Przegląd nowości

Oniegin w cieniu Tatiany

Opublikowano: piątek, 13, marzec 2015 20:48

Reżyser Yuri Alexandrov nie zerwał z liczącą już ponad 100 lat tradycją wystawiania arcydzieła Piotra Czajkowskiego, jednak silniej uwypuklił obecność Tatiany, która jest tutaj w sumie najważniejszą postacią w operze. Z jednej strony uwolnił śpiewaczkę kreującą tę rolę od żmudnego i długotrwałego pisania listu, co jest jedną z najmniej malowniczych scen w dorobku opery światowej, z drugiej strony kazał jej obserwować jak swój pożegnalny list pisze Leński.

Eugeniusz Oniegin 54-292

Jego wybrankę Olgę rozterki wielbiciela jakoś specjalnie nie interesowały. Tatiana jednak zbiera żniwo wszystkich swoich i nie swoich błędów młodości, i to w niej dokonuje się gruntowna przemiana, co reżyser wraz z autorką choreografii Bożeną Klimczak postanowili zwizualizować. Dziewczyna podczas pierwszych taktów poloneza, jaki otwiera pyszny bal w stolicy, występuje jeszcze w skromnej jasnej sukienczynie, wywija rękami i nogami jakby miała się rozerwać na kawałki, albo wzlecieć w powietrze, a potem niepostrzeżenie znika i po chwili wkracza dostojnie w bogatej czerwonej sukni księżnej, już jako ta wydoroślała i odmieniona, choć wcale nie oschła i zimna.


Jak bardzo różni się to przedstawienie od inscenizacji z MET w której Kwiecień i Beczała byli ozdobami dla słynnej Anny Netrebko. Szkoda jednak, że nie zaproszono tam Alexandrova, ale dzięki temu Opera Wrocławska wysforowała się przed Nowym Jorkiem, przynajmniej w kwestii wystawienia Eugeniusza Oniegina.

Eugeniusz Oniegin 54-153

Dyrygent Marcin Nałęcz-Niesiołowski, którego tak niecnie potraktowano niegdyś w Białymstoku tutaj pokazał, że wcale nie jest gorszym kapelmistrzem od Gergieva, że muzykę rozumie, czuje i potrafi wydobyć z orkiestry zarówno płacz jak i dramat nerwów, miłosne złudzenia i patos carskiej Rosji. W roli Tatiany pokazała swój talent młoda śpiewaczka Joanna Zawartko, doskonale przygotowana muzycznie i głosowo, utalentowana i bardzo sprawna aktorsko i tanecznie mimo sylwetki dosyć okrągłej jak na baletnicę. Jej partner, również występujący gościnnie, Mariusz Godlewski może chyba uznać, że rola Oniegina jest jakby specjalnie dla niego napisana, choć przecież doskonałych Eugeniuszów u nas ostatnio nie brakuje (Kwiecień, Ruciński itd.).


Słabiej powiodło się Leńskiemu, bo Igor Stroin, choć partię poety ma w jednym palcu, to jednak nie potrafi dostatecznie rozwinąć głosu w chwilach największego napięcia i wzruszenia. Z kolei mąż Tatiany, książę Gremin – Makary Pihura - jest chyba zbyt młody jak na wyobrażenia o tej postaci, a i głosowo nie wydaje się by mógł zachwycić długim niskim „f”. Lepiej natomiast wypadły w przedstawieniu, które oglądałam, pozostałe kobiety; Olga – Jadwiga Postrożna, Łarina – Barbara Bagińska i niania – Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak. Charakterystyczne kuplety Triqueta zaśpiewał charakterystycznie Edward Kulczyk, co nie jest ani komplementem, ani przyganą.

Eugeniusz Oniegin 54-314

W przedstawieniu wykorzystano bardzo sprytnie możliwości sceny obrotowej, na której dosyć umowna dekoracja zmieniała szybko wiejski dworek na stołeczny pałac lub leśną polanę. Proscenium było wyłożone trawą, która wbrew obawom zaproszonych solistów wcale nie pochłaniała brzmienia ich głosów, dawała natomiast złudzenie tzw. okoliczności przyrody. Twórcy przedstawienia wykreślili rosyjski taniec ludowy i chór wieśniaków, ale protestów jakoś nie było słychać.

                                                                        Joanna Tumiłowicz