Przegląd nowości
- Szczegóły
-
Opublikowano: niedziela, 27, listopad 2011 01:00
Nowa inscenizacja baletu Dziadek do orzechów wystawionego przez Polski Balet Narodowy, jest przedstawieniem pięknym, choć nierównym. Z jednej strony tryska zabawnymi pomysłami fabularnymi i scenograficznymi, z drugiej strony tonie w szczegółach. Wydaje się, że błąd tkwi w zaangażowaniu dwóch choreografów, z których Toer van Schayk odpowiada z grubsza za akt I i tworzy autonomiczną fabułę, a Wayne Eagling w akcie II zajmuje się niemal wyłącznie układem klasycznych tańców, a zwłaszcza grand pas de deux.
W I akcie wydarzeń i postaci jest co niemiara. Oprócz pary głównych bohaterów Klary i Jasia, którzy uczestniczą wraz z rodziną i znajomymi w zabawie mikołajkowej (tutaj bardzo dobrze przygotowane role uczniów szkoły baletowej - Leny Obłuskiej i Bartosza Białowąsa) są też rodzice, rodzeństwo i dziadkowie, jest generał, pokojówka, św. Mikołaj, anioł, diabeł, ... i nawet sam autor libretta E. T. A. Hoffmann i jego kot Mruczysław (jako ruchoma zabawka).
Wszechstronny twórca przedstawienia Toer van Schayk, który zarazem jest konstruktorem scenografii (umieszcza akcję spektaklu w Warszawie i pokazuje stolicę od strony zamarzniętej Wisły) i projektantem kostiumów wymyślił jeszcze kilka innych "wynalazków" np. klawikord na oczach widzów zmienia się w groźną machinę oblężniczą, zaś z szafy wyrastają wieże i zamienia się ona w warowny zamek.
Pojawia się na scenie archaiczny projektor, a także wnętrze magicznej latarni, czy też mechanizm ogromnego zegara. Akt drugi to już w zasadzie tylko popis dwojga solistów Aleksandry Liashenko i Maksima Woitiula, Klary i księcia, przerywany wtargnięciami Dziadka do orzechów (Vladimir Yaroshenko), króla myszy (Jacek Tyski) oraz zespołu baletowego.
Dobrze się stało, że role wykonywane przez dzieci zostały w części "sennej" zastąpione przez dojrzałych solistów, bo tylko oni mogli sprostać trudnym układom klasycznego tańca, szkoda natomiast, że w słynnym walcu kwiatów, tańcu hiszpańskim, rosyjskim, chińskim, arabskim, greckim nie ma żadnej kontynuacji dla pomysłowo rozpoczętej akcji przyciągającej uwagę nawet najmłodszej części widowni.
Ale nie tylko dzieci nie były w stanie zrozumieć co robi w tańcu greckim łysawy i kulejący jegomość, który wygląda na ...Sokratesa. Trochę nierozsądnie wypada też scena finałowa, gdy w mroźną, śnieżną noc dzieci wychodzą na dwór w nocnych strojach (mocno roznegliżowane) i radośnie turlają się po zamarzniętej Wiśle.
Wszystkie te szczegóły akcji spektaklu są oczywiście tylko dodatkiem do wspaniałego tańca i genialnej muzyki. Bardzo dobrze wypadła tutaj orkiestra pod dyrekcją Evgeny Volynskyego, który uważnie obserwował tancerzy i przeciągał niektóre frazy, aby mogli oni swobodnie dokończyć ułożonych przez choreografa ewolucji.
Bez zarzutu spisał się też zespół baletowy, który musiał wielokrotnie bardzo szybko zmieniać kostiumy i pojawiać się na czas. Niektórzy soliści występują w podwójnych.
Są to: Dominika Krysztoforska (jako mama dzieci i solistka w Tańcu rosyjskim), a także Robert Bondara, Paweł Koncewoj, Anita Kuskowska, Adam Kozal, Sergiej Popov, Wojciech Ślęzak, Magdalena Ciechowicz, Egor Mienshikov. Wszyscy wykonywali swoje zadania z dużym temperamentem.
Nowy Dziadek do orzechów, który dla odróżnienia od poprzedniego ma jeszcze w tytule drugi człon - " i król myszy", z pewnością będzie przyciągać liczną publiczność do Teatru Wielkiego-Opery Narodowej, nawet wbrew nieco podwyższonym cenom biletów, jakie były na premierze.
Joanna Tumiłowicz