Przegląd nowości

"Thaïs" Masseneta w Opéra de Tours

Opublikowano: sobota, 29, październik 2011 02:00
Teatr operowy we francuskim mieście Tours, którego działalność artystyczna była już w tym miejscu parokrotnie omawiana, zainaugurował nowy sezon wystawieniem praktycznie nieznanej opery Jules'a Masseneta Thaïs, w reżyserii Nadine Duffaut i pod dyrekcją muzyczną Jean-Yves Ossonce'a.
 
Image
 
Innymi zaplanowanymi tutaj na najbliższe miesiące pozycjami są: prapremiera Red Waters, opery skomponowanej przez Keren Ann i Bardiego Johannssona - członków grupy Lady&Bird - do napisanego również przez nich, we współpracy ze Sjon, tekściarzem islandzkiej piosenkarki Björk Guömundsdóttir, libretta; Dédé Christiné w reżyserii Jacques'a Duparca, pod dyrekcją Dominique'a Trotteina i z udziałem Francisa Dudziaka, Catherine Dune oraz Ingrid Perruche; francuska wersja Opery za trzy grosze Weilla również pod dyrekcją Trotteina i z Frédéric Longbois, Isabelle Vernet i Sophie Haudebourg w obsadzie wokalnej; Idomeneo Mozarta w inscenizacji Alaina Garichota i pod dyrekcją Ossonce'a; Cyganeria Pucciniego pod batutą tego samego dyrygenta, w reżyserii Gillesa Bouillona i z udziałem Lianny Haroutounian, Caroline Bleau, Leonardo Calmiego oraz Jean-Sébastiena Bou, a na zakończenie sezonu - Macbeth Verdiego z tą samą ekipą realizatorów i z udziałem Jany Dolezilkovej, Marca Barrarda i Jeana Teitgena.
 
Image
 
Do tej oferty programowej trzeba jeszcze dodać sześć koncertów symfonicznych, w których wezmą udział tak renomowani artyści jak Yann Levionnois (wiolonczela), François Chaplin i Eugen Indjic (fortepian) czy Michel Moraguès (flet), koncerty kameralne i te, które skierowane są do młodzieżowej publiczności, spotkania przedkoncertowe czy możliwość zwiedzenia operowego gmachu.
 

Wracając do Thaïs można bez ryzyka stwierdzić, że melomani znają dzisiaj jedynie cieszącą się popularnością, a pochodzącą z drugiego aktu Medytację (przepięknie zagraną w Tours przez Tiphaine Gaigne), natomiast całe dzieło, które na przykład niefortunnie zniknęło z afisza Opery Paryskiej w 1956 roku, praktycznie już nigdzie nie pojawia się w repertuarze lirycznym.

Image

Wielka to szkoda, bo mamy tu do czynienia z pozycją o porywającej warstwie muzycznej i treści o głęboko ludzkich walorach, zainspirowaną powieścią Anatola France'a, publikowaną w odcinkach na łamach "La Revue de deux mondes", który z kolei wykorzystał temat pochodzącego z dziesiątego wieku dramatu niemieckiej mniszki Hroswithy. Jest tu mowa o występnej Thaïs, będącej rodzajem "kapłanki Wenus", którą święty mąż Atanael usiłuje za wszelką cenę sprowadzić na drogę cnoty.


Początkowo rozbawiona takim zamiarem mnicha dziewczyna ulega wreszcie słowom Atanaela i wstrząśnięta tym dziwnym spotkaniem pragnie zerwać ze swym dotychczasowym życiem udając się w towarzystwie fascynującego ją nieznajomego w drogę do klasztoru bogobojnej matki Albiny.

Image

Oboje przemierzają pustynię, ale trudy podróży wycieńczają kurtyzanę i ostatecznie doprowadzają ją do śmierci z wyczerpania. Gdy Thaïs kona w mistycznym uniesieniu, klęczący u jej wezgłowia mnich ulega tłumionym dotąd namiętnościom i cierpi z powodu targającej nim żądzy. Z jednej strony zatem mamy tu do czynienia z historią o religijnym wydźwięku, z drugiej - z intensywnie się manifestującym podtekstem erotycznym, a tak naprawdę - z poruszającymi subtelnym humanizmem wątkami.


Nadine Duffaut, autorka zaprezentowanej w Tours inscenizacji, przenosi rozgrywające się w Aleksandrii z IV wieku wydarzenia w czasy nam współczesne i czyni to na ogół dosyć zręcznie, choć nie wszystkie odsłony wzbudzają bezkrytyczny entuzjazm. Cała powierzchnia sceniczna zabudowana jest wznoszącymi się do sufitu planszami (Emmanuelle Favre - autorka scenografii), które rozsuwając się zakreślają konkretne miejsca akcji lub ukazują przyjmujące kształt krzyża rozświetlone szczeliny.

Image

Zamiast luksusowej willi Nicjasza, przyjaciela Atanaela, a zarazem chwilowego kochanka tytułowej bohaterki, oglądamy salon w zawieszonym na najwyższym piętrze nowojorskiego wieżowca - i urządzonym w mogącym pochodzić z któregoś z filmów Woody Allena stylu - mieszkaniu. Rozciąga się z niego widok na szykowną dzielnicę Nowego Jorku, przyciągającą wzrok agresywnymi reklamami, kolorowymi światłami (Philippe Grosperrin - reżyseria świetlna), sąsiednimi gmachami.


To właśnie w tym mieszkaniu odbywa się urządzone przez Nicjasza - który może się cieszyć wdziękami Thaïs jeszcze tylko zaledwie przez jeden tydzień - przyjęcie, przyjmujące tutaj formę typowo nowojorskiego party. Rozpoczyna się powszechna i pełna rozwiązłości zabawa, pieszczoty i uściski, zbiorowe pijaństwo i seans narkomani, w których oprócz Thaïs i jej kochanka biorą udział dwie piękne niewolnice : Crobyle i Myrtale, histrioni i filozofowie oraz cała grupa podejrzanych typów i roznegliżowanych dziewczyn.

Image

Całe to towarzystwo kotłuje się na scenie bez ładu i składu, a wrażenie ogólnego zamętu jest jeszcze spotęgowane dziwaczną i niezdarną choreografią, za którą odpowiedzialność spada na wyraźnie cierpiącego tu na brak natchnienia Erica Belauda: jest to pierwsza ze scen, które wzbudzają u widza dość poważne wątpliwości.

Image

Problematyczny jest też finał opery, osadzony w scenografii przywołującej widok odpychających wysypisk śmieci i nawiązującej do życia Siostry Emmanuelli, zwanej "małą siostrą gałganiarzy", i współpracujących z nią zakonnic. Albowiem trudno jest doprawdy zgadnąć, jaki zachodzi związek pomiędzy tą słynną działaczką charytatywną, a rzeczywistością opisaną w operze Masseneta. Bo przecież chyba nie tylko o bliskość geograficzną przywoływanych miejsc tu chodzi. Dodajmy jeszcze, że w kreowaniu udanej pomimo wszystko, poza tymi dwoma zastrzeżeniami, wizualnej warstwy spektaklu biorą udział Arthur Colignon, autor ilustrujących myśli bohaterów projekcji wideo, oraz Daniele Barraud, projektantka kostiumów.


Godna uwagi jest starannie ustawiona gra autorska poszczególnych protagonistów. Niewątpliwie największe wrażenie wywiera postać tytułowej Thaïs, w którą wciela się obdarzona solidnym i równo brzmiącym we wszystkich rejestrach sopranem oraz imponującym talentem aktorskim Sophie Marin-Degor.

Image

Wygląda ona jak pochodząca prosto z któregoś z hollywodzkich filmów gwiazda, początkowo beztroska, wyzywająca i roznamiętniona, później zaś przerażona i prosząca o przebaczenie za grzechy. Jeszcze długo po wyjściu z teatru nie można zapomnieć takich scen jak pierwsza odsłona z drugiego aktu, kiedy to siedząca przed lustrem bohaterka kontempluje swe kształty i zastanawia się nad mijającym życiem, lub końcowego epizodu, w którym znajdująca się w mistycznym uniesieniu Thaïs kona w obecności szalejącego z rozpaczy i żądzy Atanaela.


Występ Marin-Degor wzbudza tym większe uznanie, że powierzona jej partia wymaga nie byle jakich umiejętności wokalnych: zmysłowego frazowania, ciepłej średnicy i solidnie podpartych niskich dźwięków, wreszcie promienistej, a zarazem delikatnej góry, będącej w stanie wyrazić nie tylko namiętne uniesienia, ale także duchową ekstazę.

Image

Nieco mniej przekonująco wypada kreujący postać Atanaela Didier Henry, dobrze wyczuwający często niemalże sylabiczny, symbolizujący surowość trybu życia mnicha, styl śpiewania, ale zdecydowanie mniej zaangażowany pod względem aktorskim. Duże brawa przypadają w udziale tenorowi Christophe'owi Berry w roli Nicjasza, basowi Jérôme'owi Varnier występującemu jako Palemon, sopranistce Mélanie Boisvert śpiewającej z wdziękiem partię Zaklinaczki, a także Catherine Dune (Crobyle), Pauline Sabatier (Myrtale) i Karine Motyce (matka Albina). Bardzo ładnie brzmi operowy chór, prezentujący jednorodną barwę, zbiorową muzykalność i godną podziwu dyscyplinę.


Wszakże głównym bohaterem omawianej realizacji jest stojący na podium dyrygenckim Jean-Yves Ossonce, pełniący funkcję dyrektora i szefa artystycznego tej położonej w Tours placówki. W jego natchnionej, wrażliwej i sugestywnej interpretacji partytura Masseneta odsłania przed słuchaczem bogactwo i złożoność myśli muzycznych, przejrzystość konstrukcji i pasjonującą zmienność klimatów.

Image

Ossonce potrafi bezbłędnie uwydatnić odmalowaną za pomocą zróżnicowanych interwencji instrumentalnych opozycję pomiędzy postaciami Thaïs i Atanaela, reprezentującymi odmienne, przeciwstawne sobie, a nawet wrogie światy. Pod jego batutą Orchestre Symphonique Région Centre-Tours urzeka kalejdoskopem barw, wewnętrzną spoistością, wyrazistą artykulacją i potoczystością dyskursu muzycznego. Ponieważ ta nowa inscenizacja została przygotowana w koprodukcji z Opéra d'Avignon, istnieje jeszcze możliwość posłuchania tego świetnego wykonania pod koniec przyszłego miesiąca w tamtejszym teatrze. Tym natomiast, którzy takiej szansy nie mają, gorąco polecam najnowsze nagranie prowadzonej przez Jean-Yvesa Ossonce'a Orkiestry z Tours, dokonane przez firmę płytową Label Timpani, którego obiektem stała się mało znana Symfonia n°3 Josepha-Guy Ropartza.

                                                                                 Leszek Bernat