Przegląd nowości

„Anna Karenina” w Gliwickim Teatrze Muzycznym

Opublikowano: niedziela, 09, grudzień 2012 04:58

Dramat „Anna Karenina” za sprawą gliwickich realizatorów adaptacji scenicznej arcydzieła Lwa Tołstoja, stał się zgrabnym i udanym, choć wzruszającym często nad miarę, melodramatem. A postarali się o to Krzysztof Korwin Piotrowski (adaptacja powieści na podstawie tekstu tłumaczonego przez Kazimierę Iłłakowiczównę), Andrzej Zarycki (muzyka), Michał Chludziński (teksty piosenek).

 

Anna Karenina,Gliwice 2

Realizacji tej propozycji muzycznej na gliwickiej scenie podjęli się Józef Opalski (reżyseria), Tomasz Biernacki (kierownictwo muzyczne), Ryszard Melliwa (dekoracje), Zofia de Ines (kostiumy) i Jacek Badurek (choreografia). I udało się. Dzięki tym twórcom i wykonawcom gliwicka inscenizacja zaczęła „własne życie teatralne”. Każdy spektakl odbywa się przy pełnej widowni i nie dlatego, że tytuł jest rzadko wystawiany (premiera miała miejsce 25.04.2007r., omawiane przedstawienie, 32 z kolei, oglądane było w dniu 17.11.2012).


Jest to spektakl wzruszający i dostarczający przeżyć. A powodują to na ogół dobrze dobrani artyści wcielający się w ponad 30 (!) większych i mniejszych ról solowych. Tytułową Annę Kareninę kreowała Małgorzata Długosz. Ta doświadczona artystka (śpiewaczka i aktorka) była istotnie główną postacią dramatu. Bardzo dobrze oddawała zmieniające się nastroje swej bohaterki. Przekonywała od pierwszego pojawienia się na scenie do dramatycznego finału. Była, jak to określił autor programu, Jacek Mikołajczyk, ... kobietą upadłą, ale nie winną...jej tragedia w największym chyba stopniu wynika z nieszczęsnej i niesprawiedliwej sytuacji kobiety w XIX – wiecznej Rosji.

Anna Karenina,Gliwice 1

Małgorzata Długosz tą rolą potwierdziła nie tylko swój talent aktorski (przecież znamy ją głównie z kreacji, znakomitych zresztą, operetkowych), ale również ujawniła swą doskonałą formę wokalną (choć wiele tu śpiewu nie było). Anna Karenina, to kolejny sukces artystki. Karenin, sceniczny mąż Anny, to postać równie tragiczna, choć z natury rzeczy raczej mało sympatyczna, sztywna, kostyczna i zimna. Uwikłany jest w panujące wówczas konwenanse, potrafi jednak zdobyć się na wspaniałomyślność i akceptować zaistniałą sytuację „trójkąta małżeńskiego”. Obsadzony w tej partii Witold Wrona był nie tylko bardzo wyrazisty aktorsko ale i pięknie zaśpiewał przewidziane dla tej postaci melodie. Rolę kochanka Anny, chyba rzeczywiście nie lubianą przez Tołstoja, odtworzył śpiewający aktor, Piotr Warszawski. W przeciwieństwa do Witolda Wrony, arystokratycznego amanta operetkowego, wokalnie był przeciętny.


Aktorsko przekonał, nijaki w miłości, nie zawsze usprawiedliwiający tak wielkie zauroczenie nim jego partnerki. W pozostałych rolach sprawdzili się całkowicie i w pełni śpiewacy: Wiola Białk (Kitty Szczerbacka), Jolanta Kremer (Dolly Szczerbacka), Michał Musioł (Konstanty Lewin), Arkadiusz Dołęga (Stiepan Obłoński). Arię z „Traviaty” zaśpiewała Anita Maszczyk, a całością przedstawienia dyrygował Przemysław Neuman.

Anna Karenina,Gliwice 3

I na zakończenie kilka uwag ogólnych. Otóż wydaje się, iż oprócz głównego wątku „trójkąta małżeńskiego”, zanadto rozwinięty jest wątek rodzinny Konstantego Lewina (choć nie kryję, iż scena ślubu w cerkwi robi wrażenie!). Bardzo dobre są wstawki baletowe. Pewne zastrzeżenia mogą budzić kostiumy (w stosunku do sytuacji noszących je), na przykład hrabia Wroński nawet na balu nosi wciąż ten sam mundur polowy!

Całość spektaklu jest z pewnością godna obejrzenia, choć proponuję przed jego oglądnięciem przypomnieć sobie powieść Tołstoja.

                                                                                           Jacek Chodorowski