Przegląd nowości

"Traviata" w Krakowie

Opublikowano: wtorek, 19, lipiec 2011 02:00

19 czerwca 2011 odbyła się, od dawna zapowiadana i oczekiwana z ciekawością, premiera Verdiowskiej Traviaty, ostatniej części zwanej przez Włochów "trilogia tragedia" (Rigoletto 1851, Trubadur 1853 i Traviata 1853). To jedna z tych najpopularniejszych i najbardziej lubianych oper kompozytora. Libretta (Francesco Maria Piave) opartego na Damie kameliowej Aleksandra Dumasa nie trzeba nikomu przypominać.

Image

Reżyser krakowskiej inscenizacji (znany w Krakowie z Czarnej maski i Damy Pikowej), Krzysztof Nazar, akcję opery umiejscowił w czasach współczesnych, wychodząc z założenia, iż Violetta jest osobą, która dowiadując się o swej śmiertelnej chorobie, "chce żyć łatwo i przyjemnie. Nie określamy jej zawodu". A w przedpremierowym wywiadzie prasowym, zastrzegł, iż "nie odbiera publiczności prawa do porównań i komentarzy". Recenzje prasy codziennej (Rzeczpospolita, Dziennik Polski, Polska Gazeta Krakowska) były oczywiście różne, raczej pozytywne, choć bardziej zwracające uwagę na stronę inscenizacyjną. A jest to przecież opera, w której śpiew oraz interpretacja wokalna mają, jeżeli nie najważniejsze, to pierwszoplanowe znaczenie. Odtwórczyni partii tytułowej, znakomita śpiewaczka Edyta Piasecka-Durlak, to bodaj najlepiej zbudowana psychologicznie postać tej inscenizacji. Artystka prowadzi ją też niezwykle konsekwentnie. Jej aktorstwo jest świadome, a kreacja wokalna - wyborna. Gdy w pierwszych dwu aktach  (Libiamo i Un di felice) wydaje się trochę jakby "premierowo" stremowana, czy zmęczona próbami, to już w wielkiej arii (E strano) była  taką, jaką chciał Verdi, czyli una donna la prima forza (śpiewaczką najwyższej miary).


I taką pozostała do końca opery, a więc uniesioną miłością i szlachetnością (scena z ojcem Alfreda), upokorzoną w scenie na balu u Flory i nieoczekiwanie radosną, choć gasnącą, w finale. Edyta Piasecka w  swej kreacji tej roli ujawniła wszystkie zalety swego pięknego sopranu lirycznego.

Image

Adam Zdunikowski dysponuje bardzo ładnym tenorem lirycznym, powiedziałbym tenore di grazia: eleganckim, subtelnym i delikatnym w brzmieniu. To oczywiście nie pierwsza jego inscenizacja Traviaty. Rolę ma więc opanowaną do najmniejszych szczegółów. A jego rutyna teatralna i aparycja sceniczna ułatwiają mu stworzenie przekonującej postaci kochającego, choć nieco lekkomyślnego i porywczego młodzieńca. Bardzo dobry wokalnie był śpiewający partię ojca Alfreda łódzki baryton, Zenon Kowalski. Interpretacje jego duetu z Violettą, szczególnie fragmentu Pura sicome un angelo (Czysta jak anioł) i wspaniała aria Di Provenza il mar, il suol (Morze i ziemia Prowansji) mogły wzruszyć także i publiczność.

Image

Muzycznie operę przygotował i prowadził spektakl premierowy Tomasz Tokarczyk. Staranność i dokładność odczytu partytury oraz "podążanie"za śpiewakiem - to podstawowe zalety jego interpretacji.

                                                                        Jacek Chodorowski