Przegląd nowości

Recital Véronique Gens w Opéra du Rhin w Strasburgu

Opublikowano: wtorek, 18, grudzień 2012 00:01

Recital francuskiej sopranistki Véronique Gens, jaki miał miejsce 8 grudnia w Opéra national du Rhin w Strasburgu, wypełnił do ostatniego miejsca widownię tego ważnego w europejskim pejzażu muzycznym teatru. Przyczyną tak wzmożonego zainteresowania była zapewne powszechnie doceniana sztuka wokalna samej artystki, ale z pewnością także przygotowany przez nią i zawierający wyłącznie francuskie melodie program. A trzeba od razu zaznaczyć, że wypełnienie nimi całego wieczoru należy do tego typu wyzwań artystycznych, które niewielu śpiewaków ośmiela się podjąć. Wydaje się jednak, że Gens właśnie takowe przedsięwzięcia sobie bardzo ceni i że czerpie z nich szczególną satysfakcję.

Veronique Gens 

Muzykowanie rozpoczęła ona bardzo wcześnie, albowiem w wieku zaledwie trzech lat śpiewała już w dziecięcym zespole, w którym nawet powierzano jej drobne partie solowe. Po studiach wokalnych w Orleanie dostała się do Konserwatorium Paryskiego, gdzie spotkała Williama Christiego, który ją zaangażował do chóru przy produkcji Atys Lully’ego. Następnie występowała w założonym przez Christiego zespole Les Arts Florissants, a także prowadzonym przez Gérarda Lesne’a Il Seminario Musicale. Gens zyskała uznanie jako interpretatorka muzyki barokowej, ale stopniowo nadawała swej karierze coraz szerszy wymiar. W latach 1990 odpowiadając na propozycję Jean-Claude Malgoire’a śpiewała pierwsze mozartowskie role: Cherubina i Hrabinę w Weselu Figara oraz Donnę Elwirę w Don Giovannim.


 

Ta ostatnia partia - pod dyrekcją Claudio Abbado - przyniosła jej w 1998 roku duży sukces na Festival d’Aix-en-Provence i w ten sposób Gens rozpoczęła błyskotliwą międzynarodową karierę. Dzisiaj uważana jest ona przede wszystkim za jedną z najwybitniejszych interpretatorek mozartowskich ról, chociaż nie ogranicza swych występów wyłącznie do dzieł tego kompozytora. Na przykład chętnie uczestniczy w realizacjach oper takich twórców jak Gluck, Debussy, Rossini, Cavalli, Martin y Solers, Rameau, Verdi, Wagner, Poulenc, Weber, dokonuje także „wypadów” w rejony lżejszego gatunku operetki (np. Wesoła wdówka Léhara).

Zaprezentowany w Strasburgu recital ukazał jeszcze inne oblicze jej wyjątkowego talentu, tym bardziej, że trudny, ale doskonale skonstruowany program pozwolił zwrócić uwagę na wprost nieprawdopodobną różnorodność środków wokalnych francuskiej artystki. Na początku słuchaliśmy zatem pieśni Julesa Masseneta, powstałych do wierszy takich poetów jak Michel Carré, Julien Gruaz, Elena Vacarescu, Maurice Fauré, Victor Hugo i Louis Gallet. Szczególnie utwór zatytułowany Nuit d’Espagne - napisany do tekstu tego ostatniego autora - umożliwił wokalistce wykreować gorące i namiętne klimaty miłosne połączone z nokturnowym nastrojem nocy. Następnie zabrzmiały klejnoty muzyczne Henri Duparca zawierające czarującą mieszankę melancholii i egzaltacji, wyciszającej serdeczności i nagłej przemocy. Dużą satysfakcję sprawiło obcowanie z melodiami Charlesa Gounoda, pozostającymi niestety w cieniu twórczości operowej tego kompozytora. Véronique Gens zaprezentowała nam z dużym wyczuciem próbkę tych poruszających głębokim liryzmem utworów, nacechowanych zdecydowanie romantyczną inspiracją. Wyjątkowo osobistym językiem muzycznym zafrapowały kompozycje Ernesta Chaussona, zadziwiające zarazem nowym w czasach ich powstania bogactwem harmonicznym. Takie pozycje jak Le Colibri, Le Temps des lilas czy Poème de l’amour et de la mer stanowią ważne świadectwo dorobku muzycznego z końca dziewiętnastego wieku w zakresie małych form wokalnych. Zaś na zakończenie wieczoru można było się delektować utworami ucznia Masseneta - Reynaldo Hahna, który podobnie jak jego mistrz fascynował się głosem, w szczególności głosem żeńskim.

W tej zróżnicowanej i świetnie zaplanowanej panoramie francuskiej pieśni, której Véronique Gens jest zaangażowaną i wybitną rzeczniczką, podziwialiśmy swobodę i pewność głosu sopranistki, jej techniczne mistrzostwo i nieprzeciętną inwencję artystyczną, intensywność brzmienia i niezawodną emisję, wyrafinowanie i rzadko spotykaną precyzję. Trudno się było nie zachwycić lekką i nie zdradzającą najmniejszego wysiłku górą skali, swobodnym i długim oddechem, plastycznością frazy oraz pozwalającą docenić wartość tekstu każdej z pozycji dykcją. W szlachetnej i oczyszczonej ze zbędnych efektów interpretacji, będącej zarazem pouczającą lekcją stylu, można było niemalże dojrzeć opisywane w pieśniach pejzaże, poczuć ich dyskretną woń i delektować się pastelowymi barwami. Wykonanie każdego z utworów zamieniło się tutaj w niezwykle osobistą, wypełnioną specyficznym pięknem i subtelnymi emocjami kreację. Ten wieczór pozostanie na pewno we wdzięcznej pamięci wzruszonych słuchaczy.

                                                                         Leszek Bernat