Przegląd nowości

„Don Giovanni” w Opéra de Dijon

Opublikowano: środa, 10, kwiecień 2013 16:47

Sięgający po partyturę Don Giovanniego reżyser ma do dyspozycji tak dużą ilość najróżniejszych opracowań i analiz tej opery, rozmaitych propozycji interpretacyjnych oraz utrwalonych na filmach wideo - i tym samym pozostających w zbiorowej pamięci - słynnych lub przeciętnych realizacji scenicznych, że zabierając się do samodzielnej pracy może się poczuć nieco onieśmielony lub wręcz zagubiony. Musi się on bowiem zmierzyć nie tylko z mitem, ale zarazem z wieloma wersjami tego mitu.

Don Giovanni 2

Oczywiście najpierw pojawia się tak szeroko dzisiaj rozpowszechniona pokusa, by się kompletnie odciąć od dokonań wszystkich poprzedników i podjąć próbę bycia oryginalnym, przeważnie za cenę wywrócenia do góry nogami tradycyjnych i sprawdzonych reguł reżyserskich, w celu przekonania publiczności o samodzielnym odkryciu nowych tropów interpretacyjnych. Powiedzmy jednak od razu, że przyjęcie takiej postawy powoduje na ogół, iż - wbrew głoszonym założeniom - ich autor ślizga się po powierzchni dzieła i nie potrafi odkryć ukrytych w nim wartości.

Don Giovanni 3

Można wszakże spojrzeć na sprawę zupełnie inaczej, to znaczy pochylić się z pokorą zarówno nad literacką, jak i muzyczną warstwą tej opery Mozarta, w celu mozolnego i nacechowanego ciekawością odkrywcy docierania do jej głębokich i często trudnych do zauważenia treści. I tak właśnie postępuje odpowiedzialny za nową inscenizację Don Giovanniego w Opéra de Dijon francuski reżyser Jean-Yves Ruf, który odsłania przed nami różne, czasem wręcz ledwo wyczuwalne, wymiary tego niezwykle złożonego dzieła, zachęcając nas do refleksji i samodzielnego myślenia. Przede wszystkim zwraca on uwagę odbiorcy na fundamentalną potrzebę wnikliwego wsłuchiwania się w muzykę, która sama w sobie zawiera wiele ważnych podtekstów i która pogłębia sens tekstu libretta.


Zacznijmy jednak od bardzo wymownej warstwy plastycznej tego spektaklu. Otóż cała powierzchnia sceniczna została tutaj wypełniona wymyśloną przez Laure Pichat, a przywołującą naturę scenografią, która przedstawia porośnięte trawą i poprzecinane ścieżkami wzniesienie: miejsce przypadkowych spotkań i zachodzących pomiędzy kolejno pojawiającymi się osobami interakcji. Ich nieustające przemieszczanie się w dół i w górę wzmiankowanej powierzchni symbolizuje rosnące lub opadające napięcia wewnętrzne, grę emocji i uczuć, niestałość uczuć. Dość szybko uświadamiamy sobie, że wszystkie występujące w operze postaci ukazują nam zupełnie inne oblicza niż te, do których przyzwyczaiły nas powielane aż do znudzenia schematy inscenizacyjne. W szczególnie fascynujący sposób reżyser przedstawia tytułowego protagonistę, wyraźnie odżegnując się od moralizującego tonu treści libretta, sugerującego, że śmierć Don Giovanniego staje się sprawiedliwie wymierzoną karą za niecne uczynki.

Don Giovanni 4

W wizji Rufa staje się on bowiem tułającą się, pozbawioną swego miejsca, rodziny i środowiska postacią - rodzajem stale poszukującego nowych zdobyczy myśliwego. Najważniejszą sprawą jest dla niego wolność i zapewne dlatego tak naprawdę nie chodzi mu o pozbawianie kobiet cnoty, tylko o pokonywanie ich moralnego oporu. I to właśnie ta chęć podważania moralnych fundamentów czyni z Don Giovanniego śmiertelnego wroga społeczeństwa, które bezskutecznie usiłuje powstrzymać jego niebezpieczne działania. I tak oto ten, który występował w roli zdobywcy, staje się celem ataków ze strony przedstawicieli najróżniejszych grup społecznych. W pierwszym akcie Don Giovanni - kreowany przez doskonałego wokalnie i aktorsko francuskiego barytona Edwina Crossley-Mercera - sprawia wrażenie jakby poruszał się w rzeczywistości złego snu, podczas którego musi się zmierzyć z przywołującymi jego przeszłość postaciami. Próbuje on zmieniać tożsamość, przebierać się, udawać kogoś innego, czyli stale przed kimś czy czymś uciekać. Natomiast w akcie drugim obserwujemy Don Giovanniego krążącego po cmentarzu, odosobnionym miejscu, w którym ów bohater chroni się już nie tyle przed rozjuszonym tłumem, co przed samym sobą. To właśnie tutaj prowokuje własne przeznaczenie, wyrusza w nieznany i obcy mu świat, zmierzając tym samym nieuchronnie do śmierci. Wie, że umrze, ale nie chce lub już nie może odwrócić biegu wydarzeń. Jego postawa nabiera znaczenia symbolicznego, gdyż nawiązuje do tajemnicy wspólnego nam wszystkim, nieprzywidywalnego i ślepego losu. Z kolei występujące w operze - i ewolujące w jej trakcie - postacie kobiece stają się dla Rufa okazją do zaprezentowania szerokiego wachlarza ludzkich uczuć. I tak Donna Elwira - ucieleśnia ją rumuńska mezzosopranistka Ruxandra Donose - ukazana jest początkowo jako niedojrzała i podążająca za marzeniami małej dziewczynki kobieta, która w ostatniej scenie nie przybywa już jako przepełniona nienawiścią, obłudnie porzucona przez fałszywego narzeczonego niedoszła małżonka, lecz zdolna do współczucia i pragnąca uratować wciąż jeszcze kochanego mężczyznę kobieta. Interesująco jest też pokazana relacja zachodząca pomiędzy Donną Anną (Diana Higbee) i Don Ottavio (australijski tenor Michael Smallwood): ten ostatni będzie mógł zająć miejsce mężczyzny tylko wówczas, kiedy pomści śmierć ojca swej ukochanej, co oznacza, iż tragicznie zmarły ojciec jest w pewien sposób przez cały czas w tym miłosnym związku obecny. Takich przykładów intrygującego łamania przyzwyczajeń, dotyczących odbioru rzeczonej opery Mozarta, jest oczywiście w omawianej inscenizacji dużo więcej, a sprawiają one, iż nasza uwaga jest utrzymywana cały czas w napięciu i że często odnosimy wrażenie odkrywania tego dzieła na nowo.


Na percepcję widzów, obok nietypowej, wspomnianej już wyżej scenografii Laure Pichat, wpływ mają także pstrokate, jakby pozszywane z kawałków różnych materiałów i kojarzące się ze stylem cygańskim stroje, zaprojektowane przez Claudię Jenatsch. Fakt, iż noszą je również przedstawiciele arystokracji, wnosi do całego obrazu pewien akcent absurdu i sugeruje nieumiejętność dostosowania się poszczególnych postaci do otaczającej ich rzeczywistości. Ponadto oryginalnym pomysłem jest wprowadzenie na scenę odgrywających nieme role tancerzy, tworzących podporządkowany muzyce ruch, a zarazem przyjmujących niemalże antyczną funkcję świadków rozgrywających się wydarzeń.

Don Giovanni 1

Poza wymienionymi już solistami w nowej realizacji Don Giovanniego biorą udział: austriacki baryton Josef Wagner (Leporello), Damien Pass (Masetto), Camille Poul (Zerlina) i fiński bas Timo Riihonen (Komandor). Na czele imponującego zbiorową muzykalnością Choeur de l’Opéra de Dijon oraz zjawiskowo brzmiącej Chamber Orchestra of Europe stoi pochodzący z Afryki Południowej Gérard Korsten, dyrygent mający bezbłędny kontakt ze wszystkimi wykonawcami, dbający o formalne zdyscyplinowanie, ale także o giętkość i plastyczność każdej frazy. Korsten prowadzi całe przedstawienie z dużą ekspresją i dramatycznym nerwem, a ponadto uwydatnia bogactwo i złożoność myśli muzycznych. Wewnętrzna spoistość jego interpretacji w połączeniu z intrygującą wizją reżysera składają się na niecodzienne wydarzenie artystyczne.

                                                                        Leszek Bernat