Przegląd nowości

"Dialogi karmelitanek" w Théâtre du Capitole w Tuluzie

Opublikowano: wtorek, 12, styczeń 2010 01:00

Uwieńczona triumfem prapremiera trzyaktowej opery Francisa Poulenca Dialogi karmelitanek, powstałej w oparciu o libretto Georgesa Bernanosa, miała miejsce 26 stycznia 1957 roku w mediolańskiej la Scali i od razu zapoczątkowała naznaczony sukcesami i trwający do dzisiaj "przemarsz" tego unikalnego w twórczości francuskiego kompozytora dzieła lirycznego przez najważniejsze teatry świata (polska premiera odbyła się w roku 2000 w Teatrze Wielkim w Łodzi).

Image 

Obecnie jest ono traktowane jako żelazna pozycja repertuaru teatrów operowych, a do jego wystawiania chętnie angażuje się największych dyrygentów i prestiżowe obsady solistów. Trudno się temu zresztą dziwić, gdyż ta poruszająca głęboko ludzką prawdą i wpisująca się w tradycję dzieł o charakterze sakralnym opera jest w gruncie rzeczy szczerą i niezwykle osobistą refleksją Poulenca na temat sensu wiary w trudnych dla twórców i artystów czasach.



Przywołujące historyczne wydarzenie z okresu Rewolucji Francuskiej - męczeńską śmierć szesnastu karmelitanek z Compiègne - Dialogi karmelitanek opowiadają bowiem o dramacie motywowanego wiarą zaangażowania, o rodzących się w obliczu śmierci wątpliwościach, wreszcie o najwyższej cenie, jaką czasami przychodzi płacić za odmowę pójścia na moralnie naganne ustępstwa. Centralną postacią opowiadanej historii jest młoda Blanche de la Force, dojrzewająca w arystokratycznej rodzinie - reprezentowanej tutaj przez jej ojca, Markiza de la Force i brata, Kawalera de la Force - bojaźliwa dziewczyna, którą delikatna natura popycha w kierunku religijnego powołania. Jej decyzja wstąpienia do zakonu jest początkiem jakby z góry zaprogramowanego przeznaczenia, ukoronowanego świadomie przyjętą ofiarą z życia.

Image

Rzeczona opera nie zawiera zatem akcji w klasycznym znaczeniu tego słowa, lecz eksponuje raczej przesiąknięty współczującym humanizmem - za sprawą prozy Bernanosa - splot rozmyślań i medytacyjnych, czy nawet filozoficznych refleksji, które w połączeniu z napisaną z niewyczerpaną inwencją, rozpiętą pomiędzy dramatyczną siłą i łagodnym, niemalże metafizycznym ukojeniem muzyką Poulenca tworzą dostarczającą odbiorcom wielu wzruszeń całość artystyczną.

 Image

W pamięci bywalców znanego Théâtre du Capitole w Tuluzie zachowały się wyjątkowo pozytywne wrażenia z prezentowanej podczas sezonu 1995-1996 w hali dawnego targu zbożowego, czyli tzw. la Halle aux Grains inscenizacji rzeczonej opery przygotowanej przez wieloletniego dyrektora tej placówki, a obecnego szefa Opery Paryskiej: Nicolasa Joëla. Wznowienie tej produkcji w tym samym miejscu na koniec minionego roku - aliści z innym zespołem wokalistów i dyrygentem muzycznym - przyciągnęło do położonego nad Garonną miasta liczne grono miłośników sztuki operowej i w pełni potwierdziło odniesiony przed laty sukces.



Przede wszystkim sugestywna i doskonale czytelna wizja Joëla, realizowana teraz przez Stéphane'a Roche'a, ujmuje coraz rzadziej spotykanym w często ulgających agresywnemu nadmiarowi wizualnemu teatrach umiarem, a nawet sprzyjającą kontemplacji i bardziej wewnętrznemu przeżywaniu dramatu surowością.

Image

Cała opera rozgrywana jest na niemalże pustej, usytuowanej centralnie we wspomnianej - odznaczającej się sześciokątną formą - la Halle aux Grains scenie, a scenografia autorstwa Huberta Monloupa ogranicza się w zasadzie do widocznej w tle fasady zdominowanej przez gotyckie łuki, których kontury sugerują poszczególne miejsca akcji: dom rodzinny Blanche, kościół, wnętrze klasztoru i podwyższenie ze złowrogim szafotem.

Image

To maksymalne ograniczenie dekoracji umożliwia między innymi sprawne i zawsze uzasadnione dramaturgicznie ustawienie scen zbiorowych, podczas których złożone z chórzystów procesje (rozmodlone zgromadzenia, niezdrowo podekscytowany motłoch czy żądni krwi rewolucjoniści) otaczają kanał orkiestry, a nawet przemieszczają się pomiędzy widzami. Na szczególne uznanie zasługuje prowadzona po mistrzowsku przez Allaina Vincenta reżyseria świateł, służąca nie tylko nakreślaniu stale się zmieniającej przestrzeni gry aktorskiej, ale także niezwykle przydatna w zakresie kreowania odpowiednich do danej sytuacji klimatów i emocji. Prawdziwym, zapierającym dech w piersiach majstersztykiem inscenizacyjnym jest końcowa scena egzekucji karmelitanek: opadająca z hukiem i przerażająca regularnością uderzeń gilotyna przecina zarazem oślepiający snop światła, w którym pojawiają się kolejno zmierzające ku swemu tragicznemu przeznaczeniu protagonistki. 



O wyjątkowości omawianego przedsięwzięcia artystycznego decyduje wszakże również celnie skompletowana obsada wykonawcza, z bezbłędnie kreującą rolę Blanche de la Force Sophie Marin-Degor i obsadzoną w partii Konstancji, czarującą dziewczęco-delikatnym sopranem i rozczulającą naiwnością ucieleśnianej postaci Anne-Catherine Gillet.

Image

Uwagę przykuwa też ładnie prowadzony baryton Nicolasa Cavalliera (Markiz de la Force), wyrównany we wszystkich rejestrach tenor Gillesa Ragona (Kawaler de la Force), a ponadto śpiewające role karmelitanek Susanne Resmark (Matka Maria), Qiu Lin Zhang (Matka Joanna), Catherine Alcoverro (Siostra Matylda) i Sylvie Brunet (Pani de Croissy - I Przeorysza). 

Image

Wyraźnie zainspirowany wymową tej traktującej o strachu, śmierci, poświęceniu, łasce czy zbawieniu opery Patrick Davin prowadzi Orchestre National de Capitole z niebywałym zaangażowaniem i wyczuwalnym skupieniem, umiejętnie dozując następujące po sobie nastroje, od ciepłej łagodności, poprzez narastający mistycyzm, paroksyzmy cierpienia i tkliwą rezygnację, aż do religijnego patosu sceny finałowej. Dzięki jego zniuansowanej, ekspresyjnej i w najdrobniejszych szczegółach wiernej partyturze interpretacji, w każdym momencie zsynchronizowanej z fabułą dramatu, otrzymaliśmy żywą i poruszającą kreację operową, która po raz kolejny świadczy o wyjątkowo wysokim poziomie artystycznym tuluzańskiej placówki.

                                                                                    Leszek Bernat