Przegląd nowości

„Peter Grimes” w Teatro alla Scala

Opublikowano: niedziela, 03, czerwiec 2012 16:57

Opery Benjamina Brittena w Polsce wystawia się rzadko. W Europie utwory tego angielskiego kompozytora, uważanego przez dużą część muzykologów za jednego z najwybitniejszych twórców muzyki XX wieku, grane są o wiele częściej. Najnowszą godną polecenia inscenizacją, która premierę miała 19 maja 2012 roku, jest Peter Grimes wystawiony przez Teatro alla Scala.

Peter Grimes 1

Tytuł ten – pierwszy, który przyniósł Benjaminowi Brittenowi dużą popularność i uznanie – miał swoją prapremierę w Londynie 7 czerwca 1945 roku. Libretto Montagu Slatera powstało na podstawie fragmentu poematu George’a Crabbe’a The Borough. Dziejąca się około roku 1830 historia o rybaku, który został oskarżony o zabicie chłopca, to uniwersalna opowieść o łatwości, z jaką ludzie po pozorach osądzają innych. Kiedy już zgodzą się co do wymyślonej przez siebie wersji wydarzeń, zapominają o całej sprawie i szukają dla siebie nowego tematu, nowej plotki. Może właśnie dlatego historię tę ogląda się z zaciekawieniem również i dziś.


Reżyser Richard Jones umieścił akcję we współczesnej wiosce rybackiej, w której nuda i pustka są codziennością, a pozornie uporządkowane życie skrywa wiele mrocznych instynktów i pragnień. Tę egzystencjalną beznadziejność, która bierze się z braku perspektyw, czuje się w każdej chwili przedstawienia. Reżyser umiejętnie budował relacje między bohaterami, którzy rzeczywiście ukazywali na scenie całą paletę emocji.

Peter Grimes 2

Jonesowi pomogła prosta, choć nieco okrojona (nie było ścian bocznych) dekoracja Stewarta Lainga, która była funkcjonalna i pomysłowa i nie sprawiała wrażenia nadmiaru mimo częstych zmian na scenie.

Peter Grimes 3

Zabawnym, ale bardzo interesującym jej elementem były sztuczne mewy, które spoglądały na społeczność Borough znad elementów scenografii. Na początku były spokojne, a w miarę rozwoju akcji scenicznej stawały się coraz bardziej zdenerwowane, by w ostatnim obrazie osiągnąć stan totalnego wzburzenia. Scenografii pomagały oszczędne światła, które wyreżyserowała Mimi Jordan Sherin.


Pod względem muzycznym przedstawienie jest wyjątkowo udane. Młody dyrygent Robin Ticcati zadbał o właściwe akcentowanie kulminacji muzycznych i wyważenie proporcji w orkiestrze, która w przypadku Brittena ma zadanie niełatwe.

Peter Grimes 4

Wykonana przez nią na przykład scena sztormu naprawdę zapierała dech w piersiach, pewnie także z powodu świetnego jej rozegrania scenicznego. Okazuje się, że nie potrzeba hektolitrów wody, by na scenie stworzyć wrażenie burzy… Walory orkiestry i jej prowadzenia w pełni docenić można było podczas interludiów, które same w sobie stanowią w sumie także odrębnie wykonywany utwór.


Soliści, głównie anglojęzyczni, byli bardzo dobrzy. Szczególnie wyróżniali się John Graham-Hall (Peter Grimes), Susan Gritton (Ellen Orford), Christopher Purves (Captain Balstrode) i Felicity Palmer (Auntie). Zakontraktowanie śpiewaków, dla których język angielski jest rodzimy, ma o tyle duży sens, że widz doskonale rozumiał podawany tekst i w zasadzie nie musiał patrzeć na ekran z napisami. To kwestia świetnej dykcji, na którą – mam wrażenie – w zachodnich teatrach operowych zwraca się o wiele większą uwagę niż u nas.

Peter Grimes 5

Rozbudowany chór, który przygotował Bruno Casoni, również śpiewał dobrze, chociaż nie zawsze równo. Ale w przypadku te opery Brittena to chyba nie jest duży zarzut.

Peter Grimes 6

Widzowie długo oklaskiwali wykonawców i realizatorów. Całkiem słusznie. I tylko szkoda, że w polskich teatrach operowych reakcje publiczności nie są tak entuzjastyczne. Na widowni z pewnością przydałoby się więcej życia (i emocji).

                                                                            Mateusz Wiśniewski