Przegląd nowości

Wielkopolska Hiszpanka

Opublikowano: niedziela, 22, luty 2015 01:01

Miało być o Powstaniu Wielkopolskim, przyjeździe Paderewskiego do Poznania i przywołaniu polskiej euforii w dniach odzyskania niepodległości. Mogło to być w klimacie powszechnego triumfu po latach niewoli, która zrodziła różne odcienie symbiozy, kolaboracji i współżycia z wrogiem.

Na taki obraz nie trudno było namówić poznańskie władze, czujące niedosyt w utrwalaniu pamięci o wielkich zdarzeniach z przeszłości, wybitnych postaciach ziemi wielkopolskiej, o których naród w każdym pokoleniu powinien się dowiadywać na przykład w kinie. Powinny to być filmy fascynujące, kipiące talentami ich twórców, zwłaszcza tych, co Wielkopolskę mają za swą małą ojczyznę, a jej przeszłość i wybitnych ludzi otaczają nimbem czci i sentymentu.

Zamiast tego powstał knot reklamujący się jako mega produkcja roku, której - jak się okazało - chwilowa tylko obecność na ekranach generuje pustkę na widowniach. Ludzie zmądrzeli. Minęły bezpowrotnie czasy, kiedy udawało się klęskę artystyczną i producencką zastępować natrętną i bezczelną reklamą. Widzowie nie będą oglądać beletrystycznych wypocin marnego reżysera, który do świętego dla Polaków etosu Powstania Wielkopolskiego przylepił tandetną fabułę o fikcyjnych jasnowidzach i spirytystach, chroniących Paderewskiego przed równie fikcyjnymi wrogami.

Samo powstanie, jak i postać legendarnego pianisty - premiera cofnięta została do wymiaru głębokiego epizodu. Paderewskiego zagrał Jan Frycz i chciałoby się o tym zapomnieć z powodu marności stworzonej postaci. Lepiej wypadł Jan Peszek jako Tytus Ceglarski, a w dalszym szeregu postaci fikcyjnych wystąpiło grono drogich zapewne wykonawców zagranicznych, tak jakby tytuł filmu sugerował, że w Polsce grypa hiszpanka wybiła wszystkich filmowo – teatralnych aktorów.


To całe pandemonium kosztowało aż 24 miliony złotych. Realizatorzy szczycą się, że postacie występujące na ekranie mówią aż w 4 językach. Zdjęcia realizowane były w Poznaniu (z wieloma faktograficznymi nieporozumieniami), w Łodzi (zbyt rozpoznawalne wnętrza Pałacu Poznańskiego), Warszawie, Gdyni, Pradze, Berlinie, a nawet podobno w Londynie. Uszyto mnóstwo kostiumów dla postaci pierwszoplanowych, a w półtora tysiąca ubrań odziano tłumy statystów. Poza tym było 70 koni, 50 pojazdów konnych i 40 automobili.

Wszystko to wywołało w nielicznych odbiorcach poczucie nudy, rozmijania się z sensem tematu, rozczarowanie tupetem podszywania się z kiepsko wymyślonymi historyjkami pod zryw Wielkopolan i osobę Paderewskiego, co przed stuleciem przyniosło nam upragnioną wolność.

Trzeba byłoby  wiedzieć z jaką wrażliwością Poznaniacy i Wielkopolanie odnoszą się do własnej historii i jak wiele są skłonni zdziałać, aby szereg niezwykłych a zapomnianych zdarzeń stało się przedmiotem narodowych debat i wybitnych dzieł artystycznych w różnych kategoriach sztuki. Dlatego nie wolno na Hiszpankę, którą przed kilkoma dniami obejrzałem w zupełnie pustym kinie Pałacowym w poznańskim Zamku sprowadzać wycieczek szkolnych (co już się zapowiada) dla zagłuszenia klęski tego obrazu i wstydu jego realizatorów. 

Aby uchronić Marszałka Wielkopolski od takich naciągaczy powiem, że za 24 miliony złotych można by wykreować co najmniej 5 filmów fabularnych poświęconych takim wielkim postaciom poznańskiej kultury jak Feliks Nowowiejski, Antonina Kawecka, Conrad Drzewiecki, Stefan Stuligrosz czy Alojzy Andrzej Łuczak. I nie trzeba by szukać poza Poznaniem ani scenarzystów, ani reżyserów, ani wykonawców, ani ekip realizatorskich. No, może poza jakimś wybitnym wizjonerem, który potraktowałby uczciwie wielkopolskie ambicje i sentymenty, a o znalezienie którego mogliby postarać się pomocnicy Pana Marszałka.

Nie może to jednak być ktoś pokroju Łukasza Barczyka, na którego koncepcie i reżyserii srogośmy się zawiedli. Dotyczy to również rekomendujących go popleczników, których nazwisk z poczucia miłosierdzia nie wymienię. Niektórzy z tych protektorów uczestniczyli także w finansowaniu bezpowrotnie zmarnowanego i niepotrzebnego przedsięwzięcia.

Niechby ich wszystkich za tę nieuczciwość nie dopadła prawdziwa hiszpańska grypa!

                                                                                    Sławomir Pietras