Przegląd nowości

„Don Carlo” w Warszawie

Opublikowano: poniedziałek, 14, styczeń 2013 16:57

Czteroaktową wersję opery Giuseppe Verdiego zaprezentowała Opera Narodowa w realizacji scenicznej przeniesionej z Amsterdamu. Mocne wrażenie robi scenografia, zwłaszcza monumentalny krucyfiks, który symbolizuje nikłość ludzkich dramatów wobec potęgi kościoła.

Don Carlos 31-309

 Pod względem wizualnym spektakl jest surowy, choć realistyczny i umieszczony zgodnie z ideą dzieła w XVI-wiecznej Hiszpanii, nie ma tu udziwnień w kostiumach a dekoracją jest wielki grobowiec z kryptami królów i królowych zasiadających na tronie w Madrycie.


 

Drugim mocnym atutem jest przygotowanie muzyczne dokonane przez Carlo Montanaro, który bardzo zadbał o szczegóły zarówno zawarte w chórze i orkiestrze, jak też w realizacji dzieła przez solistów. Warto podkreślić, że poszczególnych „numerów” słucha się z dużą przyjemnością, począwszy od pierwszych scen, gdzie usłyszeliśmy przyzwoicie śpiewającego Mieczysława Miluna w roli Mnicha.

Don Carlos 31-77

Znakomicie wypadł np. duet Carlosa i Elżbiety w wykonaniu Giancarlo Monsalve i Natalii Kovalovej. Oboje śpiewacy mają piękne mocne głosy, choć tenorowi zdarzało się siłowe wchodzenie w wysokie rejestry, zaś sopranistce - nieco spłaszczone, a przez to drażniące ucho „góry”.

Don Carlos 31-204

Don Carlos to opera z wieloma popisowymi rolami, należy wyróżnić tutaj doskonałą dyspozycję głosową Rafała Siwka w partii Filipa II. Do mocnych punktów wokalnych należała zarówno piękna aria w III akcie (w przedstawieniu połączono akt I i II, oraz III i IV), jak i następujący po niej dramatyczny duet z Wielkim Inkwizytorem, którego wykreował Radosław Żukowski. Rola Inkwizytora jest statyczna i kostyczna, ale Filip przeżywający podwójny czy nawet potrójny dramat wewnętrzny, ma trudniejsze zadanie aktorskie, i tutaj można Rafałowi Siwkowi więcej zarzucić.


 

Snuje się po scenie jakby postać przypadkowa, nie ma powagi i dostojeństwa wielkiego władcy. Być może to wina mało przekonującej reżyserii, a właściwie rekonstrukcji inscenizacji amsterdamskiej Willy’ego Deckera sprzed kilku lat dokonanej w Warszawie przez jego asystentkę Meisje Hummel.

 Don Carlos 31-3

Schematyzm charakteryzował też sceny zbiorowe, zarówno te rodzajowe, weselsze , np. w ogrodach królowej, jak też pełen tragizmu finał. Na szczęście dobrze śpiewający soliści ratują trochę „papierowe” role swoimi pełnymi emocji ariami. Przekonująco zabrzmiała aria Markiza Posy w wykonaniu barytona Davide Damiani i jego duet z Don Carlosem.


Trochę życia wniosła też do opery dynamicznie zaśpiewana aria Księżnej Eboli w realizacji Agnieszki Zwierko. To śpiewaczka z typowo Verdiowskim, mocnym, głębokim głosem mezzosopranowym, imponującym w górze i w dole. Można odnotować z uznaniem korzystnie sprawdzającą się na wielkiej scenie Aleksandrę Orłowską-Jabłońską w roli pazia Tebaldo. Gorzej, bo chwiejnie i niepewnie zaprezentował się tenor Krzysztof Szmyt w roli Hrabiego Lermy.

Don Carlos 31-156

Są to wrażenia po wysłuchaniu i obejrzeniu próby generalnej przedstawienia przed oficjalną premierą, w trakcie której soliści mogli w celu oszczędzania sił niektóre fragmenty śpiewać piano lub oktawę niżej. Odbiór takiego „niepełnego” dzieła uwydatniał jednak niedostatki reżyserii.

Don Carlos 31-207

Opera Don Carlo jest elementem obchodów 200. lecia urodzin Giuseppe Verdiego na warszawskiej scenie. Zaplanowano tylko pięć przedstawień w pojedynczej obsadzie, więc od lutego będziemy czekać na kolejną premierę dzieła tego kompozytora.

                                                                               Joanna Tumiłowicz