Przegląd nowości

Kochankowie z Multikina

Opublikowano: środa, 13, luty 2013 22:47

W przeddzień Walentynek placówki Multikina w naszym kraju wprowadziły do repertuaru seans romantycznej opery Charlesa Gounoda Romeo et Juliette czyli po naszemu Romeo i Julia. W istocie było to znakomite nagranie DVD dokonane na Festiwalu w Salzburgu w 2008 roku, być może znane kolekcjonerom, ale zapewne tylko nielicznym. Opera Romeo et Juliette nie należy do żelaznego repertuaru teatrów muzycznych, jej popularność nie osiągnęła sukcesu Fausta Gounoda, choć koloraturowa aria Julietty w rytmie walca Je veux vivre dans ce rêve jest chętnie wykonywana na koncertach i recitalach.

Machaidze i Pietrenko

Największym atutem zarejestrowanego przedstawienia było właśnie wykonawstwo muzyczne, szalenie staranne, wirtuozowskie i pełne emocji zawartych w głosach. Z pewnością tempa nadawał przedstawieniu energiczny dyrygent Yannick Nézet-Séguin, Kanadyjczyk robiący zawrotną karierę na całym świecie, zarówno jako kapelmistrz filharmoniczny jak i operowy. Występ w Salzburgu w 2008 roku był jego debiutem z festiwalową orkiestrą, Mozarteum i dawał jak najlepsze świadectwo artystycznych możliwości. Już sama Uwertura poprowadzona z nerwem i wyczuciem przywodziła na myśl orkiestrowy wstęp do Wagnerowskiego Holendra tułacza, zapowiadała burzę i dramat, co zresztą niezbyt elegancko wykorzystał reżyser przedstawienia Bartlett Sher inscenizując na otwartej scenie gwałt na kobiecie – aby zasugerować widowni, że w ten sposób zwaśnione rody z Werony – Montecchi i Capuletti wyrównywały swoje rachunki.


Opera Gounoda jest dramaturgicznie mało pomysłowa, chór opowiada co się ma wydarzyć, a dopiero później na scenę wkraczają główni soliści. W dosyć ubogiej w rozwiązania techniczne Felsenreitschule (Szkole konnej jazdy), gdzie tło stanowią surowe podcienia większość dekoracji była raczej umowna, więc uwagę skupiali wykonawcy. Przyznać trzeba, że Salzburg zapewnił sobie najlepszych, z gwiazdorem wśród tenorów Rolando Villazon i Nino Machaidze jako zjawiskową Julią. Ta urodziwa Gruzinka, komentatorzy porównywali ją z aktorką Angeliną Jolie, dostąpiła zaszczytu występowania u boku ognistego Meksykanina w ramach nagłego zastępstwa, kiedy śpiewania w Romeo et Juliette odmówiła oczekująca urodzin dziecka stała partnerka Anna Netrebko. Plotka głosiła, że ceny biletów na czarnym rynku dramatycznie spadły z 1000 euro do 360. Ale uroda, wdzięk i doskonałe warunki głosowe młodej (urodzonej w 1983 roku) artystki w zupełności usatysfakcjonowały wymagającą publiczność. Nino Machaidze wykazała się też naturalnością w kreowaniu postaci zakochanej dziewczyny, radosnej, nieco lekkomyślnej. Rolando Villazon uważany za jednego z największych żyjących tenorów doskonale dysponowany wokalnie stanowił zdawało się idealne dopełnienie pary kochanków, choć kamera bezwzględnie ujawniła ogromny wysiłek i litry wylanego potu w bardzo trudnej partii Romea. Wydaje się też, że reżyser zaproponował śpiewakowi dosyć schematyczne zadania aktorskie mające charakteryzować młodzieńca zakochanego, pełnego godności ale także ogromnie wstrząśniętego śmiercią przyjaciela Merkutio. Trzeba przyznać, że role drugoplanowe zostały obsadzone bardzo starannie. Powiernikiem zakochanych był Ojciec Laurenty Mikhail Petrenko, nianią Susanne Resmark, a ojcem Julietty Falk Struckmann. Dobrze wykonali swe partie obaj tragicznie zmarli przyjaciele zakochanej pary: Mercutio - Russell Braun i Tybalt - Juan Francisco Gatell. Nie było zresztą nawet wśród drugoplanowych postaci żadnego śpiewaka pozbawionego dobrze wyszkolonego głosu czy scenicznego wyrazu. Całość realizacji można uznać za całkiem udaną, kostiumy ponoć nawiązywały do czasów Casanowy, więc akcja opery został przeniesiona w czasy późniejsze niż Szekspirowski oryginał, co jednak dla całości tego miłosnego dramatu nie miało większego znaczenia. Trzeba się tylko cieszyć, że Multikino proponuje fanom opery produkcje na najwyższym poziomie. W zasadzie głównym i jedynym mankamentem tego wydarzenia było zbyt głośne ustawienie ścieżki dźwiękowej, co powodowało nawet lekkie wzbudzanie się głośników w chwilach największego forte.

                                                                                      Joanna Tumiłowicz