jedna z lepszych akompaniatorek podczas tego koncertu. W trudniejszych wokalnie pieśniach Sergiusza Rachmaninowa, zwłaszcza w wymagających wokalnej brawury Wiosennych wodach, ujawnił jednak słabości w atakowaniu wysokich tonów, które były zduszone i cofnięte. Z kolei niskie dźwięki śpiewak wykonywał bez podparcia, wspomagając się krtanią.


Mezzosopran Elwira Janasik śpiewała wyłącznie repertuar rosyjski (Glinka, Rachmaninow) i była absolutnie bez zarzutu, gdy idzie o swobodę interpretacji i stosowane środki aktorskie. Śpiewaczka dysponująca ładnym silnym głosem imponowała ciemnymi dołami. W bardziej dramatycznych sekwencjach zaczynała forsować i siłować się z głosem, a dźwięki wychodziły nieprzyjemnie jaskrawe.

Baryton Michał Sobiech wspólnie z doskonałą pianistką Sylwią Michalik zaprezentowali się w repertuarze niemieckim i rosyjskim. W popularnej pieśni Brahmsa Feldeinsamkeit solista dysponujący dobrym i mocnym głosem sprawiał wrażenie, jakby kompletnie nie rozumiał o czym śpiewa.

UM,Sobiech

Pomagał sobie jedną ręką. Drugą włączył w pieśni Piotra Czajkowskiego Błogosławlaju was liesa i tutaj pokazał się z dużo lepszej strony. Pieśń miała swoją dramaturgię i typowe dla kompozytora emocje. W dwóch pieśniach Mahlera śpiewak wykazywał pewną nerwowość, którą można było tłumaczyć dramatyzmem tekstu i tym, że niektóre podejścia sprawiły mu trudność techniczną.

Ostatnim uczestnikiem Studium Pieśni, który zdecydował się wziąć udział w koncercie był Koreańczyk Hotaek Lee z pianistką Inhee Cho. Baryton z Azji postanowił śpiewać z nut, ponurą i dramatyczną pieśń Atlas Schuberta oraz żartobliwą wesołą Il dottore pomodoro, w języku polskim Henryka Czyża.


Ten wdzięczny utwór starał się śpiewać wyraźnie, jakby doskonale zdając sobie sprawę z humorystycznej treści, czym zyskał sobie aplauz sali. Choć jego głos nie był w pełni wyrównany we wszystkich rejestrach, to jednak charakterystyczną i zawierającą szybkie parlando w języku polskim pieśń wykonał z dużym powodzeniem pomimo pulpitu z nutami, do którego co jakiś czas zerkał.

UM,Hotaek

Koncert finałowy Podyplomowego Studium Pieśni odbył się w UMFC już po raz czwarty i pokazał jak piękną sztuką jest wykonawstwo pieśni, ale zarazem odsłonił trudności z którymi muszą się zmierzyć uzdolnieni wokaliści.

Wydaje się, że również rady natury zewnętrznej przydały by się wykonawcom. Zachowanie na estradzie koncertowej, gdzie śpiewak skupia całą uwagę publiczności nie jest łatwe. Pomaga w tym dobrze dobrany strój. Dla pań wygodne są długie niezbyt opięte suknie, które pozwalają śpiewaczce ukryć nogi, co zapewnia dobrą i wygodną postawę w czasie śpiewu. Do tego dochodzi odpowiedni do urody makijaż Z panami jest łatwiej, ale koniecznie trzeba zadbać o wyprasowane spodnie. Oczywiście potrzebny jest też kontakt z publicznością i dobrą radą jest śpiewanie do jakiejś upatrzonej na sali osoby. Resztę uzupełni ośpiewanie i doświadczenie estradowe.

                                                                                          Joanna Tumiłowicz