Przegląd nowości

Joanna Kurkowicz powraca do Bacewiczówny w wielkim stylu

Opublikowano: niedziela, 06, listopad 2011 01:00

Joanna Kurkowicz dała się poznać jako wyśmienita interpretatorka dzieł skrzypcowych Grażyny Bacewicz, a jej płyta z koncertami nr 1, nr 3 i nr 7 - wydana przez wytwórnię Chandos w 2009 - zdobyła uznanie międzynarodowej krytyki. Nim jednak artystka rozpoczęła światową karierę, studiowała w Poznaniu w klasie Jadwigi Kaliszewskiej. Później przeniosła się do USA, by kontynuować naukę u Charlesa Tregera, zwycięzcy IV Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, w Amherst w Massachusetts. Dziś, oprócz rozwijania kariery solistycznej, pełni także funkcję koncertmistrza Filharmoników Bostońskich oraz Berkshire Symphony.

Image

Niedawno ukazał się drugi jej album z koncertami Bacewiczówny. Znalazły się na nim koncerty nr 2 (skomponowany w 1945), nr 4 (1951) i nr 5 (1954), a więc do zamknięcia całego cyklu potrzeba by jeszcze rejestracji VI Koncertu, niemniej ten nigdy nie został wydany drukiem. Prezentowane nagrania to światowe premiery fonograficzne. Wiolinistce towarzyszy Polska Orkiestra Radiowa pod batutą Łukasza Borowicza. Płyta trwa osiemdziesiąt jeden minut.

Wykonania Joanny Kurkowicz i partnerującego jej zespołu są świeże i spontaniczne. Ich świeżość wynika ze sterylnej realizacji dźwięku. Wszystko brzmi tu niezwykle czysto: orkiestra urzeka precyzją budując różne plany dźwiękowe, a solistka gra soczyście. Jej Pietro Giovanni Guarneri z 1699 raz bywa delikatny jak puch, kiedy indziej ostry jak brzytwa. Brzmi ponuro i jest sprężysty: w ustępach szybkich przywodzi na myśl śmiercionośny łuk Apollona, a w miejscach lirycznych - łuk Erosa, tryskający emocjonalnym żarem, ale szorstki. Z kolei spontaniczność zawdzięczamy kreatywności artystki. Jej kluczem do utworów Bacewiczówny jest bogata, zróżnicowana ekspresja i operowanie kontrastami; śpiewność kantylen przeciwstawia się energicznej realizacji miejsc motorycznych. A zatem, otrzymujemy Bacewiczównę przyodzianą w nową suknię, skłaniającą do refleksji i - co najważniejsze - będącą alternatywą dla ogranych koncertów romantycznych. Polecam!

                                                                                           Maciej Chiżyński