Przegląd nowości

Koncert do słów Klausa Kinskiego

Opublikowano: poniedziałek, 18, luty 2013 16:52

Aktorka Barbara Wysocka w zasadzie nie śpiewa, ale podaje rytmicznie tekst Klausa Kinskiego w manierze rockowej wokalistki: Jestem podżegaczem! Wywrotowcem! Jestem Krzykiem! Policja mnie poszukuje, ponieważ wy, widząc mnie rozumiecie, ze istniejący porządek upadnie! Jestem hipisem, squatersem, piratem, menelem!"

Jezus Zbawiciel 1

W hipsterskim kostiumie i obowiązkowej wełnianej czapeczce wije się po scenie z mikrofonem. Z pewnością mogłaby rapować, jest zresztą zawodowym muzykiem, studiowała grę na skrzypcach w Hochschule für Musik we Freiburgu, i cały ten występ jest pewnie bliski jej estetycznym odczuciom. W sposób dosyć chłodny i bezosobowy podaje oskarżycielski tekst, buntowniczy, prowokujący, i w swym znaczeniu wpisujący się w dźwiękowe otoczenie tego spektaklu także stworzone przez zawodowych muzyków. Bartłomiej Tyciński wydobywa ze swych elektrycznych gitar chrzęsty i buczenia, rzadko przypominające instrument strunowy. Towarzyszy mu na perkusji Leszek Lorent, doktor nauk o muzyce, wykładowca Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina, któremu przypadła także rola pomocnicza zmieniania dekoracji, czyli slajdów przedstawiających polskich bezdomnych i nasze miejskie krajobrazy bez retuszu.


Lorent swymi nerwowymi wejściami tworzy co jakiś czas kulminacje dynamiczne spektaklu, jego pałeczki ożywiają się nadmiernie gdy towarzysze Jezusa, rzuconego w środowisko współczesnych ludzi marginesu, skazańców, uchodźców i narkomanów, zamierzają go wydać władzom. Autor tego monologu i jego pierwszy wykonawca sam niejednokrotnie czuł się zdradzony i wykluczony.

Jezus Zbawiciel 2

Niewykluczone, że identyfikował się z postacią Jezusa Chrystusa. Jedyny mankament spektaklu Jezus Chrystus Zbawiciel w reżyserii Michała Zadary na Scenie Przodownik należącej do Teatru Dramatycznego m.st. Warszawy, to brak trzeciego członu tytułu, bo istota śmierci na krzyżu nie skutkuje odkupieniem win, i nie prowadzi do zbawienia, choć powinowactwo z Biblią jest tu oczywiste. Jezus musi zginąć, bo w tęskniącym do stabilizacji systemie nikt nie chce tolerować głosiciela wywrotowych idei. Wszyscy są wściekli, tak jak wściekła, denerwująca, wręcz przeszkadzająca jest muzyka towarzysząca monologowi. Przecież tego nikt nie będzie sobie puszczał z taśmy, aby uzyskać spokój duszy, jaki przynoszą choćby Pasje Jana Sebastiana Bacha. Słyszymy tylko zapowiedź, że wszyscy kiedyś spotkamy się na Sądzie Ostatecznym, ale to mało kusząca perspektywa.

                                                                       Joanna Tumiłowicz