Przegląd nowości

„Simon Boccanegra” Verdiego w Opéra de Nice

Opublikowano: poniedziałek, 05, listopad 2012 12:02

Opera w Nicei zainaugurowała nowy sezon wystawieniem Simona Boccanegry Giuseppe Verdiego - dzieła, które ze względu na liczne słabości i niekonsekwencje w zakresie konstrukcji dramaturgicznej sprawia duże kłopoty inscenizatorom. Mamy tutaj bowiem do czynienia z freskiem historycznym opisującym rzeczywistość polityczną czternastowiecznej Genui, w której zawiązywały się rozmaite spiski przeciwko panującej ówcześnie władzy. Sprawującej ją patrycjuszom sprzeciwia się tutaj zbuntowany tłum, a na jego czele staje ludowy bohater, korsarz Simon Boccanegra.

Simon Boccanegra,Nicea 1

Ważną rolę w libretcie Francesco Maria Piave i Arrigo Boito odgrywa czas: oczywiście historyczny, ale także przywoływany w pamięci protagonistów czas wspomnień oraz czas akcji, naznaczony oddzielającą prolog od pierwszego aktu cezurą w narracji, obejmującą aż dwadzieścia pięć lat. Próba teatralnego wypełnienia tego „pustego” okresu stanowi dla reżyserów nie tak łatwą przecież do uniknięcia pułapkę. Ale jest ich w tej operze dużo więcej. Na przykład postać lidera politycznego Lorenzino, który podejmuje się podłego zadania porwania niewinnej Amelii Grimaldii - jest on w libretcie wspomniany, ale ani razu nie pokazuje się na scenie. Albo romans pomiędzy Simonem i Marią (szybko zresztą uśmierconą) i mylące nadanie ich córeczce tego samego imienia, co matka. Mniej uważny i domyślny widz szybko staje się ofiarą niejasności i dość mętnych sytuacji. Tym bardziej wydaje się, że przyjmowanie przez inscenizatora ściśle historycznego lub naturalistycznego punktu widzenia nie jest szczególnie wskazane, bo w zasadzie nie wnosi do przedstawienia niczego ciekawego.


Zważywszy zaś na to, jak dużą wagę przywiązywał Verdi do melodramatycznej perspektywy każdej z tworzonej przezeń oper, dużo bardziej owocne dla naszego odbioru jest w tym konkretnym przypadku eksplorowanie takich tematów jak: samotność władcy, miłość córki, zdrada i wybaczenie, rozdarcie jednostek pomiędzy prywatnymi interesami i motywami wspólnotowymi. Wszakże centralnym elementem rzeczonego dzieła jest kobiecość (Amelii Grimaldii, czyli Marii), która staje się czynnikiem łączącym wszystkich występujących tu mężczyzn.

Simon Boccanegra,Nicea 2

Tak się składa, że we Francji Simon Boccanegra nie należy do najczęściej wystawianych oper włoskiego kompozytora, toteż cieszyć się należy, iż ta prezentowana w Nicei inscenizacja Giorgio Gallione (pokazana uprzednio w sezonie 2007-2008 na otwarcie sezonu w bolońskim Teatro Comunale) przyjmuje właśnie taką wizję interpretacyjną. W jej budowaniu duży udział ma Giuto Fiorato, autor scenografii i kostiumów oraz Bruno Ciuli, zręcznie i z dużym wyczuciem prowadzący skrzętnie respektującą dramaturgię reżyserię świetlną. To dzięki nim otrzymaliśmy atrakcyjną warstwę plastyczną, pozbawioną jakichkolwiek udziwnień, a w zamian za to wiernie nawiązującą do realiów i wyglądu Genui, do architektury tego miasta i jego otwarcia na Morze Liguryjskie. Szczególnie frapujące jest pokrycie nachylonej powierzchni sceny wzorami przywołującymi charakterystycznie ułożony bruk centralnego placu Campo Pisano, na którego miejscu znajdował się niegdyś zbiorowy grób pizańskich żołnierzy, którzy polegli w bitwie przeciwko genueńczykom. Zimna tonacja kolorystyczna, w jakiej pogrążone jest całe pudło sceniczne skutecznie zwraca uwagę na tragiczne konsekwencje niepohamowanych pasji ludzkich i wywołuje uczucie pewnego niepokoju. Dużo dobrego można też powiedzieć na temat starannie ustawionej, unikającej wszelkich przerysowań i pompatycznych gestów grze aktorskiej, pozwalającej sugestywnie oddać psychologiczne portrety poszczególnych bohaterów.


Spory niedosyt pozostawia natomiast nierówny poziom obsady solistów, dobranych dosyć niefortunnie i chyba nieco przypadkowo. Holenderska sopranistka Barbara Haveman - obsadzona w roli Marii Boccanegry - rozczarowuje nieskupionym dźwiękiem, jaskrawym forte i chybotliwym osadzeniem intonacyjnym, podobnie zresztą jak grecki baryton Dimitris Tiliakos w partii tytułowej. Blasku i odpowiedniego wyrazu brakuje też Carlo Colombarze, który kreuje postać Jacopo Fieski, zaś Pavelowi Cernochowi nie udaje się nas do końca przekonać do żarliwej i namiętnej miłości młodego patrycjusza Gabriele Adorno w stosunku do panny Grimaldi.

Simon Boccanegra,Nicea 3

Najmocniejszym filarem zespołu wykonawców okazuje się być wcielający się w postać Paolo Albianiego Koreańczyk Samuel Youn (którego w jednym z ostatnich numerów „Ruchu Muzycznego” chwalił Józef Kański za tytułową rolę w wagnerowskim Holendrze Tułaczu na Festiwalu w Bayreuth), dysponujący pięknie nasyconym i bezbłędnie prowadzonym barytonem oraz wyjątkowo wyrazistą osobowością sceniczną. To właśnie on podtrzymuje dramaturgię prezentowanego w Nicei przedstawienia i ratuje honor całej obsady. Muszę przyznać, że od tej chwili będę niecierpliwie oczekiwał na kolejne spotkanie ze sztuką wokalną tego wykształconego we Włoszech i w Niemczech artysty.

Kierownictwo muzyczne nad omawianą produkcją sprawuje stojący na czele Orchestre Philharmonique de Nice Philippe Auguin (której jest od dwóch lat szefem), dyrygent doświadczony i cieszący się sporym autorytetem. Tym razem nie potrafi on jednak nadać całej realizacji odpowiedniej temperatury emocjonalnej i dramatycznego napięcia. Jego interpretację cechuje brak pogłębionych kontrastów dynamiczno-kolorystycznych, odpowiedniej ekspresji oraz staranniejszego cieniowania wszelkich muzycznych szczegółów i niuansów. Również i z tego względu to ciekawie się zapowiadające otwarcie sezonu wywołuje ostatecznie mieszane odczucia.

                                                                              Leszek Bernat

Fotografie wykonał © D. Jaussein