Przegląd nowości

Ciągle najpiękniejszy festiwal na świecie

Opublikowano: sobota, 08, październik 2011 02:00

700 tysięcy osób, to w przybliżeniu liczba uczestników tegorocznej, XVII edycji festiwalu Przystanek Woodstock, który odbył się od 4 do 6 sierpnia br. w Kostrzynie nad Odrą. Wysoki poziom artystyczny festiwalu przyciągnął rekordową liczbę publiczności, co wywołało niespotykane dotychczas problemy organizacyjne.

Nowości

Po raz pierwszy od kilku lat wszystkie dni Przystanku wypadały w sierpniu, oraz, inaczej niż do tej pory, impreza trwała od czwartku do soboty. Zmienił się także sponsor festiwalu. Carlsberg był gospodarzem nie tylko "Wioski Piwnej", ale również "Wioski Piłkarskiej", wystawionej z okazji przyszłorocznych Mistrzostw Europy.

Image

Dzięki mecenasowi woodstockowicze mogli wziąć udział w turnieju piłkarskim i, jako jedni z pierwszych w Polsce zobaczyć puchar, który będzie wręczony zwycięzcom Euro 2012. Na tym nie koniec nowinek. Koncerty na tzw. Małej Scenie (Scenie Folkowej) odbywały się, nie jak w ubiegłym roku w namiocie Akademii Sztuk Przepięknych, lecz na odrębnej, odkrytej scenie, tak jak przed laty. Natomiast w namiocie ASP tradycyjnie odbywały się nocne koncerty, także ten, mający najwięcej wspólnego z muzyką klasyczną.

Image

Innym namiotem wzbudzającym spore zainteresowanie był postawiony po raz pierwszy namiot handlowy Lidla, w którym woodsotckowicze mogli robić normalne zakupy. Kolejnymi nowościami tegorocznego Woodstocku były ścianka wspinaczkowa i... żetony na piwo.


Muzyka

Wszystko to stanowiło jednak tylko dodatek do tego, co na Przystanku Woodstock od zawsze jest najważniejsze - muzyki. Podczas trzech dni imprezy na Dużej Scenie (scenie głównej) zaprezentowały się w kolejności chronologicznej m.in.: Zespół Plaetau i goście w "Projekcie Grechuta", Heaven Shall Burn, Zebrahead, H-Blockx, Skindread, Helloween, Riverside, "Przystanek Republika", Dog Eat Dog, Arka Noego, Buldog, Enej, Airbourne, Gentleman & The Evolution, The Prodigy i Łąki Łan.

Image

Koncertem otwierającym festiwal był występ zespołu Plaetau. Zaprezentował  on własne aranżacje nieśmiertelnych przebojów Marka Grechuty. Być może nie byłoby w tym wszystkim nic nadzwyczajnego, gdyby nie udział zaproszonych gości, wśród których znaleźli się m.in.: Marek Jackowski, Titus, Martyna Jakubowicz czy Anna Wyszkoni. Ich wspólne interpretacje utworów - klasyków polskiej muzyki rozrywkowej, jak choćby "Dni, których nie znamy", "Będziesz moją panią" czy "Wiosna, ach to Ty" brzmiały subtelnie i urzekająco. Podobnie podczas akustycznej wersji koncertu, którą artyści zaprezentowali w nocy z czwartku na piątek w Akademii Sztuk Przepięknych. Największe wrażenie na słuchaczach zrobiła wówczas pełna wersja "Korowodu" (zagrana tym razem w oryginalnej aranżacji), zwłaszcza, że wzięli w niej udział byli muzycy, współpracującej z Grechutą grupy Anawa - Marek Jackowski i Jacek Ostaszewski.

Image

Z czwartkowych koncertów na wyróżnienie zasłużyli także z pewnością muzycy dość popularnej w Polsce formacji H-Blockx, którzy dali niezwykle energetyczny występ, łączący wiele muzycznych gatunków od rocka do rapu. Na uwagę zasłużyli także ekstremalni metalowcy z Heaven Shall Burn, poruszający się na pograniczu punk rocka i funku muzycy Zebrahead oraz niezwykle ciekawy zespół Skindread, mający w swoim repertuarze utwory, będące mieszanką wybuchową różnych muzycznych gatunków od metalu do reagge.


Bohaterem piątkowych koncertów był zespół Helloween. Weterani ciężkiego metalowego grania z Niemiec po raz kolejny udowodnili, dlaczego zaliczani są do klasyki gatunku, prezentując na scenie wysokiej klasy profesjonalizm i wręcz porywając publiczność. Trochę zabrakło tego podczas pozostałych, wyczekiwanych z niecierpliwością koncertów Riverside i "Przystanku Republika". Nie można jednak powiedzieć, że były to nieudane występy, być może po prostu artyści mieli pecha, iż występowali po metalowcach z Niemiec. Eksportowi przedstawiciele polskiego rocka progresywnego, jakim bez wątpienia są członkowie grupy Riverside, tym koncertem z pewnością przekonali do swojej niełatwej twórczości kolejnych fanów. Trudno natomiast ocenić jednoznacznie koncert "Przystanku Republika".

Pomysł projektu zrodził się z okazji przypadającej w tym roku 10. rocznicy śmierci Grzegorza Ciechowskiego oraz 30. rocznicy pierwszego oficjalnego koncertu Republiki. W koncercie wystąpili byli muzycy tej legendarnej formacji: Zbigniew Krzywański i Leszek Biolik, którzy poza utworami Republiki zaprezentowali publiczności także swój obecny repertuar. Złożyło się to na pierwszą część koncertu, w drugiej wspomniani muzycy wspomagali gwiazdy, którym przyszło zmierzyć się z repertuarem Republiki, m.in.: Kasię Kowalską, Anię Dąbrowską, Titusa, Tomka "Lipę" Lipnickiego czy lidera Sweet Noise, a obecnie My Riot - Glacę. Niezwykły był występ zwłaszcza tego ostatniego artysty, który po brawurowym wykonaniu "Białej Flagi"... zeskoczył ze sceny. W finale większość występujących w koncercie artystów wykonała "Nie Pytaj o Polskę" - największy przebój Obywatela G.C.

Z dużym uznaniem spotkał się także ostatni koncert drugiego dnia Przystanku (który rozpoczął się ok. godz. 2.00 nad ranem w sobotę) kolejnego zespołu typu crossover, czyli grającego muzykę z pogranicza wielu gatunków, jakim jest Dog Eat Dog.

Najciekawszym koncertowym dniem okazała się sobota. Rozpoczęła się od niezwykle urokliwego występu Arki Noego, podczas którego dzieci w towarzystwie m.in. pomysłodawcy grupy Roberta "Litzy" Friedricha (dzień wcześniej wystąpił ze swoją nową autorską formacją - Luxtorpeda) zaprezentowały się urzekająco, ale jednocześnie niezwykle profesjonalnie. Podczas koncertu wręczono im statuetkę "Złotego Bączka" - nagrodę publiczności dla najlepszych wykonawców koncertu na Scenie Folkowej podczas poprzedniej edycji festiwalu.

Poprawnie zaprezentował się także kolejny zespół, Buldog, w którego skład wchodzą m.in. muzycy współpracujący, na co dzień z Kultem. Jeśli się weźmie pod uwagę ten fakt, dziwi stosunkowo mała frekwencja na koncercie. Przecież Kult jest obok Dżemu najpopularniejszym zespołem wśród woodstockowiczów, choć nigdy nie występował na festiwalu. Być może właśnie z tego powodu Owsiak nie zaśpiewał artystom tradycyjnego "Sto lat" w momencie, gdy skończyli występ.  Z lepszym przyjęciem spotkali się za to laureaci "Złotego Bączka" za ubiegłoroczny występ na Dużej Scenie, a więc zespół Enej (zajęli wprawdzie drugie miejsce, ale zwycięzca - amerykański zespół Papa Roach nie mógł się pojawić).


Rozczarowywały występy zespołu Airbourne oraz Gentleman & The Evolution, uznawanych za jedne z największych gwiazd na festiwalu. Pierwsi, to typowy zespół hard rockowy, w którego twórczości wyraźnie słychać inspirację Deep Purple i przede wszystkim AC/DC. Gentleman zaś to jedna z największych współczesnych gwiazd światowego reagge. Zarówno podczas jednego, jak i drugiego występu, zabrakło różnorodności.

Image

Większość utworów brzmiała podobnie, były też bardzo podobnie zaaranżowane. Niemniej wypadły profesjonalnie, więc zdaję sobie sprawę, iż w mojej opinii mogę być odosobniony. Tym bardziej, że występ niemieckiej gwiazdy reagge przyciągnął największą publiczność w historii Przystanku Woodstock! Obiektywnie trzeba przyznać, iż po części były to spowodowane... koncertem następnym. Wiele osób przyszło zająć sobie miejsce przed koncertem największej (teoretycznie) gwiazdy tegorocznego Woodstocku, jaką był zespół The Prodigy.

Image

Niektórzy, a zwłaszcza niemieccy fani, przyjechali na Przystanek specjalnie dla tego występu. Trzeba jednak dodać, że wśród publiczności byli też i tacy, którzy ten koncert zbojkotowali, nie rozumiejąc, dlaczego na festiwalu utożsamianym przede wszystkim z rockiem, folkiem i reagge, znalazł się zespół, który jest przedstawicielem nurtu muzyki elektronicznej. Z pewnością jednak The Prodigy nie grają typowego techno, co zarzucało Owsiakowi wiele osób. Brytyjski zespół tworzy dość awangardowe i wielogatunkowe podejście do muzyki elektronicznej. W każdym bądź razie od samego początku zaproszenie The Prodigy wzbudzało największe kontrowersje wśród fanów. Jedni uważali, iż dobrze, że festiwal otwiera się na nową muzykę i zaprasza, być może najpopularniejszy w swojej historii zespół, inni zaś uważali, że to koniec pewnej epoki czy wręcz zaprzedanie rock'n'rollowych ideałów na rzecz powiększania medialnego sukcesu Woodstocku.


Po występie The Prodigy kontrowersje nie osłabły, lecz przeciwnie, jeszcze bardziej się nasiliły. Nie wywołała ich ocena artystyczna koncertu, bo bez względu na to, czy się taką muzykę lubi, czy nie, stał on na wysokim poziomie. Emocje wywołało żądanie zespołu, by scenę odgrodzić barierką od publiczności. Z jednej strony muzycy mieli prawo obawiać się o własne bezpieczeństwo, ale z drugiej strony, gdyby lepiej znali specyfikę i historię Przystanku Woodstock, być może rozumieliby, dlaczego barierki nigdy nie były tu ustawiane. Ostatecznie barierki, mimo wyraźnej dezaprobaty publiczności, organizatorzy postawili, a zgromadzeni byli świadkami otwartego konfliktu między Owsiakiem, a managementem zespołu. Trwał on jeszcze długo po zakończeniu Woodstocku. Obie strony pozostały przy swoich stanowiskach: Owsiak konsekwentnie twierdzi, iż Woodstock jest najbezpieczniejszym polskim festiwalem i przytacza potwierdzające to argumenty, ale The Prodigy  zachowali  odmienne zdanie.

Zanim jednak na dobre rozgorzała dyskusja o barierkach, byliśmy świadkami ostatniego koncertu, którym był występ zespołu Łąki Łan. Na polskiej scenie nie było, nie ma i z pewnością szybko nie będzie drugiej takiej kapeli. Hipnotyzujące (także poprzez nawiązania do narkotyków) i zabawne teksty, "owadzie i roślinne" przebrania, nieustający performance na scenie, czterech śpiewających członków zespołu, elementy cyrkowego show, i przede wszystkim bardzo "światowo" brzmiąca muzyka sprawiają, że ciężko pozostać wobec nich obojętnym.

Jak przed rokiem, ostatnim akcentem Przystanku był występ Piotra Bukartyka (dał on także solowy występ w piątek) występującego wspólnie z uczestnikami warsztatów muzycznych w Akademii Sztuk Przepięknych.

Z dziennikarskiego obowiązku dodam, iż na tegorocznym Woodstocku wystąpili także: Chilli, Materia, Raggafaya, Kumka Olik, Donots, BlackJack, Apteka, Jahcoustix i Kontrus. Na Scenie Folkowej zagrali tradycyjnie Carrantouhill oraz m.in.: Podoba Mi Się, Tadeusz Woźniak i Łydka Grubasa. Dodatkowo na scenie przy Pokojowej Wiosce Krishny pojawiły się znane polskie zespoły: Farben Lehre, Zielone Żabki czy Moskwa.

Klasyka

Podczas ubiegłorocznego Przystanku Woodstock akcentów związanych z muzyką poważną było najwięcej w historii tego festiwalu. Natomiast w tym roku były one znikome. Wynikało to przede wszystkim z faktu, iż według Owsiaka największe media ogólnopolskie prawie nie zauważyły ubiegłorocznej obecności różnych form muzyki klasycznej. Jednym z wyjątków był portal Maestro

https://maestro.net.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=916&Itemid=86&limit=1&limitstart=0

o czym szef Przystanku świetnie pamięta, ale np. TVP nie chciała za darmo (!) transmitować koncertu Leszka Możdżera z Tymonem Tymańskim i jego grupą "Polish Brass Ensamble". A przecież ich "Jazzowe Interpretacje Chopina" były projektem, który w całym Roku Chopinowskim miał największą widownię! Stosunkowo mało miejsca media poświęciły też występowi wirtuoza skrzypiec Nigela Kennedy'ego. To wszystko sprawiło, iż w tym roku, na dobrą sprawę, muzyka klasyczna gościła jedynie dzięki obecności Krzysztofa Herdzina.


Oczywiście, pewne elementy związane z muzyką poważną pojawiały się w repertuarze artystów prezentujących się zarówno na Małej Scenie, Dużej Scenie a nawet w Akademii Sztuk Przepięknych (akustyczny koncert "Projektu Grechuta") to jednak ten wybitny pianista, świetnie czujący się zarówno w muzyce jazzowej jak i klasycznej, był centralną postacią wydarzeń związanych z muzyką poważną.

Image

Wspólnie z wybitnymi jazzmanami (mającymi także styczność z muzyką rozrywkową i poważną), kontrabasistą Cezarym Konradem i perkusistą Robertem Kubiszynem, poprowadził na Przystanku warsztaty jazzowe (zarówno teoretyczne jak i praktyczne), a w nocy z piątku na sobotę wystąpili wspólnie, jako Krzysztof Herdzin Trio w Akademii Sztuk Przepięknych. W koncercie znalazły się obowiązkowo także jazzowe interpretacje utworów Chopina, z których słynie ten wybitny kompozytor, aranżer, dyrygent i pedagog. Określenie "człowiek orkiestra" pasuję do niego jak ulał. Jak więc widać więcej mieliśmy tu elementów jazzu niż muzyki klasycznej, ale na bezrybiu i rak ryba...

Image

Jerzy Owsiak na zadane przeze mnie pytanie: Dlaczego w tym roku jest o wiele mniej akcentów związanych z muzyką poważną, niż w roku poprzednim? - odpowiedział:

- W zeszłym roku w pewnym sensie rozczarowaliśmy się muzyką poważną. Nigel Kennedy dał koncert, Leszek Możdżer "grał" Chopina, "największego" Chopina, jaki kiedykolwiek został wykonany. A efekt? Zero odzewu w mediach! Nie mówię o twoich tekstach czytałem je, widać, że jesteś fachowcem. Mówiąc więc kolokwialnie nie odcięliśmy od tego żadnych kuponów!


Nawet zaprzyjaźniony z nami Narodowy Instytut Fryderyka Chopina czy portal Chopin2010.pl, we wszystkich publikacjach pominęły fakt, że kilkaset tysięcy osób przyszło słuchać "jazzowego Chopina". Możdżer - nasz przyjaciel - był teraz na Festiwalu "Dwa Brzegi" (Festiwal odbywał się w dniach 30 lipca - 7 sierpnia br. w Kazimierzu Dolnym - przyp. M.B.) Telewizja Polska, codziennie go pokazywała. Z szacunkiem dla festiwalu "Dwa Brzegi" i dla Leszka Możdżera ale z relacji wynikało, że cała esencja polskiej kultury i bieżących wydarzeń kulturalnych jest w Kazimierzu Dolnym, że jest on, jak Seattle dla muzyki amerykańskiej.

Mówiono to, gdy my tutaj byliśmy już w blokach startowych do otwarcia ogromnego festiwalu, na którym rok wcześniej Leszek Możdżer grał jazzową muzykę. Przypominam, że robił to w miejscu, o którym jedna ze stacji na portalu internetowym napisała: "Przystanek Woodstock jest dla smakoszy taniego wina, Off Festival to martini a Open Air to whisky". To aż boli, gdy się czyta, takie bzdury, jakie ludzie potrafią pisać. W takich tekstach wychodzimy na meneli, którzy się tutaj spotykają. Wiele lat temu w "Gazecie Wyborczej" dziennikarz, który nigdy tu nie był, napisał, że Woodstock to jest "festiwal dla diabłów". Taka opinia pozostaje w pamięci całego pokolenia, spośród którego wiele osób tu nie przyjeżdża. Rozchodzi się fama, że na Woodstocku utrzymuje się chamski standard i przeważa obecność ludzi z butelką wina. Prawda jest taka, że dopiero dziś, po trzech dniach trwania festiwalu zatrzymałem jedną taką osobę! Trzeba szukać takich ludzi, by przed kamerą zrobić pokazówkę: Masz butelkę? Oddawaj! Tyle, że nie mam jej komu zabrać (śmiech), bo prawie nikt nie ma butelek.

Także Nigel Kennedy koncertował na zeszłorocznym Festiwalu, ale czy ktoś, z wyjątkiem portalu Maestro, napisał o tym? Fakt, iż ten światowej klasy artysta wystąpił na naszym festiwalu kompletnie przeszedł bez echa, ale skoro tak się stało, to teraz, po roku, mogę powiedzieć, że grał z polskimi muzykami, którzy nie dorastają mu nawet do pięt. Kennedy jest wielkim muzykiem i powinien grać solo, bo potem słuchamy występu na wielośladowym magnetofonie i słyszymy, co się dzieje. I chociaż w sumie koncert był bardzo piękny, to jednak to wszystko, co dzieję się wokół nie dodaje to nam skrzydeł. I szarpiemy się. Jest Herdzin "jazzowy", wczoraj grał. Nawet nie wiem jak to wyszło. To był w tym roku jedyny akcent z muzyką poważną. Nie mamy żadnego pozytywnego impulsu od ludzi, którzy zajmują się muzyką klasyczną. Nikt nie przyjedzie tu i nie powie: "panie Jerzy, niech pan tu ściąga orkiestrę, bo jest super, bo jest kulturalnie, bo to jest fantastyczna sprawa... ".

Owsiak, zagadnięty przeze mnie, nawiązał do wspomnianej wcześniej telewizji publicznej, która w ubiegłym roku nie była zainteresowana darmową transmisją woodstockowych koncertów:

- Osoby odpowiedzialne za tę sytuację, niezainteresowane koncertami Możdżera czy Kennedy`ego, odeszły do przeszłości, już tam nie pracują, ale szkoda się stała. Dajemy nasze nagrania każdemu, kto się do nas zgłosi i będzie chciał to puszczać, bo nam na tym zależy. Nie prowadzimy żadnej polityki lubienia, bądź nielubienia, bo to już dawno minęło.

Pies z kulawą nogą nie był zainteresowany tym, że Nigel Kennedy dał nam prawo do transmisji na zasadzie: "proszę bardzo, macie!" (poza telewizją Canal +, która otrzymała nasz sygnał.) Leszek Możdżer zareagował podobnie, powiedział: "puszczajcie". Robimy zresztą już dvd z tego koncertu. To potrwa, bo Leszek jest perfekcjonistą i spędzamy nad nagraniem długie godziny.


Ocena

Wypowiedzi Jurka Owsiaka są dość subiektywne, bo nie można się całkowicie zgodzić z twierdzeniem o śladowych ilościach informacji o muzyce poważnej na Przystanku  Woodstock w mediach. Można jednak zrozumieć rozgoryczenie szefa Woodstocku oraz wynikający z niego fakt, że w tym roku muzyka klasyczna odgrywała na festiwalu epizodyczną rolę. Nie wpływa to znacząco na ocenę Przystanku.

Image

Głównymi, bowiem wadami całości były wspominane spięcia z managementem The Prodigy i, przede wszystkim, problemy spowodowane rekordową liczbą publiczności, do czego, bez wątpienia przyczynił się także występ Brytyjczyków. Oczywiście największy "ruch" panował na woodstockowym polu w trakcie ostatnich, sobotnich koncertów, momentami ścisk był nieprawdopodobny. Mimo wszystko, nie utrudniało to zabawy.

Image

Największe problemy pojawiły się dopiero podczas wyjazdu do domu (przyjazd na Woodstock też był trudny). Rekordowa liczba uczestników, ale taka sama jak rok temu ilość pociągów sprawiły, iż po raz pierwszy w historii mojego udziału w Woodstocku, byłem świadkiem przepychanek i awantur. Napięcia wywoływał fakt, że większość osób ze względu na przepełnienie, nie była w stanie wrócić planowanym pociągiem.


Jeśli zaś nawet się to udało, to kilkunastogodzinna podróż odbywała się w niesamowitym ścisku. Oczywiście, nie trzeba dodawać, iż pociągi były opóźnione i jechały znacznie dużej niż powinny. Dziwi niezmiernie fakt, że organizatorzy spodziewając się rekordowej frekwencji nie zadbali też o rekordową liczbę pociągów.

Image

Problemy z powrotem do domu mieli także, ci, którzy przyjechali samochodami. Wyjazd z Kostrzyna zajmował im kilka godzin. Kwestie logistyczne stanowiły jedyny istotny zgrzyt tego festiwalu, bo poza tym, jak zawsze panowała przyjacielska atmosfera i wielkie festiwalowe pole było wypełnione radością i pozytywną energią.

Image

Nie zabrakło także stałych atrakcji, jak choćby spotkań z gośćmi na Akademii Sztuk Przepięknych (m.in. z Markiem Belką, Andrzejem Grabowskim, Titusem); wszelkiego rodzaju warsztatów artystycznych, zmagań sportowych, stoisk z gadżetami i pamiątkami; punktów usługowych oraz konsultacyjnych, coraz smaczniejszego jedzenia w punktach gastronomicznych czy skoków na bungee, Wioski Motocyklowej i projekcji filmowych. Był też Przystanek Jezus, spotkania z organizacjami pozarządowymi, możliwość oddania krwi i specjalna strefa ekologiczna. Najważniejsza jednak była różnorodna i na ogół znakomita muzyka, która zewsząd otaczała uczestników festiwalu. Słowa Jurka Owsiaka, iż Przystanek Woodstock jest "najpiękniejszym festiwalem świata" na szczęście są nadal aktualne.

                                                                                             Michał Bigoraj