Przegląd nowości

Powrót „Trubadura” do Krakowa

Opublikowano: wtorek, 31, marzec 2015 19:50

Premiera tej popularnej na świecie (ale nie na naszych scenach) opery Giuseppe Verdiego w Operze Krakowskiej w czerwcu 2013 roku zyskała wysokie oceny recenzentów i została z entuzjazmem przyjęta przez publiczność. Chwalono nie tylko zalety uwzględniającej autorskie didaskalia i zwartej dramaturgicznie reżyserii Laco Adamika, malowniczą scenografię i kostiumy Barbary Kędzierskiej i nadającą każdej scenie klimat reżyserię świateł Bogumiła Palewicza. Chwalono przede wszystkim wysoki poziom muzyczny co było zasługą Tomasza Tokarczyka oraz obsadę obu premier, w której brylowali Arnold Rutkowski i Tomasz Kuk (Manrico), Katarzyna Oleś-Blacha i Ewa Vesin (Leonora), Małgorzata Walewska i Agnieszka Rehlis (Azucena) oraz Leszek Skrla i Dainius Stumbras (Luna).

Trubadur,Krakow 1

Czyż w tej sytuacji można się dziwić popularności tej inscenizacji w Krakowie, co jak sadzę skłoniło dyrekcję Teatru Wielkiego w Łodzi do propozycji przeniesienia całego przedstawienia na łódzką scenę, gdzie miało swoją premierę w grudniu 2014. Oczywiście zmieniono obsadę, a kierownictwo muzyczne powierzono Eraldo Salmieriemu. W Łodzi podobnie jak w Krakowie chwalono warstwę sceniczną, ale chwalono również obsadę, w której prym wiedli Dorota Wójcik w roli Leonory, Anna Lubańska jako Azucena oraz Dominik Sutowicz w partii Manrica. Kreacja jaką stworzył w tym przedstawieniu skłoniła obecnego na premierowym przedstawieniu Bogusława Nowaka, dyrektora Opery Krakowskiej do zaproponowania Sutowiczowi zaśpiewania partii Manrica na scenie Opery Krakowskiej. Po pięciu przedstawieniach w Łodzi inscenizacja wróciła na krakowską scenę, gdzie zaprezentowano ją 27 marca w Międzynarodowy Dzień Teatru.


Oczywiście zgodnie z zaproszeniem partię Manrica zaśpiewał w tym przedstawieniu gościnnie Dominik Sutowicz, co zostało gorąco przyjęte przez krakowską publiczność. Ale też kreacja wokalno-aktorska jaką zaprezentował naprawdę mogła się podobać. Sceniczny temperament pozwalający mu na wyraziste i pełne dramaturgicznej prawdy budowanie obrazu swojego bohatera oraz swoboda emisji i prowadzenia frazy, piękne brzmienie głosu o szlachetnej lirycznej barwie są bez wątpienia największymi atutami tego młodego śpiewaka. Z równą satysfakcją obserwowałem i słuchałem Małgorzaty Ratajczak w roli tragicznej postaci Cyganki Azuceny, jednej z najistotniejszych w romantycznej literaturze operowej partii mezzosopranowych.

Trubadur,Krakow 2

Pani Ratajczak imponuje siłą brzmienia swojego pięknego mezzosopranu oraz żywiołową, pełną dramatyzmu i emocjonalnej pasji interpretacją. Podobnie było w przypadku Katarzyny Oleś-Blacha, która z pełnym przekonaniem budowała tragiczną postać Leonory, imponując przy tym nie tylko urodą głosu, ale również swobodą jego prowadzenia. Wiele uznania mam – jak zwykle – dla Tomasza Tokarczyka, który prowadził cały spektakl precyzyjnie i dynamicznie, ale nie szarżując w tempach, pozwalając przy tym śpiewakom na swobodne prowadzenie verdiowskiej frazy. Tokarczyk dyryguje z wielką pasją subtelnie wydobywając z partytury całe jej brzmieniowe i rytmiczne bogactwo. Muzyka Verdiego pod jego batutą pulsuje namiętnościami stając się prawdziwym dramatem uczuć, a o to w Trubadurze przecież chodzi. W taki właśnie sposób udało mi się nareszcie odreagować po negatywnych doświadczeniach kontaktu z krakowską Piękną Heleną bez Offenbacha i łódzkim Baronem cygańskim pozbawionym Straussa.

                                                                                            Adam Czopek