Przegląd nowości

Opera w Filharmonii Świętokrzyskiej – lekkość, wdzięk i młodość

Opublikowano: poniedziałek, 11, luty 2013 11:17

W piątek 8 lutego po raz pierwszy w nowej siedzibie Filharmonii Świętokrzyskiej w Kielcach wystawiono operę w niemal pełnym jej kształcie scenicznym. Było to przedstawienie Cosi fan tutte, ossia La scuola degli (Tak czynią wszystkie, albo szkoła kochanków) Wolfganga Amadeusza Mozarta z oryginalnym librettem Lorenzo da Ponte, prezentowane w oryginalnej wersji językowej. Zrealizowano je przy współpracy z Uniwersytetem Muzycznym im. F. Chopina w Warszawie. Główne partie powierzono młodym śpiewakom, troje z nich to jeszcze studenci, dwoje już absolwenci. Tylko Andrzej Klimczak w roli Don Alfonsa to doświadczony śpiewak, od lat solista Warszawskiej Opery Kameralnej. Nad przygotowaniem wokalnym solistów czuwał prof. Ryszard Karczykowski. Reżyseria była dziełem prof. Ryszarda Cieśli, wspierał go w tych działaniach Przemysław Klonowski. Prostą i lekką scenografię opartą na systemie przesuwanych parawanów uzupełniały interesujące projekcje filmowe. Zaprojektowała to wszystko Karolina Fandrejewska, studentka warszawskiej ASP. Grała zasiadająca tym razem w kanale Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Świętokrzyskiej pod dyrekcją jej szefa Jacka Rogali.

Cosi fan tutte 1

Legenda głosi, że życzliwy Mozartowi Józef II, cesarz Austrii, na zamówienie którego dzieło powstało, zaprosił po wiedeńskiej prapremierze w Burgtheater, kompozytora do swojej loży by wygłosić opinię – Strasznie to skomplikowane mój drogi Mozarcie i okropnie dużo w tym nut! Na co Mozart miał ponoć rezolutnie odpowiedzieć – Wasza cesarska wysokość nut jest tyle ile być powinno, na dodatek każda z nich jest na swoim miejscu. Nie wiadomo na ile legenda jest prawdziwa czy nie, ale jedno jest pewne Cosi fan tutte niezmiennie bawi i wzrusza od 26 stycznia 1790 roku.

Cosi fan tutte 2

Cosi fan tutte to najczystszej wody dwuaktowa opera buffo spowita delikatnym obłoczkiem melancholii, w której arie, duety, pełne dynamiki ansamble i recytatywy pojawiają się w przeróżnych splotach i konfiguracjach. Młodzi oficerowie Guglielmo i Ferrando wystawiają na próbę wierność swoich narzeczonych Dorabelli i Fiordiligi. Wynika z tego cała masa zabawnych perypetii „ubranych” przez Mozarta w lekką, pełną blasku i elegancji, muzykę gwarantującą znakomitą zabawę.


Zmusza to zespół wykonawców, szczególnie dyrygenta, do wyjątkowej dbałości o precyzję i dynamiczną płynność muzycznej narracji, co przenosi się na wartkość akcji perlącej się kaskadami humoru. Bez spełnienia tego podstawowego warunku marzenie o sukcesie wykonania tej opery należy włożyć między bajki. Przyznaję, wiele z tego udało się w kieleckim przedstawieniu osiągnąć. Przedstawienie jest lekkie i dynamiczne, a przy tym nie pozbawione zabawnych sytuacji. Do plusów reżyserii należy zaliczyć wyraziste i czytelne zawiązanie poprowadzonej z humorem intrygi, która jest motorem napędowym całego przedstawienia. Oczywiście, zgodnie z panującą ostatnimi laty modą, reżyser przenosi akcję w czasy nam współczesne, a że jest w tym od początku do końca konsekwentny, więc łatwo się to akceptuje.

Cosi fan tutte 3

Soliści prezentują dobre głosy i niemałą umiejętność ich wykorzystywania oraz zabawy perypetiami swoich bohaterów. Joanna Freszel w partii Fiordiligi zaprezentowała głos o srebrzystym brzmieniu i swobodnej emisji. Elwira Janasik w roli Dorabelli również czarowała naturalną emisją i miękkim brzmieniem. Obie panie znakomicie czuły się w swoich rolach. Na brawa i uznanie zasłużyła sobie Karolina Ciwis jako urokliwa, nieco zadziorna Despina, która co chwila zmienia z wdziękiem profesję pokojówki na doktora lub notariusza, świetnie się przy tym bawiąc. Paniom w niczym nie ustępowali panowie Marcin Kotarba jako Ferrnando i Tomasz Kumięga w roki Guglielmo. Andrzej Klimczak w roli cynicznego Don Alfonso, sprawcy i reżysera całego zamieszania stworzył wyrazistą kreację wokalną i aktorską.

 Cosi fan tutte 4

Jacek Rogala przy dyrygenckim pulpicie nie tylko umiejętnie eksponuje każdą mozartowską frazę, finezyjnie rozkłada akcenty i znaczy biegniki, ale też dba o wartkość i precyzję każdej sceny i ansamblu, dzięki czemu osiąga dobrą harmonię słowa i muzyki. Wszystko to przekłada się na interpretację pełną blasku, wiedeńskiej lekkości i szampańskiego humoru. W czym ogromna zasługa dobrze grającej orkiestry oraz dobrze zestrojonego z brzmieniem zespołu solistów, którym śpiewanie sprawia czystą radość.

W sumie przedstawienie, które oglądało się z czystą przyjemnością.

                                                                                     Adam Czopek