Przegląd nowości

Wampir w Bolognii

Opublikowano: czwartek, 15, styczeń 2009 01:00

Choć wampiry należą do tradycji folklorystycznej, literatura romantyczna zamieniła je w istoty budzące z jednej strony przerażenie, a z drugiej niesamowitą fascynację. Wampir stał się synonimem Obcego, samotnikiem, bohaterem wyklętym, odrzuconym przez społeczeństwo, ale paradoksalnie normującym jego wartości. Również opera starała się dotrzymać kroku tym tendencjom i w okresie romantyzmu, okresie największego zainteresowania tym motywem powstały cztery opery. Natomiast obecnie współczesna literatura popularna (Wywiad z wampirem Anne Rice), film (Francis Coppola Bram Stoker's Dracula) czy nawet (Buffy: Postrach wampirów) interpretują na nowo folklorystyczne gusła, nawet je gloryfikując. Idąc z duchem czasu Teatro Comunale w Bolonii postanowił w tym sezonie wystawić częściowo zapomnianą romantyczną operę Heinricha Augusta Marschnera - Wampir (Der Vampyr).

Image

To trzecia z czterech oper, które dotyczą wampirów, skomponowana w 1828 roku, a która sporadycznie od 1970 roku powraca na sceny w anglo-saksońskich teatrach operowych. Muzyka Marschnera uchodzi za formulaistyczną i sztampową, ale wielu muzykologów widzi w niej, a szczególnie w Wampirze, ważne ogniwo łączące Wyborowego strzelca Webera z Latającym Holendrem Wagnera. Czy dyrygentowi Roberto Abbado udało się coś nowego z niej wydobyć? Trudno mi ocenić, bo nie słyszałam wcześniej Marschnera, ale z pewnością była to wyjątkowa okazja, bo po 180 latach ponownie można było usłyszeć Wampira Marschnera we Włoszech..


Libretto w oparciu o opowiadanie Johna W. Polidori The Vampyre, będące przeróbką Fragmentu powieści Byrona, oraz inne źródła literackie napisał szwagier Marschnera, popularny wówczas niemiecki aktor - Wilhelm August Wohlbrück. Wampir jest historią Lorda Ruthvena (niemiecki baryton Detlef Roth), który w zamian za pozostanie rok dłużej na ziemi zobowiązał się w ciągu 24 godzin sprowadzić trzy niewinne ofiary, by zaspokoić głód czarownic, duchów i innych stworów.

Image

Jego tajemnicę zna Edgar Aubry (amerykański tenor John Osborn), ale związany jest przysięgą. Jedną z wybranek Ruthvena jest Malwina (włoski sopran Carmela Remigio), córka Sir Humphreya Davenauta (bas Harry Peeters), która kocha się z wzajemnością w Edgarze. Mimo protestów Malwiny skuszony perspektywą świetnych koligacji Sir Humphrey postanowił wydać córkę za mąż, a Davenaut słowa danego złamać nie może.

A tymczasem w okolicy z rąk wampira giną młode dziewczyny... Ale w przeciwieństwie do oryginału, opera kończy się wysokowoltowym happy endem: wampir ginie od piorunu, a Edgar poślubia Malwinę.

Image

W bolońskiej operze reżyserii podjął się Pier Luigi Pizzi, który również zaprojektował scenografię i kostiumy.


Reżyser wykorzystał wersję Hansa Pfitznera z 1924, w której pierwsza scena potraktowana została jako prolog. Pizzi znalazł świetny wizualny ekwiwalent do Wampira: freudowski surrealizm. W centrum sceny znajduje się polana z półokrągłym żywopłotem, a po bokach stoją cyprysy. Tutaj zgromadził się chór czarownic i duchów w srebrnych pelerynach by uczestniczyć w inicjacji rudowłosej kobiety, która naga zostaje złożona w ofierze Mistrzowi Wampirów. Z tyłu zaś stoi ogromna skała w kształcie kobiecego ciała wygiętego w erotycznej ekstazie do tyłu, a jej wagina to wejście do jaskini, w której znikają złe duchy i Ruthven zabija swoją pierwszą ofiarę - Janthe (Manuela Biscaglie), córkę Sir Berkleya (Roberto Tagliavini). Ten á la Magritte pejzaż, subtelny i czytelny, zmysłowy i mistyczny, erotyczny i bardzo ostry, został niepotrzebnie w kilku momentach przerysowany, np. podczas arii "Ha, co za pożądanie!" ("Ha! welche Lust!") i pod koniec sceny, kiedy Ruthven przy pomocy Edgara i promieni księżyca odzyskuje życie. Lord Ruthven jako ucieleśnienie freudowskiego id ma sens, ale jeśli byłby on bardziej drapieżny, a nie tylko lubieżny.

Image

W pozostałych scenach ogóle ramy dekoracje nie zmieniają się, natomiast za każdym razem inaczej wygląda centralne koło, które jest albo ławką ogrodową, to znowu stołem, lub zaś podium, oraz tylnia ściana sceny, która bywa fasadą posiadłości Sir Humphrey'a, otwartym horyzontem, czy też fasadą kościoł w ostatniej scenie. Pizzi nie wykorzystał erotyzmu wpisanego w scenografię pierwszej sceny, natomiast pokazał społeczeństwo wampirów, które ciągle pojawia się w pozostałych scenach, jako świat wypełniony zwierzęcą seksualnością i zagrożające swoją hedonistyczną subkulturą naszemu normalnemu światu. Tylko czy w XXI wieku tak możemy widzieć seksualność?

Ewa Kara