Przegląd nowości

Verdi z północy i południa

Opublikowano: piątek, 24, kwiecień 2015 12:38

„Verdi i Puccini są zawsze wyprzedani” – powiedziała mi kanadyjska recenzentka znanego anglojęzycznego portalu o muzyce poważnej, która relacjonowała premierę „Makbeta” w Dutch National Opera w Amsterdamie (w Teatro alla Scala bilety i tak są prawie zawsze wyprzedane, a poza tym nie ma problemu z językiem angielskim, gdyż jego znajomość jest znikoma).

Aida,La Scala 1

„Zauważyłem w programie sezonu, że jest tylko jeden tytuł Verdiego i jeden Pucciniego” – odpowiedziałem. – „Ale właściwie dlaczego tak mało gracie ich w Amsterdamie?” – zapytałem, zapominając, że kiedyś, w zupełnie innym kraju, odbyłem już podobną rozmowę. „No jak to?! To jest teatr na północy Europy. To nie Włochy: tu nie ma śpiewaków ani do Verdiego, ani do Pucciniego. Orkiestra to też nie to” – usłyszałem.

Makbet,Amsterdam 1

Akurat moim zdaniem orkiestra w Amsterdamie brzmiała jak z dobrej płyty, w czym zasługa dyrektora muzycznego DNO – Marca Albrechta („Aidą” w Mediolanie dyrygował Zubin Mehta).


Moja holenderska rozmowa skłania natomiast do refleksji natury raczej ogólniejszej, dotyczącej artystycznej uczciwości w polskich teatrach operowych.

Aida,La Scala 4

Makbeta bowiem nie zawsze musi śpiewać świetny Scott Hendricks, a Amonas(t)ra – uznany  Ambrogio Maestri. Nie musimy czekać na kontrowersyjną Nadję Michael (która zresztą nie śpiewała premiery w Amsterdamie, bo Lady Makbet w pierwszych przedstawieniach wykonała za nią w nagłym zastępstwie Amarilli Nizza) ani na Kristin Lewis (która akurat też zachorowała i nie śpiewała ostatniego w serii spektaklu w Mediolanie – tytułową partię w „Aidzie” wykonała Maria José Siri).

Makbet,Amsterdam 2

Jednak różnica w obsadzaniu takich prymarnych postaci w spektaklach, w których w zasadzie cały zamysł artystyczny opiera się na stronie wokalnej przedstawienia, jest tak znacząca między teatrami zachodnioeuropejskimi a polskimi, że nie można udawać, że jej nie ma, a tak dzieje się dość często.


Osobną kwestią jest reżyseria operowa: w całym bogatym uniwersum pomysłów, trendów, praktyk inscenizacyjnych, szkół realizatorskich i innych zmiennych, które wpływają na ostateczny kształt przedstawienia, jest bowiem miejsce zarówno na tradycyjną „Aidę” (reż. Peter Stein, Teatro alla Scala), jak i nowoczesnego, ale – moim zdaniem – sensownego „Makbeta” (reż. Andrea Breth, Dutch National Opera).

Aida,La Scala 3

Takie zagraniczne doświadczenia (nie musi to być zaraz Teatro alla Scala czy Dutch National Opera, wystarczy wyjechać bliżej – do Drezna czy Pragi) dobitnie pokazują, że naprawdę można zachować balans między oczekiwaniami widzów a koncepcją reżysera, a wszystko to zrealizować przy wysokim poziomie artystycznym przedstawienia.

Makbet,Amsterdam 3

Choć brzmi to jak banał: zarówno dyrektorzy teatrów, jak i recenzenci – niczym studenci odbywający zagraniczne stypendium – obowiązkowo powinni regularnie uprawiać  tzw. turystykę operową, bo z Polski na Zachód jest już podobno tak blisko, a jednak jak daleko…

                                                                                Mateusz Wiśniewski