Emanuele Muzio, cieszący się już wtedy przyjaźnią i zaufaniem Verdiego jest przekonany, że najnowsza opera podziwianego maestro zachwyci mediolańczyków bo zawiera - "wszystkie rodzaje muzyki: teatralną, religijną i wojskową". I faktycznie mamy tutaj wszystko: muzykę wojskową, płomienne chóry, błyskotliwe cabaletty, sceny religijne i żałobne, są procesje, burze i snujące się po scenie chóry duchów. Jednym słowem cały, sprawdzony już w poprzednich dziełach, arsenał środków wobec których ówczesna publiczność nie mogła pozostać obojętna.
A że przy okazji całą wymowę schillerowskiego dzieła spłycono i pozbawiono głębszego sensu i dramatu, to już zupełnie inna sprawa. Ważne było jak zostanie przyjęta premiera, ta odbyła się 15 lutego 1845 i okazała się niewielkim sukcesem. Na dodatek mocno opłaconym głośnym konfliktem z Erminią Frezzolini pierwszą odtwórczynią Joanny, dla której zresztą Verdi napisał tE partię. Do tego doszły coraz częstsze nieporozumienia z Bartolomeo Merellim, którego kompozytor oskarżał o niesumienność w przygotowywaniu premier jego oper i o przywłaszczanie sobie części należnych mu honorariów, a na punkcie pieniędzy był szczególnie drażliwy. Wszystko to sprawiło, że po prapremierze Joanny Verdi powiedział: basta i ... porzucił La Scalę na całe 25 lat, a Mediolan na dwadzieścia.
Dzisiaj Joanna D'Arc nadal cieszy się niewielkim powodzeniem. Na naszych scenach wystawiono ją raz 18 grudnia 1872. Od tego momentu nie mieliśmy okazji słuchać i oglądać tej opery. Podobnie rzadko pojawia się na światowych scenach i w nagraniach. Tak naprawdę znane jest jej jedyne nagranie z 1972 roku firmowane przez Jamesa Levina z udziałem Placido Domingo, Sherrill Milnes, Montserrat Caballe, Ambrosian Opera Chorus oraz London Symphony Orchestra. Funkcjonuje też jedno nagranie na DVD dokonane w Teatro Comunale w Bolonii w 1990 roku. Wydano je również na CD. Jednak pierwsze nagranie pochodzi z 1951 roku wydała je Fonica Certa. Główne partie śpiewają: Carlo Bergonzi, Rolando Panerai, Renata Tebaldi, Alfredo Simonetto. Niestety, tylko szczęśliwcy mogą je mają, jest już niedostępne.
Z tym więc większą satysfakcją należy się odnieść do najnowszego jej nagrania dokonanego w 6 listopada 2010 roku w Auli Uniwersytetu im. Adam Mickiewicza w Poznaniu podczas specjalnego koncertu inaugurującego X Poznańskie Dni Verdiego. Wydano je dosłownie przed trzema tygodniami. Satysfakcja tym większa, że jest to nagranie bardzo rzetelne tak pod względem edytorskim, jak i muzycznym. Na dodatek jest nagraniem polskim! Kilkanaście tygodni później mieliśmy okazję podziwiania tej opery w jej scenicznym kształcie. Wystawiła ją 29 stycznia 2011 roku Opera Wrocławska.
Wróćmy jednak do prezentowanego nagrania jego bohaterami są młodzi polscy śpiewacy: Wioletta Chodowicz (Joanna), Artur Ruciński (Giacomo), Mikołaj Adamczyk (Delil) i Adam Pałka (Talbot). Polski zespół solistów wspomaga Andrea Giovannini włoski tenor śpiewający partię Karola VII. Solistom towarzyszą, Chór Teatru Wielkiego w Poznaniu i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii Poznańskiej. Całość firmuje Łukasz Borowicz, znany już z wielu dokonanych nagrań dzieł rzadko prezentowanych. Wioletta Chodowicz od pierwszej chwili urzeka miękkim brzmieniem, pięknymi pianami i świetnie prowadzoną koloraturą oraz wyważoną ekspresją.
Jej kreacja ma dramatyczną siłę i liryczną delikatność. W podobnym tonie należy napisać o dokonaniach Artura Rucińskiego, uznanie budzi nie tylko pięknie brzmiący głos, ale też sposób budowania kreacji wokalnej. Potrafił też dramat swojego bohatera uwiarygodnić świetnym prowadzeniem głosu o rozległym wolumenie i nasyconym brzmieniu. Dobrze operuje barwą głosu, pięknie i z pełną swobodą prowadzi frazę Andrea Giovannini. Dla pełnego obrazu tego interesującego nagrania wypada jeszcze dodać, że pięknie i spójnie brzmi chór Teatru Wielkiego w Poznaniu, mający akurat w tym dziele sporo do powiedzenia w licznych scenach zbiorowych. Łukasz Borowicz z dramatycznym nerwem prowadzi dobrze brzmiącą orkiestrę Filharmonii Poznańskiej. Zadbał też o charakterystyczną dla wczesnego Verdiego śpiewność melodyki i frazy oraz o precyzję scen zbiorowych.
Efektowny album, po który warto sięgnąć, satysfakcja gwarantowana.
Adam Czopek