Przegląd nowości

"Maria Stuarda" inaczej widziana

Opublikowano: poniedziałek, 09, styczeń 2012 21:23

Niewiele dzieł Donizettiego przysporzyło mu tyle kłopotów, co właśnie ta opera - pisał polski biograf kompozytora, Wiarosław Sandelewski. Zamówienie przyszło z Teatro San Carlo w Neapolu, a libretto miało być oparte na tragedii Schillera z 1800 roku Maria Stuart. Do opracowania  tego libretta Donizetti zaprosił młodego studenta prawa z Neapolu, Giuseppe Bardariego, który napisał je pod ścisłym nadzorem kompozytora.

Było to jedyne libretto jakie ów młody człowiek napisał. Cenzura zablokowała jednak wystawienie opery. Prawdopodobnymi przyczynami takiej decyzji była treść (skazanie i egzekucja głowy koronowanej), animozje między primadonnami w czasie prób oraz zasłabnięcie królowej Neapolu przejętej treścią tragedii. Szybko więc dokonano odpowiednich zmian cofając akcję do XIII wieku i zmieniając tytuł na Buondelmonte (imię własne).


Jedyną zaletą tej przeróbki była zgodność z gotową muzyką. Prapremiera w Neapolu (18 października 1834 roku) zakończyła się jednak niepowodzeniem. Pierwotną wersję opery pokazano dopiero w 1835 roku w La Scali, ale i ona przyniosła sukces raczej umiarkowany. Na tej wersji opierają się produkcje współczesne.

{mosimage}

Spektakl bytomski powstał w koprodukcji z Teatrami Wielkimi w Poznaniu i w Łodzi. Przygotowany został przez realizatorów niemieckich: Dietera Kaegi (reżyseria) i Bruno Schwengla (scenografia). Realizatorem świateł był Bogumił Palewicz, a kierownictwo muzyczne sprawował w Bytomiu Krzysztof Dziewięcki.

{mosimage}

Libretto i muzyka Marii Stuardy sprzyjają wyraźnie bohaterce tytułowej. Maria jest niemal klasyczną postacią Donizettiego. Jej partia obfituje w arie, duety i sceny. Pełna ciepła, wzruszająca, a równocześnie dumna i wyniosła. Kulminacyjny moment oczekiwania na egzekucję jest wręcz wstrząsający.

{mospagebreak}

Wykonawczynią tej partii w bytomskiej premierze była Karina Skrzeszewska. Śpiewała ją także w Poznaniu i w Łodzi. Artystka dysponuje pięknym sopranem lirycznym, doskonale ustawionym emisyjnie, imponuje także skalą głosu, bardzo pewnego na całej jej  szerokości. Jej aktorstwo jest przemyślane i powściągliwe. A śpiewa z dużą kulturą muzyczną. Była zdecydowanie ozdobą bytomskiej premiery.

{mosimage}

Partia królowej Elżbiety, choć nie tak bogata muzycznie jak jej antagonistki, wymaga głosu mocniejszego, bardziej dramatycznego (często obsadzane są w niej mezzosoprany). W Bytomiu śpiewała ją Justyna Dyla, artystka dysponująca raczej sopranem lirycznym. Poradziła sobie jednak z tą partią (zresztą znacznie zwidowaną, a szkoda!). Tenor, Tomasz Urbaniak kreujący rolę Leicestera, ma głos zdecydowanie liryczny, jasny w brzmieniu. Chyba trochę za wcześnie sięgnął po partię wymagającą większego doświadczenia wokalnego. Zupełnie nie różnicował emocji swego bohatera, śpiewał cały czas tym samym natężeniem swego, nawet ładnego głosu, często go niepotrzebnie forsując. Bardzo dobre interpretacje partii drugoplanowych stworzyli Bogdan Kurowski (Talbot) i Włodzimierz Skalski (Cecil). Mogła się podobać scenografia utrzymana w ciemnym kolorze, bardzo oszczędna ale zrozumiała i wypełniająca scenę.

Za życia kompozytora „Maria Stuarda" nie dorównała popularnością innym jego dziełom, dzisiaj może natomiast być przykładem jak niedoceniane przez lata opery Donizettiego odzyskują blask - napisał Jacek Marczyński w swoim Przewodniku operowym. Nic dodać, nic ująć!

                                                                             Jacek Chodorowski