Przegląd nowości

Kto się boi kontratenorów …

Opublikowano: poniedziałek, 26, luty 2024 07:34

Największa w dziejach Opery Poznańskiej gwiazda i znakomity pedagog Antonina Kawecka – delikatnie mówiąc – nie znosiła kontratenorów. Tuż przed śmiercią ostrzegała mnie: – Nie angażuj tych falsecistów. Wydawane przez nich piski wpływają na ich psychikę, są niezrównoważeni, wredni, zakompleksieni, a wykrywaną niekiedy u nich inteligencję wykorzystują do siania intryg, zatargów i różnych innych niegodziwości.

 

Wszystko to sprawdziło się w mojej praktyce zawodowej, choć w Poznaniu zaangażowałem – trochę z litości – tylko jednego solistę z głosem żeńskim i wkrótce tego pożałowałem. Zaczęły jednak pojawiać się wyjątki. Do nich należał wrocławski kontratenor Piotr Łykowski, który w hanuszkiewiczowskim Weselu Figara w Łodzi stworzył zachwycającą kreację Cherubina.

 

Aż tu po latach pojawił się ten dwojga imion Jakub Józef Orliński. Obecnie trzydziestokilkuletni, niezwykle urodziwy młodzieniec, wzrastający od dzieciństwa w warszawskiej rodzinie malarsko-graficzno-architektonicznej. W roku 2014 ukończył studia w klasie śpiewu dr hab. Anny Radziejewskiej, będąc również uczestnikiem Akademii Operowej Teatru Wielkiego w Warszawie, a następnie studiując jeszcze w nowojorskiej Julliard School.

 

Potem kariera poszła już jak burza. Lipsk, Huston, Karlsruhe, Aix-en-Province, Frankfurt, Glyndebourne, Barcelona, Madryt, Nowy Jork, Londyn, Paryż, Ameryka Południowa i to nie byle gdzie bo w Metropolitan, Carnegie Hall, Covent Garden i Théâtre des Champs-Elysées.

 

Nad to wszystko ma żelazne pokrycie w fascynującej, naturalnej i niepowtarzalnej barwie silnego, kontratenorowego głosu, oszałamiającej technice, rozległym, ciągle wzbogacanym repertuarze, swobodzie ruchowej na scenie i estradzie, jako że od kilkunastu lat ćwiczy breakdance, zatrudniając się niegdyś jako tancerz, model i akrobata.

 

Przed kilkunastoma dniami trafiłem w TVP Kultura na nagranie jego recitalu z Teatru Capitol w Tuluzie, pochodzącego z roku 2021. Potwierdził w nim wszystkie swoje zalety. Wyszedł na scenę w gustownym garniturze w ciapki, czarnej rozpiętej koszuli, w kilku językach powitał zgromadzony tłum publiczności i na tle doskonałego barokowego smyczkowo-strunowo-klawesynowego zespołu w składzie siedmioosobowym wykonał brawurowy, ponad godzinny repertuar mistrzów starowłoskich z przełomu XVI i XII wieku.


Potem były jeszcze dwa bisy, swobodne komentarze Jakuba-Józefa, adorowanego niemilknącymi owacjami, oraz moje, trwające ciągle i nieustanne zaskoczenie.

 

Moja poznańska operowa matka Antonina Kawecka zabrała z sobą do grobu uprzedzenie do kontratenorów. Mojemu niewdzięcznemu, marnemu falseciście dawno już zabrakło głosu i wypadły zęby, więc nie kąsa, a mnie i nam wszystkim Opatrzność zesłała Jakuba-Józefa Orlińskiego, którego – wzorem uwielbianej przeze mnie Ewy Ruggieri, gwiazdy telewizji francuskiej (trochę odpowiednika naszego Bogusia Kaczyńskiego), będę artystycznie adorował, przydając mu na kredyt (bo go osobiście nie znam), że jest równie szlachetnym człowiekiem, co jego sztuka wokalna.

 

Ostatnio o fenomenie kastratów i ich potomków kontratenorów wiele rozmyślałem. Ale swoją drogą jak to zrobić, aby kastraci mieli potomstwo. Jest to chyba możliwe tylko w gronie polityków, którzy ostatnio stracili władzę w Polsce. Natomiast kontratenorzy są mężczyznami z prawdziwego zdarzenia, chętnie publicznie demonstrujący swe walory nie tylko wokalne, aby nikt nie miał wątpliwości. Nie musi tego robić Jakub-Józef Orliński, bo to widać z najdalszej perspektywy i najciemniejszego kąta.

 

Wiele będziemy o tym mówić w czasie najbliższej podróży operowej Grand Touru do hiszpańskiej Walencji, zaplanowanej na 8-11 marca 2024 roku. Na scenie Palau de les Arts Reina Sofia odbędzie się spektakl opery Christopha Wilibalda Glucka Orfeusz i Eurydyka, w którym partę tytułową śpiewać będzie uznany w całej Europie (i nie tylko) kontratenor Carlo Vistoli (Eurydykę – Francesca Aspromonte, Amora – Elena Galickaya). Będziemy tam również po to, aby zobaczyć i usłyszeć, czy nie zagraża on naszej polskiej kontratenorowej gwieździe, będąc również śpiewakiem młodym i urodziwym.

 

Mamy tam zarezerwowane najlepsze miejsca, a ostatnio udało się Pani Joli (nasza agentka) zdobyć kilka dodatkowych biletów, więc radzę czym prędzej skorzystać. Po spektaklu jak zwykle upojna kolacja, obowiązkowy flamenco show (bo to przecież Hiszpania) i rozrywkowo zaplanowane zwiedzanie tego pięknego miasta.

                                                                 Sławomir Pietras