GaleriaT. Shebanova gra - Pory roku Czajkowskiego
Wydarzenia |
Szukaj w Maestro |
||
|
|
||
Przegląd nowościPożegnalna płyta Kwartetu Tokijskiego
Strona 2 z 2
Gdy słucham ich interpretacji, dostrzegam w nich rozmaite obrazy, które muzycy malują dźwiękiem miękkim jak aksamit, rzeźbionym z wyczuciem na odcienie dynamiczne i barwę, oraz w odpowiednio dobranych proporcjach. Jest to w dużej mierze kwestia doświadczenia, ale także instrumentów, bo członkowie Kwartetu Tokijskiego grają na stradivariusach (sporządzonych w latach 1680-1736), które niegdyś należały do Paganiniego, a które w 1995 r. otrzymali z rąk japońskiej Fundacji Muzycznej Nippon. Zdaje się, że prowadzone przez kameralistów frazy nie są poddane jakiejś ogólnej koncepcji formalnej, jak ma to miejsce w interpretacjach Kwartetu Smyczkowego im. Simona Bolivara i Kwartetu im. Walentyna Berlińskiego. Muzycy koncentrują się natomiast na detalach. Do tego stopnia, że „prześwietlają” partytury na wylot. Co warte podkreślenia, proponowana przez nich narracja okazuje się uporządkowana. Z jednej strony jest wystudiowana, pełna szlifu, ale przy tym dość mało spontaniczna; nie jest jednak blada ani przepracowana, nie brakuje jej energii, choć ta energia nie zawsze jest tak świeża, jak w nagraniach obu młodszych kwartetów. Z drugiej strony interpretacje Kwartetu Tokijskiego są ekspresywne. W tym kontekście na uwagę zasługuje wykonanie Largo sostenuto z Kwartetu e-moll Smetany – naznaczone cierpieniem, głębokie, wręcz „ciężkie” emocjonalnie, ale jednocześnie wyrafinowane, a to głównie za sprawą precyzyjnie kształtowanej dynamiki, o czym świadczą wielopłaszczyznowe kontrasty między piano i forte. Z kolei w finale pojawia się dużo radości, którą muzycy intensyfikują poprzez dokładną realizację rytmu, selektywną artykulację – grają krótkimi pociągnięciami smyczka – oraz zmiany natężenia dźwięku i relatywnie szybkiego tempa. Nawet w najtrudniejszych technicznie miejscach intonacja całej czwórki pozostaje bez zarzutu. Podobnie zresztą jak jakość brzmienia, które w epizodzie z tremolami na tle metalicznej barwy flażoletu w partii pierwszych skrzypiec jawi się bardzo nowocześnie. Czy kiedykolwiek ktoś tak to zagrał? Prymariusz Kwartetu Tokijskiego, Martin Beaver, pięknie śpiewa, choć nie jest tak sugestywny jak Bartłomiej Nizioł z Kwartetu im. Walentyna Berlińskiego; Beaver wydobywa ze swoich skrzypiec dźwięk słodszy w barwie, ale mniej nasycony i nie tak wyrazisty artykulacyjnie. Jego największą zaletą jest jednak to, że doskonale potrafi stworzyć z pozostałymi członkami zespołu jeden organizm wykonawczy, ukierunkowany na „ducha” kameralistyki, jak również wypracować oryginalny styl, którego będzie nam brakowało. Maciej Chiżyński (Res Musica) |
|||
Maestro jest tytułem jakim honoruje się najwybitniejszych muzyków wirtuozów dyrygentów śpiewaków i nauczycieli. Właśnie im oraz podążającym za ich przykładem artystom poświęcona jest ta strona |
|||
2006 Copyright © Wiesław Sornat (R) All rights reserved MULTART |