Przegląd nowości

Dni Wagnera i Verdiego z kłopotami

Opublikowano: czwartek, 21, marzec 2013 21:26

Na razie hołd dla dwóch największych twórców gatunku operowego złożyła tylko jedna instytucja muzyczna w kraju, niezawodna organizacyjnie Opera Wrocławska.

Verdi,Wagner

Inne teatry, nawet takie które mają w stałym repertuarze dzieła obu kompozytorów, jak warszawski Teatr Wielki - Opera Narodowa wolą się w takie imprezy nie angażować, bo to kosztuje, choć publiczność z reguły preferuje bardziej eventy, wydarzenia nadzwyczajne i festiwale niż ambitną i nawet atrakcyjną operową codzienność. Zresztą na corocznym, tym razem już po raz 20 organizowanym Bydgoskim Festiwalu Operowym, też nie zdołano zapewnić choćby jednego przedstawienia wagnerowskiego, a we Wrocławiu się to udało, bo w stałym repertuarze jest genialne dzieło Parsifal.


Dni Wagnera i Verdiego objęły zatem 6 przedstawień: wspomnianego już Parsifala, oraz dzieła Verdiowskie - Nabucco, Rigoletto, Joannę d’Arc, Falstaffa i Otella. Mogę napisać tylko o dwóch z nich, bo obejrzałam idące dzień po dniu przedstawienia Joanny d’Arc i Falstaffa, a więc jednej z pierwszych oper słynnego Włocha i ostatniej w jego dorobku.

Joanna 13-239

Przedstawienie Joanny d’Arc zarejestrowane zresztą przez Operę Wrocławską na CD, dawało zarówno pojęcie o krystalizującym się już stylu operowym wielkiego kompozytora, jak i o jego kłopotach z doborem libretta. Verdiowska historia Joanny d’Arc odbiega daleko od psychologicznej i faktograficznej prawdy, nierzadko ocierając się o absurd, a akcja rozgrywa się raczej w sferze wyobraźni i poezji, a nie autentycznych wydarzeń, co zresztą dosyć trafnie przedstawili niemieccy realizatorzy dzieła (reżyseria Natascha Ursuliak), traktując operę statycznie, niemal jak oratorium ze zmieniającymi się obrazami. Prawdziwa akcja zaczyna się dopiero w finale dzieła, kiedy kolorowy tłum turystów robi sobie zdjęcia pod złocistym pomnikiem Joanny, co duch Joanny operowej obserwuje i komentuje.


Strona muzyczna utworu została przygotowana starannie przez Ewę Michnik, co potwierdza uwertura i pierwsze wejście chóru kierowanego przez Aleksandrę Grabowską-Borys. Prawdziwą rewelacją jest tutaj rola tytułowa brawurowo, niekiedy nawet na granicy ryzyka, zaśpiewana przez sopranistkę Annę Lichorowicz. Jej głos lirico-spinto zwycięsko pokonuje zarówno sekwencje pełne poetyckiego spokoju, jak i dramatyczne uniesienia. Tylko jedna wysoka nuta gwałtownie zaatakowana wydawała się nieco spłaszczona, cała reszta brzmiała imponująco i wirtuozowsko. Śpiewaczce partneruje tenor Nikolay Dorozhkin, który śpiewa bez zarzutu, choć jego głos piękny i czysty jakby zmatowiał i nie jest tak imponujący jak zwykle.

Joanna 13-83

Może to być wynikiem przemęczenia. W czasie wrocławskich Dni występował wcześniej w forsownej roli Parsifala. Niestety rozczarowuje Bogusław Szynalski kreujący partię Giacoma, duchowego ojca Joanny. Przeznaczono mu trudne zadanie stałego pobytu na scenie, nie może więc ani chwili odetchnąć w kulisach. Jego liryczny duet z Joanną, kiedy śpiewa mezzopiano, można zaakceptować od strony estetycznej, w partiach forte śpiewak nie dociąga do wymaganej wysokości dźwięków i nieprzyjemnie tubuje. Niewątpliwie jest to uciążliwe dla pozostałych uczestników spektaklu, kiedy śpiewają ansamble.

Joanna 13-248

Kolejnego wieczora rozczarował mnie spektakl Falstaff. Dzieło to, znacznie nowocześniejsze od pozostałych oper Verdiego, wymaga precyzji, a do tego niepoślednich zdolności scenicznych od wszystkich wykonawców zaczerpniętej od Szekspira komedii. Główną partię kreował ponownie Bogusław Szynalski. Był on wizerunkowo idealnie dopasowany do postaci brytyjskiego szaławiły i opoja, naturalnie zachowujący się w karczmie, kiedy jest podpity. Kłopoty pojawiły się w arcytrudnych ansamblach. Chór jak i grupy solistów borykały się z utrzymaniem tempa i nadążaniem za ręką dyrygenta. Można to tłumaczyć sporą przerwą jaka upłynęła od premiery w styczniu 2000 roku.


Można też przyjąć, że część wykonawców potraktowała występ w Falstaffie jako role charakterystyczne i nie dbała szczególnie o estetykę brzmienia, choć to przecież był sam Verdi, a nie jakiś musical ze słabo śpiewającymi aktorami. W nieprecyzyjnych i łamiących się frazach celował więc Edward Kulczyk jako dr Kajus, beczącym, spłaszczonym głosem popisywał się „charakterystycznie” pan Ford – Maciej Krzysztyniak, a także dwaj kompani Falstaffa Bardolf i Pistol – Aleksander Zuchowicz i Janusz Zawadzki.

Falstaff 05-94

O wiele lepiej wypadła obsada pań, wśród których na uwagę zasługuje Jolanta Żmurko, jako pani Ford, choć nie była w swej interpretacji muzycznej idealna, a także jej dwie przyjaciółki – wesołe kumoszki z Windsoru Elżbieta Kaczmarzyk-Janczak i Dorota Dutkowska. Miejscami dużą przyjemność sprawiała śpiewająca rolę Nanetty Marta Brzezińska, która potrafiła miękko, czysto i dźwięcznie trzymać wysokie fermaty i dobrze wypadła w roli zakochanej dziewczyny. Także partnerujący jej tenor Łukasz Gaj, choć śpiewający trochę siłowo gardłem, był do zaakceptowania.

Falstaff 05-126

Niestety skrząca się poetyckim humorem ostatnia scena III aktu mocno mnie rozczarowała. Leśne figle przygotowane przez spiskowców w celu wystraszenia i ośmieszenia Falstaffa spotkały się z zupełną obojętnością tego bohatera, tak jakby śpiewak nie miał już siły aby ruszyć ręką ani nogą, a także aby prawidłowo śpiewać. Wielka fuga na 10 wykonawców była już tylko namiastką verdiowskiej finezji muzycznej. I wszystko to piszę nie bez żalu mając jeszcze w uszach doskonałe muzycznie polskie nagranie Falstaffa pod dyrekcją Łukasza Borowicza z Adamem Kruszewskim w roli głównej, który nota bene nigdy nie miał szczęścia wystąpić jako sir John na scenie. Oczywiście trudno porównywać żywe wykonanie ze starszym o 9 lat solistą ze studyjnym nagraniem dzieła, którego dokonuje się bez ruchu, kostiumów i rekwizytów, jednak wniosek, że rola Falstaffa jest bardzo trudna, wymaga idealnego opanowania głosu, znakomitego aktorstwa i ogromnej kondycji zarówno fizycznej jak i psychicznej nasuwa się sam.

                                                                      Joanna Tumiłowicz