Przegląd nowości

Dziwny Baron

Opublikowano: wtorek, 31, marzec 2015 19:54

Jak na Barona cygańskiego był on za mało cygański, bo ani Saffi, ani Czipra nie miały większej ochoty do tańca, a ich kostiumy były mało fantazyjne, bezbarwne. To oczywiście nie jedyna wada. Widać było jak na dłoni, że po pierwsze publiczność lgnie na przedstawienie z wielkim zapałem, gdyż operetka Johanna Straussa to znakomita firma, są tutaj trzy albo cztery nieśmiertelne przeboje, znane u nas raczej z polskim tekstem, jak choćby słynna aryjka „Wielka sława to żart", którą śpiewa Barinkay, czy duet miłosny Barinkaya i Saffi „Kto ślub nam dał ?”. Po drugie widać i słychać było, że artyści operowi nie są najlepszymi wykonawcami dla tego typu utworu, na kilometr czuć ich sztuczność, nieruchawość, ociężałość, gdy tymczasem trzeba znakomicie, ale lekko śpiewać, bawić się głosem, słowem, sypać dowcipy jak z rękawa i nie bać się tańca.

Baron,Lodz 7

Takie gwiazdy, jak Grażyna Brodzińska, rodzą się raz na 100 lat, a teraz pewnie będzie raz na 200, bo zawodowych operetek w Polsce już prawie nie ma, więc i artyści z tego gatunku gdzieś się pochowali. W Teatrze Wielkim w Łodzi do Barona zaangażowano artystów operowych z pewnymi predyspozycjami do lżejszej muzy, ale to sprawiło, że było gorzej niż, się można było spodziewać. Bo też Johann Strauss wcale nie zaproponował łatwego śpiewania solistom. Dobrze spisała się  tylko Joanna Moskowicz przybyła gościnnie, aby wystąpić w roli kapryśnej Arseny. Wspaniale prezentowała się na jej zgrabnej sylwetcie połyskująca długa suknia zaprojektowana przez Joannę Jaśko-Srokę. Nieźle zaśpiewała też swoją partię Monika Cichocka jako Saffi, jednak jej przedziwna minoderia i awersja do tańczenia sprawiły, że trudno tę rolę uznać za sukces artystki, która dodatkowo miała fatalny makijaż i wyglądała jak wamp, a nie Cyganka.


Najlepiej wypadła w wymyślonej przez reżysera roli podczas Uwertury, gdzie występowała jako bileterka w cyrku, jakaś sfrustrowana, ubezwlasnowolniona, zastraszona i smutna dziewczyna strofowana przez dyrektora. Była to jednak rola niema. Dobre warunki głosowe wykazała też jej rzekoma matka Czipra, wykreowana przez Agnieszkę Makówkę, do niej jednak też odnoszą się uwagi na temat nieruchawości i ociężałości.

Baron,Lodz 8

W ogóle całe przedstawienie było za ciężke, począwszy już od samego dyrygenta i kierownika muzycznego Bassema Akiki, który jak wyczytać można było w programie jest specjalistą od muzyki Wagnera i Straussa, ale Ryszarda, a nie Jana i syna. Poprowadził więc tego Barona cygańskiego nadając dosyć wolne tempa, a miejscami wzmacniając brzmienie orkiestry do tego stopnia, że zagłuszał solistów. Także reżyser Tomasz Konina przyczynił się do tego, że przedstawienie nie miało tempa właściwego dla operetki. Reżyserowi chyba jednak chodziło o coś innego – chciał koniecznie nawiązać do słynnego filmu Kabaret, które reprezentował jeszcze inny gatunek muzyczny, zupełnie nie przystający do utworu Straussa, ani do możliwości  zgromadzonych wykonawców, poza dziewczętami z baletu. W numerach kabaretowych znalazła swój genre Mirabella – Olga Maroszek, śpiewała charakterystycznym głosem – może chciała naśladować Lizę Minnelli – no i poruszała się po scenie z prowokacyjnym wdziękiem. Talenty kabaretowe wykazał też  w trzeciej odsłonie Kalman Żupan – Przemysław Rezner.


Typy zbliżone do operetkowych udało się wykreować dwom panom: Marcinowi Ciechowiczowi (Hrabia Carnero) i Aleksandrowi Zuchowiczowi (Ottokar), ich głosy były słabo słyszalne, ale poprawnie, czyli lekko prowadzone. Jednak najwięcej zastrzeżeń można mieć do postaci tytułowej, Sandora Barinkaya, który w wykonaniu Tomasza Jedza był głosową i aktorską porażką. Tenor Barona atakował wyższe tony niepewnie, z wysiłkiem, jakby to było na granicy możliwości. Poruszał się dosyć niemrawo, raczej stał jak słup soli, w czym próbował go naśladować nieco lepszy głosowo Hrabia Homonay w wykonaniu Łukasza Motkowicza.

Baron,Lodz 9

Przedstawienie miało dosyć intrygującą scenografię – także dzieło Tomasza Koniny. W pierwszym akcie i uwerturze, był to namiot cyrkowy, w którym dosyć udane role pantomimiczne zaprezentowali dwaj klauni Tomasz Maziarz i Tomasz Lewandowski. A ponieważ namiot ustawiono na scenie obrotowej, więc mogliśmy oglądać akcję zarówno od środka jak i od zaplecza. Pomysłowo rozwiązano też drugi akt w zamku Barinkaya. Po odnalezieniu skarbu ukrytego w wersalce przez dziurawy dach zaczęły się sypać banknoty i była to najweselsza scena wieczoru. Akt trzeci w wiedeńskim kabarecie był jak z innego spektaklu. Paniom dano przedziwne fryzury, ale zabrano pomyślne zakończenie, czyli happy end. W tym przypadku Baron cygański nawiązał do innego klasycznego dzieła operetkowego: Krainy uśmiechu Lehara, które też kończy się smutno. Całość przedstawienia zamknęła wizja cyrku po wojnie, przedstawionej podczas tańczenia walca. W sumie nowe przedstawienie Teatru Wielkiego w Łodzi bardziej nadaje się do dyskusji w gronie krytyków niż jako rozrywkowy spektakl dla masowej publiczności.

                                                                         Joanna Tumiłowicz