Przegląd nowości

50. lecie Warszawskiej Opery Kameralnej

Opublikowano: poniedziałek, 12, wrzesień 2011 02:00

Burzliwe dzieje maleńkiego teatru

12 września 1961 roku przedstawienie La serva padrone Giovanniego Battisty Pergolesiego, w Królewskim Teatrze w Starej Pomarańczarni w Warszawskich Łazienkach, zainaugurowało działalność tej znakomitej sceny operowej. Jej założycielem i pierwszym, i jak dotąd jedynym, dyrektorem jest Stefan Sutkowski, co jest ewenementem i rekordem godnym księgi Guinessa. Wcześniej, 4 września przedstawienie La serva padrone zagrano we foyer Filharmonii Narodowej dla potrzeb transmisji telewizyjnej.

Image

"Paru młodych, bardzo ambitnych i bardzo zdolnych ludzi stworzyło swego rodzaju "antyoperę" przeciwstawiając skostniałemu dostojeństwu wielkich scen operowych zjawisko zachwycająco lekkie, dynamiczne i ruchliwe - przedstawienie La serva padrone Pergolesiego (...) Odnajdujemy to doskonałą harmonię wszystkich elementów spektaklu operowego: ruchu i gestu scenicznego, śpiewu i gry instrumentalistów, odnajdujemy pewien miniaturowy wzorzec opery nowoczesnej, ściślej - nowoczesnego teatru operowego." - napisał po tej premierze w "Ruchu Muzycznym" Bohdan Pociej.


Początki tej niezwykłej sceny były więcej niż skromne. Najpierw działała jako Scena Kameralna przy Filharmonii Narodowej. Jej pierwszym sukcesem była wspomniana na wstępie premiera La serva padrone z Bogną Sokorską i Bernardem Ładyszem. Przedstawienie powtórzono kilkanaście razy przy wypełnionej do ostatniego miejsca widowni.

Image

Sukces sprawił, że nowy teatr otrzymał niewielką ministerialną dotację na dalszą działalność. Powoli też zaczyna kształtować się jego repertuar. Na scenę wchodzą m.in. Aptekarz Haydna z Andrzejem Saciukiem (na scenie stołecznego Teatru Rozmaitości), Sonety miłosne Tadeusza Bairda (w Teatrze Klasycznym PKiN w Warszawie), Mandragora Karola Szymanowskiego (Telewizja Polska) i Szarlatan Karola Kurpińskiego, w Teatrze Rozmaitości.

Image

Można powiedzieć, że co premiera to głośny sukces. "Uważam Szarlatana za duże, kolejne osiągnięcie Sceny Kameralnej, nowy dowód naprawdę wspaniałego rozwoju tego unikalnego w naszym kraju teatru, który - wydaje się - ma wszelkie szanse, by stać się w przyszłości muzycznym teatrem doskonałym) - napisał Bohdan Pociej w "Ruchu Muzycznym" w 1964 roku.


Niestety, osiągnięcia teatru nie do wszystkich dotarły. Więc po trzech latach pracy stwierdzono nagle, że na działalność tak niewielkiego teatru szkoda ministerialnych pieniędzy i Scena Kameralna miała przestać istnieć. Na szczęście grono zapaleńców ze Stefanem Sutkowskim na czele robiło co mogło żeby do likwidacji nie dopuścić.

Image

Scena Kameralna na trzy lata wyemigrowała z Warszawy na prowincję do Łańcuta. To właśnie wtedy w ramach Dni Muzyki Kameralnej w Łańcucie, zrealizowano głośne przedstawienia Pimpilione G. P. Telemanna, z Jerzym Artyszem w roli tytułowej, Bastien i Basteinne W. A. Mozarta Il maestro di capella D. Cimarosy z pamiętną rolą Bernarda Ładysza.

Image

Sukcesy tych przedstawień nie pozwoliły zapomnieć o "wydalonym" ze stolicy teatrze. Wreszcie w lipcu 1969 roku wystawiono Teatrze na Wyspie w Łazienkach premierę widowiska Apolla Prawodawcy Raphaela Januszkiewicza, o którym Wojciech Dzieduszycki napisał: "Przedstawienie jest prześliczne i przezabawne. W scenerii Łazienkowskiego Teatru na Wyspie małe cacko muzyczne zmienia się w prawdziwy klejnot.


Mniej więcej w tym samym czasie odnaleziono w bibliotece muzycznej pałacu w Łańcucie rękopis opery La serva padrone Giovanniego Paisiella. W styczniu 1971 roku wystawiono je w Teatrze w Starej Pomarańczarni w Łazienkach Królewskich, gdzie dziesięć lat wcześniej prezentowano La serwa padrone Pergolesiego.

Image

Wreszcie nadchodzi rok 1972 Scena Kameralna zostaje przemianowana na Operę Kameralną i wraca do stolicy. Na nowy warszawski początek przygotowano najpierw powtórkę z Apolla Prawodawcy (24 czerwca), później w grudniu 1972 w Teatrze Buffo wystawiono operę Mozart i Salieri Mikołaja Rimskiego-Korsakowa.

Image

Przeniesienie do Warszawy i nadanie Operze statusu stałej sceny z własnym skromnym budżetem nie oznaczało jednak koniec kłopotów. Okazało się, że w mieście nie ma miejsca, gdzie można by WOK ulokować, więc przez następnych kilkanaście lat teatr pozostał bezdomnym i tułał się z miejsca na miejsce.


A jednak mimo tak trudnych warunków każda kolejna premiera zadziwia poziomem artystycznym i przynosi artystom WOK coraz większe uznanie. Każde przedstawienie ogląda komplet publiczności. Repertuar rozrasta się z roku na rok, obok oper kameralnych starych mistrzów pojawiają się dzieła współczesne i widowiska pantomimiczne. Oczywiście najważniejszą sprawą była w tym teatrze prezentacja muzyki polskich kompozytorów, przypomniano zupełnie zapomniane dzieła Józefa Elsnera, Karola Kurpińskiego, Macieja Kamieńskiego i Stanisława Moniuszki.

Image

Z czasem pojawią się też w repertuarze dzieła polskich kompozytorów współczesnych, wiele z nich powstało na zamówienie dyrektora Sutkowskiego. Wielką wygraną WOK było pozyskanie do współpracy grona wybitnych polskich realizatorów z Aleksandrem Bardinim, Kazimierzem Dejmkiem, Ewą  Starowiejską, Andrzejem Sadowskim, Łucją Kossakowską, Zofią Wierchowicz, Jitką Stokalską i Ryszardem Perytem na czele. W ciągu tych pięćdziesięciu lat działalności wystawiono ponad 220 premier operowych.


Przy pulpicie dyrygenckim stają m.in. Jerzy Maksymiuk, Wojciech Michniewski, Kazimierz Kord, Juliusz Borzym, Ruben Silva, Władysław Kłosiewicz, Tadeusz Karolak oraz Zbigniew Graca, Mieczysław Nowakowski, Tadeusz Strugała, Tadeusz Wicherek i Kai Bumann. To oni byli - i są - gwarantem wysokiego poziomu każdej premiery i przedstawienia.

Image

Właśnie wysoki poziom artystyczny został zauważony przez zagranicznych impresariów i WOK zaczyna swoje wędrówki po całym świecie. Pierwszy raz teatr wyjechał w 1972 roku do Holandii na słynny Holland Festiwal, gdzie zaprezentowano muzykę polską. Skrupulatni kronikarze wyliczyli, że Warszawska Opera Kameralna dała za granicą ponad tysiąc przedstawień dla ponad miliona widzów. Myślę, że po 50 latach szybciej można by wyliczyć kraje, gdzie jeszcze nie podziwiano przedstawień WOK, niż te w których je już podziwiano, i to często wielokrotnie.


W 1984 roku nagle dokonuje się zwrot w dziejach sceny - otrzymała wreszcie własną siedzibę w dawnym zborze kalwińskim, gdzie przez kilka lat działał Studencki Teatr Satyryczny, słynny STS. Po dwóch latach prac remontowo - adaptacyjnych, w listopadzie 1986 roku, rozpoczęła się nowa era w dziejach WOK. Teatr przenosi się do ślicznego stylowego budynku otoczonego zielonym skwerem, który w okresie corocznego Festiwalu Mozartowskiego bywa autentycznym salonem stolicy.

Image

Na niewielkiej, liczącej zaledwie 160 miejsc, przytulnej widowni o dobrej akustyce zasiada się z prawdziwą przyjemnością. Pierwszym przedstawieniem w nowej siedzibie była Moniuszkowska Halka, ale w tej zupełnie zapomnianej dwuaktowej wersji zwanej wileńską, w której partia Jontka została napisana na baryton. Premiera tej inscenizacji odbyła się na Festiwalu w Brighton. Natomiast pierwszą premierą nowej sceny było Wesele Figara Mozarta, którego twórczość już w niedługim czasie zdominuje repertuar WOK.


Po trzech latach przygotowań, 15 czerwca 1991 roku uroczysta premiera Idomeneo Mozarta inauguruje I Festiwal Mozartowski zorganizowany w 200. rocznicę śmierci kompozytora. Jednocześnie WOK staje się jedyną na świecie sceną w repertuarze której figuruje wszystkich 26 dzieł scenicznych Mozarta. Przez lata stanowiły one zamkniętą artystycznie całość przygotowaną przez ten sam tandem realizatorów: Ryszard Peryt - reżyseria i Andrzej Sadowski - scenografia. Już ponad dwadzieścia lat od 15 czerwca do 26 lipca Warszawa staje się światową stolicą Mozarta.

Image

Program Warszawskiego Festiwalu Mozartowskiego obejmuje nie tylko wszystkie dzieła sceniczne, ale również wybrane pieśni, arie koncertowe, utwory kameralne na fortepian, symfonie, serenady, divertimenta oraz oratoryjne genialnego salzburczyka, prezentowane w zabytkowych wnętrzach i świątyniach stolicy. Festiwal Mozartowski realizowany jest - co warte podkreślenia - siłą własnych solistów, którzy znakomicie opanowali sztukę śpiewania mozartowskich partii. "Przywołano na scenę wspaniały teatr muzyczny (...) Postaci są wyraziste. Podkreślają to świetne kostiumy projektu niezawodnego partnera Peryta, Andrzeja Sadowskiego (...) W premierowej obsadzie wszyscy stanęli na wysokości zadania." - napisała w 1993 roku w "Życiu Warszawy" Ewa Solińska, po premierze Wesela Figara. W tym miejscu wypada choćby zasygnalizować, że od samego początku działania tej sceny występowali na niej niemal wszyscy liczący się polscy śpiewacy.


Już początek wyglądał w tym względem imponująco. Pierwsza premiera i na afiszu nazwiska Bogny Sokorskiej i Bernarda Ładysza. Później dołączyli do nich Andrzej Saciuk, Delfina Ambroziak, Halina Słonicka, Jerzy Artysz, Edmund Kossowski, Zdzisława Donat, Jolanta Żmurko, Florian Skulski, Zdzisław Nikodem, Kazimierz Dłuha, Alicja Słowakiewicz, Jerzy Mahler, Jerzy Knetig, Dariusz Niemirowicz.

Image

Na tej scenie rozpoczynali swoje kariery i odnosili sukcesy, Adam Kruszewski, Józef Frakstein, Leszek Świdziński, Rober Gierlach, Artur Stefanowicz, Jerzy Knetig, Jacek Laszczkowski.

Image

Ostatnie lata należą w tym względzie do Anny Radziejowskiej, Eugenii Rezler, Agnieszki Kurowskiej, Olgi Pasiecznik, Marty Wyłomańskiej, Tomasza Krzysicy. Ich wokalne dokonania najczęściej kwitowane są entuzjastycznymi recenzjami: "Poziom wokalny młodych artystów WOK i ich biegłość w sztuce śpiewu barokowego wzrasta zaskakująco szybko." (Dorota Szwarcman). "Śpiewają wyłącznie wysokie głosy. I wszystkie śpiewają znakomicie." (Ewa Solińska), "Śpiewają bardzo dobrze głosy" (Janusz Ekiert), "...precyzyjnie wypadają finezyjne sceny zespołowe, młodzi w przeważnej większości soliści grają swe role z werwą i ujmują naturalnością." (Józef Kański).


   

Czy to jedyny festiwal w tym teatrze? Ależ skąd! Znacznie wcześniej, bo od 1981 roku działa Festiwal Muzyki Staropolskiej Ad hymnos ad cantus, czyli "Muzyka Staropolska w Zabytkach Warszawy", organizowany przez Warszawską Operę Kameralną od 1979 roku jest jedyną tego typu imprezą w Polsce. Jej naczelną ideą jest prezentowanie w stylowych wnętrzach warszawskich zabytków najpiękniejszych i najcenniejszych dzieł muzyki staropolskiej od XIII wieku. Programy festiwalu obejmowały nie tylko najstarsze zabytki, ale również muzykę średniowiecza, baroku, renesansu, romantyzmu i klasycyzmu. Temu festiwalowi zawdzięczamy odkrycie i rekonstrukcję wielu zupełnie już zapomnianych lub uznanych za zaginione dzieł muzyki polskiej.

Image

Dzięki niemu powróciły na koncertowe estrady symfonie Jan Engela, sonaty Franciszka Mireckiego, muzyka religijna Józefa Bolechowskiego, pieśni chóralne Mikołaja Zielińskiego, dzieła Józefa Elsnera (Pasja, której partytura został odkryta w Berlinie), Wojciecha Dankowskiego (Requiem),  Feliksa Ignacego Dobrzyńskiego (Koncert fortepianowy As - dur),  Marcina Mielczewskiego (Missa super O gloriosa Domina), oraz Missa pro defunctis - anonim z II połowy XVI wieku. Oddzielną grupę prezentowanych dzieł stanowią Anonimy pochodzące z mrówczych i dociekliwych poszukiwań w najstarszych polskich bibliotekach skupionych przy Operze Kameralnej muzykologów. Dzięki czemu odkryto bogate zbiory muzyczne w krakowskim klasztorze Klarysek i klasztorze Dominikanów, wrocławskiej bibliotece uniwersyteckiej, warszawskiej bibliotece Krasińskich, archiwum Kapituły Katedralnej na Wawelu, bibliotece Jagiellońskiej i bibliotece Raczyńskich w Poznaniu. Na tej scenie odbyły się też główne obchody 400. lecia opery na świecie, zainaugurowała je premiera Euridice Periego, dzieła uznawanego za pierwszą operę w historii tego gatunku.


Do wykazu festiwali WOK należy jeszcze dodać Festiwal Oper Rossiniego, Festiwal Oper Barokowych, Festiwal Claudia Monteverdiego, Festiwal Georga Friedricha Händla, prezentujący nie tylko dzieła operowe, ale również muzykę kantatową i inscenizacje utworów oratoryjnych. Jest też Festiwal Oper Staropolskich i Festiwal Polskich Oper Współczesnych. Ten ostatni festiwal jest miejscem prezentacji wielu prapremier zamówionych przez dyrektora Sutkowskiego oper polskich kompozytorów. By wspomnieć Balthazara oraz Polieukt Zygmuna Krauzego. Antygonę Zbigniewa Rudzińskiego oraz Quo vadis Bernadetty Matuszczak, której Prometeusz miał na tej scenie prapremierę już w 1984 roku.

Image

Dzieło wystawiono w ramach premier otwierających nową siedzibę WOK. Również na tej scenie światła rampy ujrzała opera Zbrodnia i kara B. Matuszczak. Na przestrzeni czterdziestu kilku lat powstało 13 utworów, napisanych dla tego teatru i wykonanych w latach 1962-2008. Najnowszym wydarzeniem tego typu będzie prapremiera opery Ja, Kain Edwarda Pałłasza, której wystawienie przewidziano w styczniu 2012 roku, w ramach imprez towarzyszących obchodom 50. lecia Warszawskiej Opery Kameralnej, które będą trwały od września 2011 do marca 2012. Wszystko to zostanie zrealizowane przez etatowy zespół artystyczny tworzony przez 2 reżyserów, 2 scenografów, 7 dyrygentów, ponad 75 solistów, 2 małe orkiestry symfoniczne (Warszawska Sinfonietta i Orkiestra Warszawskiej Opery Kameralnej), Zespół Instrumentów Dawnych Musicae Antiquae Collegium Varsoviense, Scena Mimów i 40-osobowy Chór Kameralny.


Inauguracja obchodów 50. lecia odbędzie się 12 września dokładnie w rocznicę powołania do życia tego teatru. Pierwszym wydarzeniem będzie premiera La Voix humaine Francisa Poulenca. Pełny program 50. lecia obejmuje dzieła Bernadetty Matuszczak (Quo vadis - wrzesień, Prometeusz - październik, Zbrodnia i kara - marzec), Zygmunta Krauze (Polieukt - marzec, Balthazar - marzec).

Image

Ponadto zobaczymy i usłyszymy Benjamina Brittena The Burning Fiery Furnace (październik), Leoša Janáčka Jenůfę (listopad), Igora Strawińskiego The Rake's Progress (styczeń), Viktora Ullmanna Der Kaiser von Atlantis (luty), Józefa Kofflera Matrimonio con variazioni (luty). Ważnym elementem jubileuszowych obchodów będzie zapowiedziana na listopad wizyta we Francji w Teatrze Capitol w Tuluzie, gdzie zostanie zaprezentowany spektakl Polieukt Zygmunta Krauze. Finał obchodów odbędzie się od 26 do 28 marca, a jego wydarzeniem będzie przedstawienie Balthazara.

                                                               Adam Czopek