Przegląd nowości

Nowa "Halka" w Krakowie

Opublikowano: niedziela, 01, styczeń 2012 15:16

Oczekiwania były długie (7 lat minęło od ostatniej inscenizacji), nadzieje ogromne. „Halka" to bardzo polska opera, to „dziewczę z naszej wsi" (jak śpiewa Jontek w III akcie), to jedno z najwspanialszych dzieł XIX - wiecznej opery polskiej i opery słowiańskiej w ogóle. „Halka" jest także jednym z niewielu zrozumiałych za granicą polskich utworów - powiedział w wywiadzie kierownik muzyczny krakowskiej inscenizacji, Łukasz Borowicz (Dziennik Polski, 15.12.2011). I obiecał, że wykonana będzie nawet z fragmentami dotychczas zwyczajowo opuszczanymi, a partytura oczyszczona zostanie ze wszystkich naleciałości stylistycznych (Dziennik Polski, 14.12.2011).

Reżyser spektaklu, Waldemar Zawodziński (także scenograf i reżyser światła) dodał, iż Halka wie, że musi walczyć już nie o Janusza, czyli obiekt miłości, lecz o samą miłość do niego...Halka powinna być symbolem wszystkich tych, co dążą do emancypacji, do wyzwolenia, do samostanowienia, dążą do walki za wszelką cenę o własne wartości, własne uczucia (Dziennik Polski, 16.12.2011). A dodatkowym argumentem potęgującym oczekiwania na premierę była zapowiedź występu w partii Janusza znakomitego barytona, Mariusza Kwietnia.

Co z tych spodziewanych atrakcji zrealizowano? Zacznijmy od końca: Mariusz Kwiecień zaśpiewał tylko I akt premiery 16 grudnia. Powodem rezygnacji z dalszego śpiewania, jak podała prasa (Dziennik Polski, 19.12.2011) była niedyspozycja głosowa wywołana zapaleniem tchawicy. Artysta nie wystąpił również w premierze prasowej (18.12.2011) i kolejnej serii spektakli w dniach 20, 21 i 23 grudnia.


Koncepcja scenograficzna okazała się co najmniej dyskusyjna. Głęboka metaforyka dekoracji (całkowicie odbiegająca od bardzo czytelnej przecież fabuły libretta i miejsca akcji) stawała się zupełnie niezrozumiała przez wprowadzenie dziwacznych symboli (np. w II akcie koszmarny motyl - trupia główka czy imitacja muru ukształtowanego w labirynt, a w IV akcie wprowadzenie jako horyzontu tryptyku ołtarza o bogatym, niemal bizantyjskim wystroju). Obroniły się tylko na ogół stylowe kostiumy, ale Halce zabrakło jednak kierpców i góralskiej chusty, a Jontkowi ciupagi. Dyskusyjne być mogą również pewne pomysły reżyserskie. Stolnik swą piękną arię O, moiściwi mi panowie (bardzo dobrze zresztą wykonaną przez Aleksandra Teligę) śpiewa z głębi sceny prawie zasłonięty przez gości uczty. A w akcie III, gdy Jontek przyprowadza prawie już obłąkaną Halkę do rodzinnej wsi, wśród górali wybucha epidemia padaczki!

Niewątpliwym atutem inscenizacji jest strona muzyczna i wokalna. Łukasz Borowicz potrafił wydobyć z muzyki Moniuszki i nastrój, i wzruszenie, i dynamikę (może tylko zbyt szybkie było tempo tańców góralskich, w ciekawej choreografii Janiny Niesobskiej). Nie zawiedli soliści: Ewa Biegas powtórzyła swą kreację sprzed 7 lat. Śpiewała swym pięknym, mocnym i nośnym głosem. Jej Halka była liryczna, delikatna i wzruszająca. A gdy trzeba - dramatyczna, pełna ekspresji, choć refleksyjna. Jontek Tomasza Kuka autentycznie porwał publiczność. Artysta śpiewał z pełnym zaangażowaniem, bardzo emocjonalnie. Głos jego brzmiał swobodnie i pewnie, śpiewak potrafił ujawnić całe piękno jego brzmienia. Zwłaszcza aria z II aktu (I ty mu wierzysz, biedna dziewczyno) oraz duet z Januszem były popisem wokalnym artysty. Zastępujący Mariusza Kwietnia Stanisław Kufluk dysponuje ładnym i szlachetnym w brzmieniu głosem barytonowym. Z przyjemnością się go słucha. Bardzo dobrze śpiewa chór (kierownictwo: Zygmunt Magiera).

Prawdą jest, iż krakowska inscenizacja nie ukazuje świata wymyślonego przez Moniuszkę. Prawdą jest także, iż dzisiaj w operze panuje tendencja uwspółcześniania, odczytywania treści na nowo, para-psychologicznej analizy zachowań bohaterów i źródeł tych zachowań. Ale muzyka pozostaje niezmieniona. I często stanowi wartość samą dla siebie.

                                                                           Jacek Chodorowski