Przegląd nowości

Łowcy nagród, czyli pięćdziesięcioro na piętnastolecie: I Etap Konkursu im. Ady Sari

Opublikowano: piątek, 12, kwiecień 2013 17:42

W Nowym Sączu dobiegł właśnie końca I etap jubileuszowego, piętnastego Konkursu Wokalnego im. Ady Sari. W jego szranki stanęło ostatecznie pięćdziesięciu, mniej lub bardziej młodych adeptów sztuki śpiewu (granica wieku to 32 lata). Obserwując przebieg tego turnieju doszedłem do wniosku, iż może warto by pomyśleć nad modyfikacją jego formuły, czy szerzej w ogóle odbywających się w Polsce tego rodzaju imprez. Na przykład rozdzielić głosy żeńskie od męskich, zgodnie z patronującymi im artystami: Adą Sari i Adamem Didurem. W przypadku Nowego Sącza mógłby on dodatkowo dotyczyć właściwej dla niej odmiany głosu – sopranu koloraturowego – i związanego z nim repertuaru. Być może przyczyniłoby się do odrodzenia sposobu kształcenia, związanego z tą specjalizacją, obecnie zaniedbanego. Z kolei kontratenorzy mogliby znaleźć dla siebie miejsce w kategorii wokalistyki barokowej. A tak mamy repertuarowy karnawał epok (od baroku do weryzmu), gatunków (od oratoriów i kantat, poprzez opery, do musicali i pieśni, a każdy z tych rodzajów wymaga przecież nieco innych technik śpiewu i środków interpretacji). Na przykład Klaudia Moździerz świetnie wykonująca song Starszej Pani z bernsteinowskiego Kandyda o wiele lepiej odnalazłaby się na krakowskim Konkursie im. Iwony Borowickiej.

Nowy Sacz 1

Najwięcej nieporozumień przysparza wymóg przedstawienia utworu o współczesnej formie, albowiem nie do końca ostre jest samo to pojęcie. Należałoby je doprecyzować, czy zgodnie z etymologią odnosić się ma do kompozycji powstałych w ostatecznym okresie, odzwierciedlających aktualnie panujące tendencje, choć kryterium czysto chronologiczne nie wyklucza przecież ich zachowawczości. A może lepszym określeniem byłoby posiadanie przez nie znamion nowoczesności, a więc odznaczających się odkrywczymi walorami brzmieniowymi, niekonwencjonalnym wykorzystaniem głosu, a co za tym idzie poszerzonymi środkami artykulacyjnymi. Jako niezrównaną interpretatorkę tego rodzaju muzyki znamy przecież Helenę Łazarską, inicjatorkę i przewodniczącą jury omawianych zawodów wokalnych. A tak jest to czysta fikcja, kiedy za takowe uchodzić mają np. utwory Karola Szymanowskiego czy Maurice’a Ravela. Może należałoby wskazać na przykład na drugą szkołę wiedeńską, Johna Cage’a? Godnym zastanowienia jest, czy Ada Sari, żyjąc w naszych czasach, nie wykonywałaby takich wirtuozowskich, wokalizujących dzieł, jak Sequenza III Luciana Beria czy Bel canto Krystyny Moszumańskiej-Nazar.


Oczywiście, taka proponowana specjalizacja śpiewaczych turniejów ukróciłaby „konkursową turystykę”, jak to nazwała Liliana Olech z Małopolskiego Centrum Kultury „Sokół” w Nowym Sączu, organizatora festiwalu i konkursu, poświęconych pamięci Ady Sari. Wskutek tejże zetknąłem się po raz drugi z polsko-francuskim małżeństwem artystycznym – Marceliną i Davidem Beucherami – wyróżnionymi na marcowym konkursie im. Haliny Halskiej-Fijałkowskiej we Wrocławiu, gdzie laureatem trzeciej nagrody był Dariusz Perczak, również startujący w Nowym Sączu. A także znacząco wpłynęło na zmniejszenie nadreprezentacji polskich adeptów sztuki wokalnej. Można by też rozważyć wprowadzenie wymogu przedstawienia przez śpiewaków z zagranicy jednego utworu rodzimego kompozytora i w ojczystym języku, bądź obcego, ale w przekładzie nań. Część uczestników konkursu to artyści już w pełni ukształtowani i dojrzali, również pod względem wieku, jak powracający w tym roku Piotr Halicki, wyróżniony przed dwoma laty, a posiadający jeden z najładniejszych głosów. Tym razem największe wrażenie wywarł swoim ujęciem arii Oniegina z opery Czajkowskiego, zaskakując przy tym znakomitym opanowaniem rosyjskiej prozodii, co należy dziś do rzadkości, gdy rolę pośrednika w zaznajamianiu się z tym językiem coraz częściej przyjmuje angielszczyzna (sic!).

Inni legitymują się już znacznym doświadczeniem scenicznym, wchodząc w skład zespołów operowych o długoletniej tradycji. Tak jest w przypadku Moniki Korybalskiej, solistki Opery Krakowskiej, która partię Kompozytora ze straussowskiej Ariadny na Naksos wykonuje na jej scenie. Swój nowosądecki występ uzupełniła o berliozowskie opracowanie na mezzosopran arii Orfeusza z paryskiej wersji opery Glucka oraz pieśń Siebla, spodenkowej postaci z gounodowskiego Fausta, wykazując się znacznymi postępami w udoskonaleniu dotychczasowej emisji oraz opanowaniu techniki koloraturowej. Trzecią grupę stanowią aktualni studenci akademij muzycznych, stojący zaledwie u progu kariery artystycznej, dla których udział w tego rodzaju imprezach może niekiedy przesądzać o dalszych losach.

Jedną z większych indywidualności okazała się Anna Leśniewska, dysponująca wartościowym materiałem głosowym typu sopranu lirycznego z predyspozycjami koloraturowymi, a co za tym idzie można w niej upatrywać spadkobierczyni Ady Sari i być może pretendentki do starosądeckiej nagrody jej imienia. Tego rodzaju umiejętnościami mogła się wykazać przede wszystkim w wokalizującej Pieśni swatki Feliksa Nowowiejskiego z muzyki scenicznej do Balladyny. Z kolei w arii Marzenki ze Sprzedanej narzeczonej Bedřicha Smetany udowodniła, że potrafi śpiewać legato. Nie stroni przy tym od poszukiwań oryginalnego repertuaru, o czym świadczyć mogła aria Teresy z Cycków Terezjasza Francisa Poulencka według surrealistycznej sztuki Guillauma Apollinaire’a, w której dzielnie sekundował jej akompaniator (Grzegorz Biegas), nie ograniczający się wyłącznie do partii fortepianowej, ale i wykonujący drobne wstawki wokalne. Do wspomnianej nagrody im. Ady Sari mogłaby aspirować Maria Rozynek, koloraturowy sopran leggiero, jako jedyna wykonująca popisową arię Rozyny z Rossiniowskiego Cyrulika sewilskiego, koronnej partii wadowiczanki z urodzenia, a sądeczanki z zamieszkania w młodości. Wspomniana Marcelina Beucher zaskarbiła sobie uznanie dojrzałym ujęciem arii Violetty „z wachlarzem” z Traviaty Giuseppe Verdiego, operując subtelną artykulacją, rozległą skalą dynamiczną oraz swobodą w opanowaniu techniki koloraturowej, a znacznym poczuciem humoru błysnęła w żartobliwej pieśni Grażyny Bacewicz Boli mnie głowa, stosując zarazem dyskretną dramatyzację. Wyróżniłbym jeszcze dwa soprany dramatyczne: Katarzynę Mędlarską, która z najlepszej strony dała się poznać w arii Amelii z III aktu verdiowskiego Balu maskowego, operując wyrównaną emisją i prowadzeniem kantyleny, a w ustępach bardziej ekspresyjnej natury nieobecnością jakże rozpowszechnionego w takich sytuacjach vibrata. Z kolei Ewa Tracz to dramatyczny sopran z elementami koloratury, którego walory najpełniej doszły do głosu w arii Donny Anny z II aktu mozartowskiego Don Giovanniego oraz humorystycznej pieśni Feliksa Nowowiejskiego Kazała mi mama op. 27 nr 4, traktującej o uporze córki względem planów posłania jej do klasztoru.


Spośród licznego grona wykonawców pieśni Ralpha Vaughana-Williamsa Wędrowiec najdojrzalszą jej interpretację zaproponował zaledwie dwudziestopięcioletni Damian Wilma, wykorzystujący w tym celu rozległą skalę dynamiczną, a godną siebie partnerkę znalazł w akompaniującej mu Alicji Traczykowskiej. Rozporządza on jednym z najładniejszych w tym konkursie barytonem, a na dodatek wspartym znaczną dozą autentycznej muzykalności. W zakresie oryginalności zestawionego programu wyróżnił się Łukasz Hajduczenia, rozpoczynający swój konkursowy występ od wokalizującego i zawierającego orientalne melizmaty Kadiszu Maurice’a Ravela, a kończący efektowną Tarantelą Witolda Lutosławskiego, napisaną przezeń u schyłku życia. W tym roku w konkursowe szranki stanęło dwóch kontratenorów (pamiętać należy, że niegdyś triumfował w Nowym Sączu fenomenalny Dariusz Paradowski). Na dłużej zapadł mi w pamięć występ Damiana Ganclarskiego, w którego ujęciu szczególnie wirtuozowsko zabrzmiała rozbudowana aria Larnace z II aktu Mitrydatesa, króla Pontu Wolfganga Amadeusa Mozarta. Tenorem swobodnie poruszającym się w wysokiem tessyturze okazał się Austriak Martin Mairinger w nie pozbawionej sadystycznych odcieni pieśni o pieczonym łabędziu z Orffowskiej Carminy burany.

Nowy Sacz 2

Obserwując przebieg przesłuchań przyszedł mi na myśl pomysł ustanowienia pozaregulaminowych nagród dla najlepiej lub najoryginalniej ubranych uczestników. Rekomendowałbym do niej między innymi Marcelinę Beucher, występującą w eleganckiej, stonowanej toalecie, utrzymanej w popielato-szarej tonacji kolorystycznej z koronkowymi aplikacjami na gorsie. Z panów, bardzo często po prostu rozchełstanych (garnitur lub smoking bez muszki, krawata lub apaszki szczególnie rażąco rzucają się w oczy, rozumiem, że śpiewakowi mogą one przeszkadzać, ale przecież od pewnego czasu przyjęło się zakładanie do tych strojów jednolitych barwnie podkoszulków, które nie uciskałyby gardeł), na słowa uznania w tym względzie zasłużyli: Michał Barański w długim, smokingowym surducie oraz Łukasz Hajduczenia w smokingu, nienagannie skomponowanym z czarną koszulą i srebrzystą muszką.

                                                                       Lesław Czapliński