Przegląd nowości

Metal symfonicznie - płyta "Dream" zespołu Artemist

Opublikowano: czwartek, 06, październik 2011 02:00

Rock symfoniczny na naszym rynku nie jest od dawna nowością. Można wymienić wiele przykładów muzyków, mających za sobą flirt z tym niezwykle interesującym gatunkiem. Skaldowie, SBB, Czesław Niemen, Budka Suflera, Perfect, Dżem, Coma czy Lady Pank to tylko część tych artystów, którzy decydowali się - w różnych formach i przy okazji różnych projektów - na mariaż rockowych dźwięków i poważnej instrumentalizacji. Na takie przygody porywali się jednak epizodycznie i to w czasie, gdy mieli już ugruntowaną, wysoką pozycję na rodzimej scenie muzycznej. Trudniej sobie wyobrazić zespół, który taką drogą chce iść stale, w dodatku już od samego początku swojej artystycznej ścieżki, ale pierwszy przykład już mamy. To zespół Artemist i jego debiutancka płyta "Dream".

Image

Inicjatywa założenia grupy Artemist wyszła w 2009 roku od Michała Szymankiewicza. Od początku istnienia zespołu był on także głównym twórcą repertuaru, więc śmiało można mu przypisać funkcję lidera grupy. Do współpracy zaproszeni zostali: brat muzyka, Adam - utalentowany wokalista, gitarzysta - Tadeusz Piskozub oraz perkusista Tomasz Kałyńczak. Już po nagraniu debiutanckiego krążka "Dream", skład zespołu powiększył się o klawiszowca Adama Łuczka i basistę Piotra Śliwę. Na płycie partie tych instrumentów zagrał Michał Szymankiewicz.

Materiał na "Dream", co ciekawe, został zarejestrowany już w 2009 roku, a nawet właśnie już wtedy płyta została wydana, ale z względu na wyjazd wokalisty do Stanów Zjednoczonych, jej promocję zawieszono aż do teraz.


Utwory znajdujące się na "Dream" trudno przypisać do konkretnego gatunku muzycznego. Najogólniej można uznać, iż jest to muzyka z pogranicza metalu i rocka progresywnego, z elementami symfonicznymi, czyli dość częstym zjawiskiem występującym w rocku progresywnym. O ile jednak ten gatunek w połączniu z elementami kojarzącymi się z muzyką poważną, np. orkiestrowymi aranżacjami, wirtuozerskimi partiami instrumentów, dłuższymi (niż typowe dla muzyki rozrywkowej) kompozycjami czy obecnością "klasycznych" instrumentów, jak skrzypce, wiolonczela, pianino, fortepian, nazywamy rockiem symfonicznym, o tyle twórczość Artemistu, z uwagi na ciężkie brzmienie zasługuję raczej na miano symfonicznego metalu.

Rock (metal) symfoniczny dotyczy przede wszystkim najbardziej zbliżonych do muzyki klasycznej form rocka (metalu) progresywnego, polegających na wykorzystywaniu elementów muzyki poważnej do tworzenia rozbudowanych utworów, w których pojawiają się klasyczne formy muzyczne a także orkiestrowa instrumentalizacja. Typowe dla gatunku bogate muzycznie suity uzyskują orkiestrową aranżację także dzięki zastosowaniu elektronicznych instrumentów klawiszowych. Do tego gatunku często zalicza się również występy rockowych (metalowych) zespołów z orkiestrą. Podane wcześniej polskie przykłady w większości dotyczyły właśnie takiej formuły. Artemist nie gra z orkiestrą, ale momentami brzmi jak orkiestra, gdyż w jego muzyce słychać wspomniane powyżej symfoniczne elementy. Przypisanie zespołu do konkretnego gatunku jest jednak rzeczą drugorzędną, warto natomiast skupić się na samej muzyce.

Utworem rozpoczynającym album jest Feeling Time. Pierwsze dźwięki, świetnie współbrzmiące mocne gitary i energiczna perkusja, przywodzą na myśli skojarzenia z Iron Maiden. Z czasem wybijają się także pozostałe instrumenty poprzez mocno zarysowaną linię basu, a zwłaszcza solo na klawiszach a'la John Lord, brzmiące jak klasyczny motyw. Mamy tu też czysty wokal oraz inną od reszty utworu spokojną końcówkę, co, jak się później okaże, jest jedną z cech charakterystycznych tej płyty. Feeling Time to znakomity "otwieracz"! Intrygujący i wręcz zmuszający do przesłuchania reszty utworów, z których pierwszym jest Hasslord. Kompozycja o hipnotyzującym, perkusyjno-klawiszowym początku. Po chwili dołączają pozostałe instrumenty i w efekcie, uzyskujemy wpadający w ucho motyw przewodni o orkiestrowym pogłosie. Utwór cechuję się także emocjonalnym śpiewem, a Adam Szymankiewicz prezentuje różne techniki wokalne. Pojawia się także wstawka klawiszowa, kojarząca się z Jean Michel Jarre'em. W rozwinięciu bardzo dobrze współbrzmi ona z gitarami i perkusją. Ogólnie, jest to bardzo urozmaicony utwór, ale powinien on być trochę krótszy.

Kolejnym numerem jest utwór tytułowy. Delikatny klawiszowy początek, świetnie sprawdziłby się, jako muzyka filmowa. Z czasem jednak utwór zaczyna brzmieć hard rockowo, wyraźnie słychać tu inspiracje Deep Purple. W drugiej części utworu słyszymy też bardziej zaangażowany wokal. Jeśli dodać instrumentalny środek utworu, solo na perkusji, tradycyjnie, inną od reszty końcówkę kompozycji (generalnie to jest jednak wada płyty) i nietypowy na tle pozostałych kawałków, "wycofany" wokal na końcu (jakby wręcz backing vocal), to śmiało można uznać Dream za wizytówkę płyty. Ciekawa konstrukcja utworu, narastające napięcie, orkiestrowe tło i symfoniczna budowa, tylko to podkreślają. O ile Dream jest utworem dość spójnym, o tyle kolejny numer What Eyes Can't See jest, moim zdaniem, najbardziej spójną piosenką na płycie. Wyróżnia się subtelnym początkiem i emocjonalnym wokalem. Całość brzmi ciekawie, jako kompozycja, bowiem utwór ma balladową konstrukcję, ale śpiew jest mocno rockowy. A na koniec dostajemy jeszcze efekt dwugłosu.


Cancer, piąty utwór na płycie, to typowy hard rockowy kawałek w stylu AC/DC czy Airbourne. Szybki i niezwykle energiczny. Ciekawostką jest wpleciony tu dźwięk telefonu.  Utwór stanowi świetne wprowadzenie do kolejnego, jakim jest Waterspout Flight - jeden z najlepszych fragmentów płyty. Utwór niezwykle melodyjny i zagrany z rozmachem, o epickim początku. Ściana gitar, konstrukcja utworu i wirtuozerskie popisy na instrumentach sprawiają, iż kompozycja brzmi jak połączenie hard rocka z rockiem progresywnym, a  elementy metalowe doskonale współbrzmią z symfonicznymi!

Image

Na wyróżnienie zasługuje także wstawka klawiszowa, przywodząca na myśli muzykę barokową. Świetny numer! Po nim przychodzi znacznie gorszy Runaway o metalowym początku i wokalu w podobnej stylistyce jak Dream. Subtelne solo na klawiszach dobrze komponuje się z gitarami i perkusją. Następna kompozycja na płycie - Lament to klawiszowa etiuda z przejmującym smutnym początkiem, i z efektem chwilowego stopniowego wycieszenia muzyki w środkowym fragmencie utworu.

Image

Ostatnim utworem jest Above the Sky. Utwór inny od pozostałych, typowa rockowa ballada, ale niezwykle piękna. Głos Szymankiewicza w takiej konwencji brzmi chyba najlepiej. Na uwagę zasługuję też partia klawiszy w końcówce oraz tekst o tym, by doceniać miłość. Pozornie proste słowa doskonale się wpisują w taką właśnie muzyczną stylistykę. Na zakończenie, jako bonus, dostajemy jeszcze instrumentalną wersję utworu Cancer.


Oczywiście najważniejsze w twórczości Artemist są elementy metalowo-rockowo-symfoniczne i interesujący wokal, ale muzycy dużą rolę przywiązują także do tekstów napisanych przez Adama Szymankiewicza. Są one, podobnie jak muzyka, ambitne i przemyślane. Poruszają sprawy egzystencjonalne, rozterki moralne i uczucia, w tym, oczywiście miłość. Opowiadają o celach, marzeniach, odnajdywaniu siebie. Fakt, iż napisane są po angielsku nie razi, gdyż język ten wydaję się idealnie pasować do muzyki Artemist i głosu Szymankiewicza. Na uwagę zasługują przede wszystkim Felling Time, Dream i Above the Sky.

Image

 

Ocena płyty wypada jak najbardziej pozytywnie. Bogactwo dźwięku i rozbudowana sekcja instrumentalna sprawiają, iż występuje efekt symfonii między metalowymi gitarami, a innymi instrumentami. Do tego dochodzą jeszcze prawdziwe elementy symfoniczne, złożoność harmoniczna i rytmiczna, rozbudowana konstrukcja utworów, nietypowy wokal oraz tzw. ściana gitar. Wszystko to wywołuje wrażenie głębi orkiestry symfonicznej.

Image

Dominuje oczywiście muzyka metalowo-rockowo, ale elementy progresywne i symfonicznie są tu mocno zarysowane. W muzyce umieszczonej na "Dream" słychać wyraźne inspirację przede wszystkim Deep Purple oraz Iron Maiden. Można jednak doszukać się tu odniesień do zespołów Nigthwish, Marillion a także Jean Michel Jarre'a czy nawet Jana Sebastiana Bacha. W całości składa się to na ambitną, a jak na polski rynek, wręcz awangardową muzykę. Z pewnością niekomercyjną.


Łatwo dostrzec bardzo dobre przygotowanie technicznie wszystkich muzyków. Pełna pasji perkusja; rockowa, świetna gitara; interesujący bas; momentami wirtuozerskie klawisze oraz intrygujący wokal z pewnością wystawiają płycie dobre recenzje. Na sukces składają się także niebanalne teksty oraz duża różnorodność utworów od hard rockowych poczynając poprzez metalowe, progresywne i instrumentalne, a na rockowych balladach kończąc. Wszystko to polane symfonicznym sosem. Każdy utwór ma indywidualną konstrukcję, styl oraz tempo. Ciekawym zabiegiem jest łączenie ballad z hard rockowym wokalem.

Image

Oczywiście nie wszystko na płycie jest idealne. Partie solowe na klawiszach powinny być trochę krótsze, gdyż czasem zaburzają spójność kompozycji. Występuje pewna powtarzalność, polegająca na tym, iż niemal każdy utwór ma inną (względem pozostałej jego części) końcówkę. Niektóre utwory są niezwykle patetyczne. Ciekawym efektem mogłoby być zrezygnowanie z niekiedy monumentalnego rozmachu aranżacyjnego i wprowadzenie w kilku miejscach instrumentów smyczkowych. Głos Szymankiewicza, bez wątpienia znakomity i świetnie odnajdujący się w różnych stylistykach jest jeszcze bardzo "czysty", za mało w jego barwie słychać "bagażu rockowego doświadczenia", które na pewno z czasem się pojawi. To wszystko to jednak trochę szukanie dziury w całym, bo nie ma cienia wątpliwości, że płyta "Dream", jako debiut płytowy grupy Artemis prezentuje się nadzwyczaj udanie. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że tak trudna i nietypowa muzyka spotka się na polskim rynku z zasłużonym uznaniem.

                                                                                    Michał Bigoraj