Przegląd nowości

Argerich i Barenboim znów razem

Opublikowano: wtorek, 21, październik 2014 00:03

Najnowsza płyta Deutsche Grammophon nie powinna umknąć naszej uwadze; zarejestrowany na niej koncert jest wydarzeniem roku w dziedzinie kameralistyki fortepianowej.

CD Argerich,Barenboim

Martha Argerich i Daniel Barenboim poznali się ponad sześćdziesiąt lat temu w Buenos Aires, gdzie do domu Ernesta Rosenthala – biznesmena, żydowskiego emigranta z Wiednia – przyprowadzali ich rodzice na wieczory muzyki kameralnej. Już wtedy uchodzili za cudowne dzieci, ale nie granie było im w głowie, tylko wspólna zabawa w chowanego! W roku 1952 Daniel wyjechał do Izraela, a trzy lata później Marta udała się na stypendium do Wiednia. Choć od tamtego czasu nie mieszkali w Ameryce Południowej, nadal rozmawiają ze sobą po hiszpańsku. Oboje zrobili oszałamiającą karierę. Zaliczani są w poczet najważniejszych pianistów naszych czasów, a każdy ich występ przyciąga publiczność niczym magnes.


Ich estradowe drogi zeszły się dopiero w latach 80. ubiegłego wieku w Paryżu, gdy Barenboima mianowano dyrygentem Orkiestry Paryskiej. Zaprosił wtedy Argerich do wykonania II Koncertu i „Tańca śmierci” Franciszka Liszta oraz „Nocy w ogrodach Hiszpanii” Manuela de Falli. Poza tym dał z nią recital muzyki na fortepian na cztery ręce, prezentując kompozycje Liszta i Schuberta. Po długiej przerwie znów zagrali razem 19 kwietnia br. w berlińskiej filharmonii, w ramach festiwalu Festtage, a materiał posłużył do opublikowania płyty. Na afiszu wielkosobotniego koncertu znalazły się: Sonata D-dur K. 448 na dwa fortepiany Mozarta, Wariacje na temat własny As-dur na cztery ręce D. 813 Schuberta oraz „Święto wiosny” Strawińskiego w autorskim opracowaniu na cztery ręce, którego prawykonanie – przy fortepianie zasiedli Strawiński i Debussy – poprzedziło kreację z udziałem orkiestry.

Paradoksalnie, dopiero wersja fortepianowa uświadamia słuchaczowi, jak bogaty fakturalnie jest to utwór. Barenboim zna go chyba na pamięć, wielokrotnie nim dyrygował, podczas gdy Argerich nauczyła się partytury specjalnie na ten występ. Wykonanie odznacza się epickim rozmachem, precyzją rytmiczną, bogactwem barw i surowością brzmienia. To kipiący energią, a zarazem pełen niepokoju sonorystyczny wszechświat, który muzycy penetrują z wrażliwością na jakość narracji, ale też emocjonalnym dystansem. Jak rzadko kiedy, Argerich nie dominuje – partneruje „unisono”.

W sonacie Mozarta duet ujmuje koronkowością artykulacji i śpiewnością fragmentów lirycznych. Odnoszę jednak wrażenie, że artyści nie do końca się rozumieją – w ich frazowaniu brakuje prostoty i jednomyślności. Moim ulubionym nagraniem nadal pozostaje wznowiona przez Naxos interpretacja Józefa i Rosiny Lewinów (z 1937 r.), którą cechuje umiar, a przy tym wyrazistość ekspresji i dramaturgiczna spójność.

W wariacjach Schuberta zachwyca głębia miejsc kantylenowych. Tymczasem ognisty temperament Argentynki wykonującej partię dolną, jak też jej naturalne skłonności do nadawania interpretacjom znamion quasi-improwizacji, nie pozwalają na utrzymanie jednolitego pulsu, przez co zaburza się klarowność formy, a kulminacje – podane przez Schuberta niemalże na tacy – tracą na intensywności.

                                                                   Maciej Chiżyński (Res Musica)